29 października 2016

o.

No cóż, zawsze można to inaczej nazwać xd ochroniarz albo terapeuta xD dodaj do tego Kapitana Ameryki i już są propsy xD
Aaa to trzeba zaś nazwę zmienić na "mysting" xD 
/Ochroniarz Avengers? Najbardziej niepotrzebny etat na świecie :P
/Wciąż nie pomoże. I nawet się nie zdziwię, jak okaże się, że fetysz o takiej nazwie istnieje. Ale wolę nie sprawdzać.
S: A Tony nie chce mieć dzieci? Tylko wy się dorobiliście? Oj tam ale może Grace się otworzy dzięki temu.. A właśnie nie da się jakoś z was dla niej serum przetoczyć? Jej rodzice ją zostawili czy zginęli? Pewnie mu się wymsknęła.. Chciał dobrze
/Na całe szczęście nie. Znaczy... Naprawdę nie chcę nikogo urazić, ale nie wyobrażam sobie Tony'ego w tej roli. Kompletnie nie. I cóż, nie, poza nami nikt inne w tym czasie nie powiększył rodziny. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
/A serum? Ono przyśpiesz nas proces gojenia, ale nie sprawi, że utracone kończyny odrosną, czego najlepszym przykładem jest Bucky. Ręka, palce czy zęby nie odrosły. A już na pewno nie sprawiłoby, że kończyny wyrosną. Grace już taka się urodziła, dlatego rodzice ja porzucili. 
B: A myślałam że wy te lata będziecie nadrabiać.. Więc i ty jesteś 
 Aleź nadrabiamy te lata. Nasi rówieśnicy już dawno mają prawnuki, więc mamy całkiem sporo do nadrobienia.
 

RIVOLETTA

#1 Nie zapominaj o jakimś łakociu żeby odwrócić uwage.
Ja wiem że książki które ja chce przeczytać nigdy nie będą wtedy w bibliotece. Zawsze tak było. Najgorszy moment jaki pamięram to byłam w empiku i widzaiałam 6 książek które chciałam przeczytać. Mogłam kupić tylko jedną

#2 Awwwwwwww to jedyne co mogę napisać po przeczytaniu tego.
Ażchciałabym żeby mnie adoptowali, chociaż to ma pewnie więcej minusów niż plusów.
/Lepszy byłby wskaźnik laserowy. Pomachasz czerwoną kropką, a Bucky się rozproszy.
/Wizyty w księgarniach bolą, zwłaszcza w Empiku. Kupowanie spolszczonych komiksów także boli, bo wychodzi to sporo drożej od oryginałów. 

/Dziękuję <3 I poschlebiaj im trochę, sprzedaj łzawą historyjkę, a może zechcą cię adoptować. Jasne, media byłby tobą zainteresowane, a kilku złych gości pewnie próbowałyby cię zabić od czasu do czasu, a do tego twoi rodzice wyglądaliby na twoich równolatków, bo starzeją się kilkukrotnie wolniej, ale hej, nie ma tego złego.
B S, Co u was słychać?
B: Chyba dobrze. Domowe zoo nas nie pożarło, dzieciaki nie zamęczyły, sąsiedzi nie wyklęli. 

S: To ostatnie szokuje najbardziej.

B: O tak. Wiesz, niektórzy za nim nie przepadają.

ASTRID LÖFGREN

N, przynajmniej miałabyś na co wydawać te morze pieniędzy. Chociaż Bucky mógłby być mniej zadowolony z tego faktu. A testerzy to już w ogóle.
Próbowali ją zabić? Za co? Niech się wkurwia, oczyści otoczenie. Chyba dosłownie.
/Ma być idealnym tróloverem, więc musiałby być zadowolony, innego wyjścia nie ma. A testerzy? Cóż, może znaleźliby się tacy, którzy zechcieliby zginąć przez kuchnię Winter Soldiera.
/Fixer i Moonstone skorzystali z okazji, że reszta brygady wybyła (Bucky wpadł przez swój genialny plan, a Atlas i Abe skoczyli napaść na sklep, by zorganizować jakieś zapasy), i postanowili pozbyć się zagrożenia. Karla wie, że Kobik będzie ochraniać Bucky'ego, i że w starciu z nią nie będzie mieć większych szans, wiec postanowiła wykorzystać okazję i fakt, że Bucky zakazał Kobik używać mocy, i zaproponowała jej "zabawę" podczas której ona i Fixer próbowali się jej pozbyć. Oczywiście Kobik wygrała i się wkurzyła.
Wiesz, Buck, może macie taką siłę przebicia, że nawet oczywisty nadzór mogłoby udać się wam obejść.
Co dolega Grace, jeśli mogę spytać?
Chcielibyście w przyszłości jeszcze powiększyć rodzinę?
B: Aż tak dobrze to niestety nie jest. Jesteśmy zbyt popieprzeni, by od tak dano nam dziecko i życzono szczęścia. 

S: Ale dano nam spory kredyt zaufania, a to już naprawdę coś.

B: Tobie dano, panie idealny. Mnie to aż tak nie lubią
A jeśli chodzi o Grace, to miała zespół taśm owodniowych. Prawa noga kończy jej się na wysokości kolana, lewa w połowie uda. Do tego miała zrośnięte trzy palce prawej dłoni i rozszczep podniebienia, jednak po tym pozostały jej już tylko blizny. 

S: Coraz lepiej wykonuje też wszystko prawą dłonią, więc cały czas jest lepiej. 
A powiększenie rodziny w przyszłości? Cóż... Będziemy żyć długo, więc nie możemy powiedzieć nie. Ale będziemy starzeć się wolniej, więc nie jestem pewny, czy powiemy tak.

B: Patrzenie, jak twoje dzieciaki umierają przed tobą, nie jest raczej do pozazdroszczenia.

o.

Hahaha nie ma to jak Niania? Już mi się w głowie włączył śmiech Dygant xD
Więc te "peeging" czy jak to się zwało z Samem możesz napisać :p 
/Samowi chyba nie byłoby tak do śmiechu :P Bądź jedyną normalną osobą w tej bandzie przebierańców, a kończysz jako ich niańka.
/Ja chyba nigdy tego nie napiszę. Myślę "pegging" i od razu mam Peggy przed oczami. A jak Peggy, to i Steve. Więc nope, Pegging i druga wojna światowa zdecydowanie nie idą w parze.
S: Stark pewnie w dnie minuty skonstruował protezy. Haha Thor może mógłby je zabrać tam na wakacje? Wandzi pewnie się instynkt macierzyński włączył.. Ale to dobrze, macie z kim zostawić dzieci by iść na randkę. Albo do motelu by odespać ws.
/Stark Industries od jakiegoś czasu zajmuje się protetyką - oczywiście nie tak zaawansowaną, jak ramię, które ma Bucky - więc nie był to problem.  /
/I nigdy w życiu nie wysłałbym dzieci z Thorem na wakacje. Czasem zapomina, że nasze dzieci nie są tak wytrzymałe jak te z Asgardu, więc wolę nie myśleć jakby mogło się to skończyć i w ilu kawałkach by wróciły. Jeszcze postanowiłby zapewnić im przelot z ręką przywiązaną do młota. Dlatego wolę, by zostali w domu, na Ziemi, gdzie Jane ma ich na oku. Thor pilnuje dziec, Jane pilnuje Thora. Idealny układ, w którym nikt nie ucierpi. Chyba, że nasze podwórko. Raz piorun uderzył w nasz grill. Oczywiście całkiem przypadkiem, bóg gromów, który próbował go rozpalić, nie miał z tym nic wspólnego. Skądże.
B: Oj.. Trochę szkoda, to wciąż element związku. Twoja ma była genialna
/Mówię rzadziej, a nie wcale. Jak człowiek trochę się wypości, to później ma z tego większą satysfakcję.
/I tak, moja ma była zajebista. A ja mam jej geny.  

Astrid Löfgren

N, jak to w opkach, Bucky dzięki tobie by znormalniał, więc z pewnością obeszłoby się bez otruć.
Za to musieli przejść przez bunt dwulatka chociażby, więc mieli takie jakby wprowadzenie. Od samego myślenia o tych nieciekawych, dziecięcych okresach można dostać depresji.
/A że w opkach każdy jest piękny, młody i bogaty, byłoby mnie stać na zatrudnienie testera buckysiowych potraw. Nie, żebym mu nie ufała. Chcę po prostu, by więcej osób mogło zaznać rozkoszy, jedząc owoce jego kulinarnego talentu. 
/Buniu ma doświadczenie, bo miał młodsze rodzeństwo, a Steve ma doświadczenie, bo Bucky bywa rozkapryszony, więc jakoś dadzą radę. 

+ Dopiero dziś zerknęłam na T-Bolts #6 i mamy tam Kobik w różowej kurteczce, śpiewającą "Do you wanna build a snowman?". A Bucky dostanie szału, jak wyrwie się z więzienia i wróci do bazy. Nie ma go kilka godzin, a ci idioci napadają na sklep, dają się namierzyć i próbują zabić Kobik. To będzie piękny wkurw wściekłego Winniego <3
Steve, Bucky, a macie jakiś nadzór czy coś takiego? I jak w ogóle wyglądał w waszym przypadku proces adopcji? Jak doszło do tego, że się jednak zdecydowaliście?
B: Nadzór? Gdzie tam, jesteśmy przecież tylko parą stuletnich zmodyfikowanych genetycznie super-żołnierzy, walczących z nazistami, kosmitami i całą resztą dziwactw, z czego jeden z nas - znaczy ja - to też były radziecki najemnik po praniu mózgu, Jaki nadzór? Ale tak poważnie, to przecież logiczne, że nie dadzą nam dziecka i nie pomachają na pożegnanie, mając resztę w poważaniu. Mają nas na oku, a dzieciaki od czasu do czasu mają pogadanki z psychologiem. Po tylu latach już nam trochę odpuścili.

S: Do tego Fury chce, by Ian przechodził okresowe testy. Nic bolesnego, nic inwazyjnego. Nie możemy się od tego wykpić, taka była umowa. On pomaga nam w adopcji, my niczego nie utrudniamy. Za to Grace adoptowaliśmy już, że tak powiem, w tradycyjny sposób. Były problemy, ale niewiele osób chce adoptować niepełnosprawne dzieci, taka jest smutna prawda. A my mieliśmy odpowiednie warunki, do tego Tony dba o jej protezy. Uznali, że nie mogła trafić lepiej.

B: Bo to, nieskromnie mówiąc, prawda. Nie jesteśmy idealni, ale dbamy o nią i ją kochamy. Zauroczyła nas jeszcze w szpitalu, i stwierdziliśmy, że skoro jakimś cudem okazaliśmy się być całkiem dobrymi rodzicami dla Iana, z nią też może się udać. 

S: Więc klamka zapadła, kości zostały rzucone, i zaczęliśmy starać się o to, by ze szpitala wyszła już z nami. Hamowali nas, ale jesteśmy na tyle uparci, że nie udało im się nas zatrzymać.

Astrid Löfgren

N, pomyśl, że trując ciebie, skazałby siebie na wieczne cierpienie. Czyż to nie dramatyczne?
Myślę odwrotnie. Wojna i naziści to pikuś w porównaniu z wychowywaniem przez całe życie. 
/O tak, bardzo dramatyczne. Marzę o takiej miłości. Tylko bez otrucia, tego to wolałabym uniknąć.
/Chłopcy mają na tyle prosto, że uniknęli okresu opieki nad niemowlakiem, a nie weszli jeszcze w okres zajmowania się dzieckiem szkolnym. Więc póki co mogą uznawać jeszcze wojnę za coś trudniejszego.
Steve, Bucky, a jak Ian i Grace rozumieją wasz model rodziny? Zadają pytania typu "Dlaczego mamy dwóch tatusiów"? Macie kogoś, kto by was od czasu do czasu odciążył, żebyście mogli gdzieś razem wyskoczyć tylko we dwoje?
S: Cóż, tych pytań nie da się uniknąć. Dzieci szybko zorientują się, że - pozwól, że tak to ujmę - coś jest nie tak, ponieważ ich przyjaciele mają mamy, a one nie. Jednak wyjaśniliśmy im, że czasem bywa tak, dziewczynka może się zakochać w dziewczynce, a chłopiec w chłopcu, choć niektórym ludziom się to nie podoba. I że bez względu na wszystko je kochamy.

B: I póki co dla nich to taka sama rewelacja jak to, że ktoś jest leworęczny. Już bardziej zdziwiło je to, że mamy swoje lata. I że mamy wystawę w muzeum. I że w telewizji można było zobaczyć, jak Steven rzuca sobie samochodami. I że wujek Bruce zmienia się w zielonego potwora. Tak, jesteśmy trochę dziwni.

S: Bardzo trochę. Ale jakoś funkcjonujemy. I tak, czasem udaje nam się podrzucić komuś dzieciaki, jeśli oboje jesteśmy gdzieś potrzebni w tym samym czasie, albo kiedy chcemy gdzieś wyjść we dwoje. Bucky ma dużą rodzinę, czasem Sam się zgodzi, a kiedy indziej Bruce i Natasha. Zawsze jest jakieś wyjście.

o.

Więc Ty musisz jakoś Sama docenić, by nie był takim tłem xD
Co oni wszyscy tak w konwencji bdsm? :p
/Ależ wszyscy doceniają Sama. Sam to dar od niebios, który pilnuje tych dwóch geniuszy poniżej, by ich świetne plany ich nie pozabijały. Ich ani nikogo wokół.
/To musi być takie zboczenie zawodowe. Tak często zbierasz baty w pracy, że aż nie potrafisz bez tego funkcjonować poza nią.
S: Dobra, zapytam Bucky'ego..
A jak Ian z Grace maja się? Były spiny? Ile dzieciaki mają lat? Jak rówieśnicy? A ekipa? Dobrzy wujkowie i ciatki?
/Ian ma sześć lat, Grace cztery i adoptowaliśmy ją dwa lata temu. I o ile Ian bez problemów nawiązuje kontakty z rówieśnikami, o tyle Grace miewa już z tym problemy, jest bardziej zamknięta w sobie. Jednak robi coraz większe postępy. Z chodzeniem tak samo. Protezy od Starka są wyjątkowo wygodne i łatwe w sterowaniu, ale jeśli za bardzo szaleje, i tak dorabia się siniaków. A wujkowie? Ich zdecydowanym ulubieńcem jest Thor. Co prawda jego opowieści o Asgardzie biorą za bajki, ale to szczegół.Uwielbiają też Wandę. Można wręcz powiedzieć, że je oczarowała.

Astrid Löfgren

#1 On wszystko robiłby z troski. Nie ma innej opcji. Miłość jest różna, a jego byłaby aż do śmierci.
Pan ma zatem jakiś problem.
E tam, poradziłabyś sobie. 
#2 Jakim cudem oni ogarniają domowe zoo i dwójkę dzieciaków? Szacuneczek. Cudna sielanka <3
/Miłość aż do śmierci, kto o tym nie marzy? Choć byłoby miło, gdyby to nie była miłość do wyjątkowo przedwczesnej śmierci, zapewne wywołanej otruciem, Z miłości, żebym nie miała okazji cierpieć.
/O tak, pan ma problem. Bo go za to wyrzucili z pracy.

/Wojna, słońce, wojna. Dasz radę nazistom, a z dziećmi też sobie poradzisz. Płacząc tylko czasem, tak od święta.
Steve, Bucky, no ja to w szoku. Jak wam się żyje w pełnej rodzinie? Nie ma nudy, co?
B: Nie ma nudy, ale nie ma też nie wstawania z łóżka w dni wolne, wstawania w południe, jeśli ma się taką ochotę, albo zaszywania się na odludziu na nieokreślony czas. 

S: Teraz wszystko musimy planować, ponieważ dbamy już nie tylko o siebie...

B: W czym zdecydowanie nie byliśmy najlepsi.

S: ... ale też o dzieci.

B: I o zoo, nie zapominaj o zoo, Steven.

S: Nie zapominam, nie da się. Żyjemy więc z terminarzem w ręce, ale na nic byśmy tego nie zamienili, ani tym bardziej nie cofnęli czasu.

B: No, może ja pozmieniałbym kilka rzeczy w swoim życiorysie, ale można powiedzieć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

o.

To już rasistowskie zaczyna być xD no ale kozła ofiarnego warto mieć xD
To on miał ich więcej? ;p duże biodra ma, jest gotowa by rodzić małe Samiątka <3
Aww rozpieszczaj ich rozpieszczaj <3 ja ich lubię w zakochanej wersji xD 
/No ale co poradzę, że gnębiąc Bucky'ego i Steve'a, automatycznie gnębię też Sama, bo to on będzie musiał słuchać ich stęków i składać ich do kupy? 
/Problem właśnie w tym, że nie kojarzę żadnej dziewczyny Sama :P Wiem, że była jego dziewczyna-nie dziewczyna Kate, a teraz kręci z Misty. Która pięknie kopie mu tyłek - klik <3
S: A co się w ciągu 5 lat zmieniło? A jak łóżkowe sprawy gdy na misjach jesteście? Nie bałeś się adoptować Grace? Lepszy w sumie jamnik niż york... Ale bardziej was widze z labradorem.
/Nasze łóżkowe co? Przepraszam, ale chyba nie rozumiem pytania.
/I cóż, nie zamierzamy póki co adoptować kolejnego psa, nasze zoo nam wystarczy, więc labrador będzie musiał poczekać. Przez ostanie pięć lat i tak dorobiliśmy się już kota, dwóch psów, akwarium z rybkami i chomika, którego chciał Ian, więc kolejne zwierze mogłoby doprowadzić nas do załamania nerwowego. A tego raczej nikt by nie chciał, zwłaszcza nie dzieciaki. Pozagryzałyby się bez nadzoru.
B: więc masz swoje słoneczko.. A jak Ian na nią zareagował? A jak jego moce, ma?
 Och, tak, mam. Ma na imię Steve. A tak poważnie, do faworyzowanie dzieci jest złe, tego nauczyła mnie moja ma i podręczniki, które nałogowo czytałem, i tego staram się trzymać. Oczywiście, że młodszemu i niepełnosprawnemu dziecko poświęca się więcej czasu, ale nie można zaniedbać przy tym tego starszego, bo to  w przyszłości może doprowadzić do konfliktów. Ian do mądry chłopak, ale jednak wciąż jest dzieckiem, i podobało mu się to, że w pewnym momencie przestał być rozpieszczanym jedynakiem. Który, dzięki Bogu, okazał się być normalnym dzieckiem, jedynie trochę bardziej bystrym od rówieśników. W przyszłości pewnie przeskoczy klasę lub dwie, ale wciąż jest zwyczajnym dzieciakiem.

o.

#1 Hahahahahahahahahahaha idealnie to ujęłaś! A Steve byłby jak baranek i tylko narzekałby Samowi xD
Plus zapomniałam pod notką - albo Sam podświadomie buja się w Bucky'm albo zazdrości Steve'woi związku xD 
#2 Awww tak sielankowo! Brakuje mi jeszcze złotej rybki i Twojego Puszka xD Naprawdę z nich niezła zbieranina <3
Skąd Ci się wziął jamnik? Labrador prędzej by do nich pasował xD No i Bucky może narzekać na pokój Grace, ale i tak pewnie jest jego ulubionym xD
/Czyli w tym wszystkim najbardziej trzeba by współczuć Samowi. Jak zawsze.
/Akurat wątek Sama i Mercedes (aka Misty Knight) w pewnym sensie podkradłam z komiksów, szukając jednej z jego dziewczyn. I nie moja wina, że obściskiwał akurat ją. W komiksach wygląda ona tak, w grze tak, a w MCU tak. Więc prócz ręki zbyt wiele ją (na szczęście) z Bucky'm nie łączy :P

/Ma być sielankowo. W głównej fabule ich dręczę, więc tutaj ich rozpieszczam. No i skąd wiesz, że nie mają złotej rybki :P?
/I cóż, Bucky może zgrywać samca alfa, który krzywi się na jakikolwiek kwiatek czy różowy dodatek, ale to też gość, który z uśmiechem da sobie malować paznokcie, zaplatać włosy w warkoczyki czy robić makijaż. Gdzieś padło nawet takie stwierdzenie - dobry tata pomaluje swojej córce paznokcie, najlepszy tata da jej pomalować swoje. Co z tego, że razem z paznokciem różowe stanie się pół dłoni.
S: Jak się czujesz gdy wracasz do domu? O czym najczęściej wtedy myślisz? I dlaczego macie jamnika? Jakoś ta rasa do was nie pasuje... 
/Przyzwyczailiśmy się już, że bywają tygodnie, w których widzimy się przez kilka minut, mijając się w drzwiach, ale to wszystko i tak nie zmieniło tego, że powrót do domu to wielka ulga. Na misji tęsknotę trzeba odsuwać na bok, nie można się rozpraszać, jednak nieważne czy to dzień, tydzień, czy miesiąc, w końcu i tak to człowieka dopadnie. Dlatego wracając do domu, zawsze czuję się jakbym zrzucał wielki głaz z serca. 
/I cóż, jamnika udało mi się wynegocjować. Bucky chciał chihuahuę, stwierdzając, że skoro ludzie uznają, że najbardziej pasowałby to niego jakiś mocny, groźny pies, on adoptuje takiego, który kojarzy się z kobiecymi torebkami, i którego ubiera się w głupie ubranka. Ubranka pozostały, ale jamnika chociaż trudniej jest przypadkiem zdeptać. Zwłaszcza, że można go przeoczyć, ale zawsze się go usłyszy. 
B: O Ianie nieco wiem, a jak to było z Grace? No i czy to nie jest pięknie mieć połączenie siebie i ukochanego w połączeniu charakteru dziecka?
 Udzielam się w wolontariacie jednego ze szpitali dziecięcych, głównie na oddziale, na którym przebywają dzieci po amputacji. Są też takie, które od urodzenia nie mają rąk czy nóg. I nie ma wielu chętnych, by adoptować takie dziecko. A kiedy zobaczyłem Grace, to było... wiesz, jak miłość od pierwszego wejrzenia, Potem przyprowadziłem ze sobą Steve'a i już nie odpuściliśmy. 
/I dzięki Bogu Ianowi już bliżej do Steve'a, niż do mnie. Oszalelibyśmy, gdyby było odwrotnie.

Rozpoczęcie tygodnia Stucky (29.10-06.11) + notka tematyczna

N: Tydzień zamiast trwać od poniedziałku do niedzieli, trwa od soboty do piątku, ponieważ w następny weekend odpowiedzi pojawiać się będą dopiero wieczorem (przy dobrych wiatrach). Notka jest też pewnym wstępem do miniaturki opartej na wzywaniach "dzieci" i "Steve i Bucky poznają przyszłego zięcia". Notka miała pojawić się jednak najpierw w poniedziałek, dlatego daty się nie zgadzają.

***
Steve serdecznie nie cierpiał długich, dalekich misji, na które czasem wysyłało go SHIELD. Oznaczało to kilka dni z dala od domu, a je Steve znosił wyjątkowo źle. I nie tylko on. Rozłąka nie była dobra dla rodziny, a już zwłaszcza nie dla tak… oryginalnej jak ich. Dlatego wracając do domu zawsze czuł się tak, jakby ktoś zrzucił mu z pleców ogromny ciężar, jakby wreszcie mógł głęboko odetchnąć i rozprostować kości. Wreszcie zrzucić ciężką maskę Kapitana Ameryki, pozostawiając jedynie Steve’a Rogersa.

Potarł zarośnięty policzek, odrywając spojrzenie od mijanych za oknem znajomych zabudowań, i spojrzał na Sama:

— Wejdziesz? Ogarniesz się trochę. — Zlustrował wzrokiem jego wczorajszy wygląd i poobijaną twarz, na co Sam zaśmiał się tylko, kręcąc głową.

— Człowieku, jest trzecia rano i jedyną rzeczą, o której teraz marzę, jest rzucenie się do własnego łóżka.

Steve kiwnął głową, odpinając pas, gdy tylko wjechali na znajomy podjazd.
Uśmiechnął się, widząc ganek ustrojony dyniami, zniczami i sztucznymi pajęczynami porozwieszanymi między podtrzymującymi dach belkami. Na postawionym pod oknem bujanym fotelu siedział podniszczony strach na wróble z dynią zamiast głowy, a do drzwi wejściowych przybity został kościotrup. Żarówki w zewnętrznych lampach zostały wymienione na czarne i czerwone, ale mimo tego dawały wystarczająco dużo światła, by wszystko było doskonale widoczne.
Rozejrzał się jeszcze wokół, dostrzegając, że większość okolicznych domów także została już przystrojona. Najwyższy czas, w końcu już dziś Halloween.

— I właśnie za to lubię przedmieścia — skwitował Sam. — W mieście nie czuć tego klimatu.

— Więc się przeprowadź, droga wolna. Misty byłaby wniebowzięta — dodał, dając mu kuksańca. — Na przedmieściach jest wiele brudów do wyciągnięcia.

— Nie mów o niej twojej gorszej połówce, jasne? Nie da mi żyć. — Wskazał na Steve’a palcem. — Uszami wyobraźni już słyszę to jego „Uwielbiasz mnie tak bardzo, że aż znalazłeś sobie moje lustrzane odbicie” czy coś. Ugh, nie. Wolę odczekać.

Steve zaśmiał się pod nosem, wiedząc, że Sam ma racje. Mercedes była wyjątkowo charakterną kobietą, która – tak jak Bucky – nie lubiła przyznawać się do tego, że nie ma racji.
No i cóż, miała metalową protezę zamiast prawego ramienia. Co było raczej dość istotne w tym porównaniu.

— Niczego nie obiecuję. Wiesz, że jak mnie przyciśnie, wyśpiewam mu wszystko.

Sięgnął za siebie, chwytając swoją tarczę w dłonie.

— Wpadnij jutro — dodał jeszcze, zanim wyszedł z auta.

— Raczej dziś — poprawił go, na co Steve skinął głową, przyznając mu rację, i zamknął przednie drzwi, by otworzyć tyle i ściągnąć swoja torbę. — I masz to jak w banku, Kapitanie. Nie odpuszczę darmowym słodyczom. — Uśmiechnął się.

Steve pokręcił głową i zatrzasnął drzwi. Zasalutował jeszcze Samowi, który zamrugał światłami na pożegnanie i wycofał się z podjazdu, by odjechać w stronę miasta. Steve jeszcze przez chwilę odprowadzał wzrokiem samochód przyjaciela, a potem przerzucił pasek torby przez ramię i ruszył w stronę domu.
Z zewnątrz ich kąt wyglądał jak większość typowych, amerykańskich domów – ceglana podmurówka, biała elewacja, ciemna dachówka, czerwone drzwi, dobudowany garaż na dwa auta. Równo skoszony trawnik przed domem i ogrodzony drewnianym płotem ogród z tyłu. Chcieli by właśnie tak wyglądał. Zwyczajnie, nie rzucająco się w oczy. Nikt nie musiał wiedzieć o wzmocnionych ścianach, kuloodpornych oknach, drzwiach nie do wyważenia i azylu na piętrze.

Od strony podjazdu na ganek prowadził podjazd dla wózków, z którego Steve z westchnieniem podniósł niebieską deskorolkę Iana. Nieważne ile razy go upominali, i tak zawsze ją tam zostawiał.
Odłożył tarczę, opierając ją o ścianę przy drzwiach, i wyciągnął klucze z wewnętrznej kieszeni kurtki, w duchu modląc się o to, by Brooklyn i America nie usłyszeli brzdęku kluczy. Ich ujadanie obudziłoby mieszających po sąsiedzku Johnsonów, a on znów musiałby z samego rana wysłuchiwać ich reprymend o tym, że mogą sobie być superbohaterami, ale nie zwalnia ich to ze stosowania się do zasad prawidłowego życia w sąsiedztwie i do ciszy nocnej.
Przekręcił powoli klucz, starając się zrobić to jak najciszej, i wyłączył alarm, nim ten zdąży zaalarmować Bucky’ego, że ktoś wszedł do środka. Chwycił swoją tarczę i wszedł do środka, nie przejmując się zapalaniem światła. Widział doskonale w ciemności, wiec bez problemu uda mu się ominąć rozrzucone na panelach zabawki. Zamknął za sobą drzwi, ponownie uruchamiając alarm, i oparł deskorolkę o stojącą w przedpokoju komodę, jednocześnie odkładając swoje klucze do stojącego na niej koszyka.

Przystanął na środku przedpokoju, stawiając już jedną stopę na pierwszym stopniu schodów, i rozejrzał się wokół, głęboko wciągając powietrze. Wiedział, że wygląda teraz jakby pozował do magazynu modowego, co Bucky lubił mu wypominać, ale się tym nie przejął.
Ważne, że wreszcie był w domu. Te cztery dni były chyba jednymi z najdłuższych w jego życiu i nie wybaczyłby sobie, gdyby nie dotarł na czas i zawiódł Iana, którego obiecał zawieźć na jego pierwszą dorosłą imprezę halloweenową. Musiał też w końcu zobaczyć jego strój, o którym niczego nie chciał mu powiedzieć podczas jednej z ich telefonicznych rozmów.
Wszedł na górę, od razu kierując się do sypialni na końcu korytarza, ze zdziwieniem zauważając, że drzwi były uchylone. Bucky nigdy nie zostawiał uchylonych drzwi.

Wszedł do środka, podrzucając tarczę tak, by chwycić jej uchwyt, i stopą szerzej otwierając drzwi sypialni. Jednak nie zastał tam potencjalnego napastnika, który mógłby jakoś wtargnąć do środka, a jedynie wielką kulę futra na samym środku łóżka.

— Dlaczego mnie to nie dziwi? — spytał sam siebie, kręcąc głową z rozbawieniem.

America była ogromną mieszanką nowofundlanda i bernardyna, która charakterem przypominała łagodną owieczkę, przez co Brooklyn – krótkowłosy jamnik śpiący pod jej łapą, wszedł jej na głowę. Jednak prawdziwą królową tego domu i tak była Liberty, która patrzyła na Steve’a wzywającym wzrokiem, rozciągając się i drapiąc jego poduszkę.
Teraz nie miał jednak siły i ochoty z nią walczyć, więc odłożył jedynie torbę na stojący przy regale z książkami fotel i oparł o niego tarczę, uciszając przy gestem rąk. Nie chciał, by zerwał się i zaczęły na głos okazywać radość z jego powrotu, więc podszedł bliżej, klękając przy łóżku i zaczął drapać Americę za prawym uchem, a Brooklyna po długim, wyciągniętym brzuchu. Liberty ostentacyjnie zignorował.

— Shh, cicho, cicho. Już jestem — powiedział cicho, słysząc skomlenie Americii. — Gdzie jest Bucky, hm? — spytał, choć wiedział, że i tak nie uzyska odpowiedzi.

Wiedział jednak, gdzie powinien go szukać, więc poklepał psy po głowach i wyszedł z sypialni. Przystanął na moment przy pomalowanych na niebiesko drzwiach i uchylił je, zerkając do pokoju Iana.
Czasem ciężko było mu uwierzyć, że od momentu, w którym udało im się go adoptować, minęło już pięć lat. Niemal pięć i pół od dnia, w którym znalazł go w jednym z laboratoriów Hydry, i w którym rozpoczęła się ich szarpanina z SHIELD i systemem. I nie dało się ukryć, że udało im się to tak naprawdę tylko dzięki Fury’emu i jego wstawiennictwu. Przez ten czas wydarzyło się wiele, a on nie potrafił już wyobrazić sobie życia bez Iana. Bez niego, ani bez małej Grace. W pokoju której Steve był pewien, że znajdzie Bucky’ego. Zawsze to właśnie tam najpierw go szukał, gdy w środku nocy znikał z ich łóżka. Zwłaszcza w dni, w które Grace bardziej szalała z Ianem czy rówieśnikami, przez co nabawiała się niemałych siniaków od swoich protez. Steve cierpiał, kiedy ona cierpiała, wcierał maść, całował, żeby nie bolało, jednak wiedział, że Bucky, który wciąż cierpiał na chroniczne bóle kręgosłupa przez swoje metalowe ramię, potrafił zrozumieć to w nieco inny sposób.

Zamknął za sobą cicho drzwi, upewniając się, że nocna lampka w kształcie SpongeBoba jest zapalona, i skierował się do tych naprzeciwko, obklejonych dużymi naklejkami-słonecznikami, znacznie szerszych i znajdujących się tuż obok windy dla wózka.
Otworzył cicho drzwi, z tryumfem zauważając, że miał racje. Bucky spał, oparty o ścianę, siedząc w nogach łóżka Grace, trzymając kolorową książkę w dłoniach. Jednak już po krótkiej chwili, podświadomie czując, że ktoś go obserwuje, zatrzepotał rzęsami, budząc się, i otworzył oczy, patrząc wprost na Steve’a. Na początku nieco nieświadomie, nie dostrzegając tego, że Steve naprawdę tam stoi, jednak gdy tylko to do niego dotarło, drgnął i momentalnie się rozbudził. Przyłożył jednak jedynie palec od ust i delikatnie odłożył książkę na kolorowy, drewniany kufer na zabawki, który stał obok łóżka, i zacisnął zęby, powoli wstając z miękkiego materaca. Zbyt miękkiego, jak dla niego, ale nie on go wybierał. Tak, jak zdecydowanie nie on wybierał tęczowe zasłonki i dywan w kształcie serca, które idealnie komponowały się z wręcz przesłodzoną grafiką, którą Steve namalował na jednej ze ścian. Bucky aż dziwił się, że tworząc ten obraz, Steve nie dostał cukrzycy.

Bucky chwycił przód szarej koszulki Steve’a i wypchnął go z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Dopiero potem odetchnął i rozciągnął się, opuszczając wyciągnięte ramiona na barki Steve’a. Uśmiechnął się też szeroko, mówiąc:

— Wyglądasz jak gówno, Steven. Poważnie.

Steve zaśmiał, przyznając mu rację.

— To najromantyczniejsza rzecz, jaką dziś usłyszałem, Buck. Za to ty prezentujesz się cudownie w moich spodniach od piżamy — odpowiedział, na co otrzymał przewrócenie oczami, a potem głębokiego, mokrego całusa. I wiedział, że Bucky zrobił to specjalnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Steve zdecydowanie nie jest fanem ślinienia się nawzajem. Cóż, przynajmniej nie w taki sposób. Spojrzał więc na niego z wyrzutem i ostentacyjnie otarł usta. — Wiesz co, Bucky? Nie było mnie przez kilka dni, a ty znowu chcesz mnie wypłoszyć?

Bucky zaśmiał się krótko, odgarniając włosy z twarzy, i przysunął się bliżej, niemal mrucząc w policzek Steve’a:

—Ciebie? Nigdy. — Przejechał nosem po jego szczęce. — Chyba, że znów zgolisz brodę do zera. Wtedy będę bardzo rozczarowany… — przeciągnął, zanim pocałował Steve’a w usta.

Całowali się z przymkniętymi oczami, niemal na pamięć, doskonale wiedząc, jak to robić. Bucky pomrukiwał cicho, a Steve niemal spijał dźwięki z jego ust, ssąc jego język i dolną wargę, od czasu do czasu pozwalając sobie na użycie zębów.
Ostatnio widywali się zdecydowanie zbyt rzadko. Kiedy jeden wyjeżdżał, ściągany przez obowiązki z SHIELD, drugi zostawał w domu, próbując ogarnąć opiekę na dziećmi i ich domowym zoo, co niejednokrotnie okazywało się trudniejsze od ratowania świata czy tajnej misji pośrodku niczego. Zwłaszcza, że czasem wręcz tygodniami mijali się w drzwiach. To nie sprzyjało życiu rodzinnemu, więc Bucky kazał się Fury’emu pieprzyć, a Steve za niego przepraszał i próbował dojść do jakiegoś kompromisu.

— Mogę zatrzymać ją na jakiś czas — mruknął, wdychając zapach włosów Bucky’ego. Zawsze miały ten unikalny zapach, w którym można było wyczuć miętę i dym papierosowy.

Bucky trzepnął go w ramię.

— Ta, jasne, chwal się wzrostem, cholerny dupku.

Steve zaśmiał się, przyciągając go bliżej.

— Może pójdziemy do sypialni, wyrzucimy zoo z naszego łóżka i…

I najpierw weźmiesz prysznic, bo śmierdzisz. — Uśmiechnął się promiennie. — A potem zastanowimy się co dalej. Mamy… jakieś cztery godziny, zanim twój syn postanowi nas obudzić.

Steve uniósł brwi.

— Oho, teraz to mój syn? Co znowu zrobił?

— Wdał się w przepychankę z trzecioklasistą który zabrał zabawkę jego koledze. Znałem już kiedyś jednego takiego, który nie potrafił powstrzymać się od walki z większymi od siebie. — Zmierzył go znaczącym wzrokiem, uśmiechając się lekko.

— Ale bronił przyjaciela, więc się go nie wyrzekniesz.

Bucky’emu nie przeszłoby to przez myśl. Steve’owi także. To były ich dzieciaki i należało współczuć każdemu, kto postanowi skrzywdzić je w jakikolwiek sposób.

***

o.

Wydaje mi się, że Bucky te 9 miechów przeżywałby o wiele gorzej niż musiałby xD ale wyobrażam sobie Steve czytającego do brzucha xD
Życzę Ci abyś miała tego jak najmniej w tym roku xD
No właśnie, molestowanie jawne i nikt nie powie że to złe, że oni byli krzywdzeni.. Tylko by jeszcze mniejsze mundury zakladaliby xD
/O matko, to byłaby makabra. "Steve, stopy mnie bolą!", "Steve, pomasuj mi plecy!", "Dlaczego masujesz mi plecy, przecież mówiłem, że stopy mnie bolą, kretynie!", "Steve, gdzie moja kanapka?!", "Steve, dlaczego tu nie ma musztardy?! I nie obchodzi mnie, że według ciebie nie pasuje do dżemu z truskawek i sera ze szczypiorkiem!". "Steve, dlaczego to taka duża porcja? Uważasz, że jestem gruby, TAK?!", "Steve, chce pizzy!". "Steve, przytul mnie". "Nie dotykaj mnie, zdrajco, przecież uważasz, że jestem gruby!". I tak przez dziewięć miesięcy.
/Och, w tym roku? Więc od stycznia znów mogą mnie dręczyć :P?
/Może powinnyśmy się cieszyć, że Bucky nie dostał takiego munduru jak Yelena? Jasne, ma bardzo ładny brzuch, ale jego widok za bardzo rozpraszałby jego wrogów. I wtedy już zupełnie wyglądałby, jakby wyrwał się z sesji BDSM.
H: Wynajmij surygatkę? Szkoda marnowania genów? 
 Nie chcę surygatki, ponieważ nie chcę mieć dzieci. Może kiedyś doznam olśnienia i zmienię zdanie, ale teraz jestem pewna swojej decyzji.
S: Skąd pewność że Pym nie oszuka was? Ou ale nowe zabawki zawsze mile widziane, nie? Jaka jest twoja ulubiona broń? 
 Hank Pym głośno mówi o tym, że Tony jest jak Howard, i że nie popiera żadnej z jego decyzji. Do tego w naszych szeregach mamy jego córkę i Scotta, więc nie miałby powodu, by nas zdradzić. Niczego by na tym nie zyskał, wręcz stracił. I cóż, nie mam żadnej ulubionej broni, zawsze korzystałem głównie z tarczy, ale ostatnio przekonuję się do broni palnej. Bucky pomaga mi się podszkolić. 
B: Dla pocieszenia bądź pogorszenia nastroju. Jestem bardziej twoją znajomą niż jego.
 Nie mówię, że nie mam znajomych. Mówię, że nie szukam przyjaciół.
 

RIVOLETTA

O tym że jest jak kot łatwo się domyśleć. Taki wybredny i obrażający się za byle co kocur.
Ja osobiście uwielbiam książki Ricka Riordana, jego książki są głownie przygodowo-fantastyczne. Jednak moją ulubioną książką jest intruz Stephanie Meyer.
U mnie jest taka sytacja że chce przeczytać kilka książek i mam trochę czasu ale brak pieniędzy wszystko utrudnia.
/Do tego pogłaskaj go wtedy, kiedy ty masz ochotę, nie on, a rzuci się z pazurami. Ale wystarczy założyć strój do tresury psów policyjnych, rękawice spawalnicze i można się przytulać.
/O tak, ceny książek czasem bolą. Zwłaszcza, gdy biblioteki w okolicy mają wyjątkowo ograniczony wybór i małą ilość egzemplarzy do wypożyczenia. Ale czasem można złamać prawo i skorzystać z chomikuj. Tak w ostatniej desperacji :P
S, Jak można Hitlera uznawać za dobrego i sprawieliwego polityka? On wyżynał ludzi tylko za ich pochodzenie i wiare.
 Witam więc w świecie, w którym politycy wydający rozkaz pojmania i w razie sprzeciwu "pozbycia się" ludzi tylko za ich pochodzenie i za to, jacy są, mają rzesze wielbicieli. Osobiście nie widzę różnicy. 
B, A moja mama mówi że za mało śpię.
Potrafisz przetrawić kwas?
Lubisz koty?
 Tylko wiesz, ja jestem lekko zmodyfikowany i bez snu, jedzenia czy wody pociągnę znacznie dłużej niż ty. Do tego tak, przetrawię kwas. Wyjdę z tego z kilkoma poparzeniami, które szybko się wyleczą, ale od tego nie umrę. Z truciznami to samo. Nie wiem, ile musieliby we mnie tego wlać, żeby podziałało. I pytanie o tym, czy lubię koty, po spytaniu o to, co jestem w stanie przetrawić, zabrzmiało nieco dziwnie. Ale ta, te futrzaki nie są złe.