N: Wiem, że niektóre fragmenty mogą wydawać się trochę dziwne, a Bucky może wyjść na dziwnie łatwowiernego, ale zostanie to niedługo wyjaśnione. Już w #28. Za którą pewnie nieźle mi się oberwie.
22
lutego 2016
/Stawałem się coraz mniej cierpliwy.
/Nadal potrafiłem spędzić godziny w bezruchu,
czekając na swój cel – oczywiście, że potrafiłem, jestem cholernym snajperem – ale
stawałem się przy tym coraz bardziej nerwowy.
Tak jak teraz.
/Odrzucam za siebie
zgniecioną puszkę po – kolejnym –
energetyku i ponownie w pełni skupiam się na broni. Puszka uderza z cichym
brzdękiem o ścianę. Irytujące.
/Poruszam się niespokojnie na blacie
dosuniętego do okna biurka i skupiam wzrok – skupiam się, muszę się skupić – na oknie pokoju hotelowego, w
którym zameldował się cel.
Brown, Arnold.
Członek
zarządu Hydry, finansujący sporą część jej arsenału.
/Pamiętam go.
/Był tam.
Nie raz. Dobijał targu z Pierce’m, z uśmiechem na cholernej twarzy płacił za wynajętą usługę. Pamiętam wszystko, co
kazał mi zrobić. Dokładnie. Z najdrobniejszymi szczegółami. Każde pociągnięcie
za spust, każdą podłożoną bombę, każde pchnięcie nożem, każdy cios. A także
każdy kolejny reset.
/Te
wspomnienia wróciły do mnie już dawno. Takie zawsze wracają.