#1 N, w innych rękach nożo-maszynka zdziałałaby cuda.
Bucky chyba rumuńskiego nie znał, nie? Ech, zawsze wywieje niektórych nie wiadomo gdzie. Pół biedy, że to nie żadna Amazonia.
#2 "Matka lwica" rozwaliła system!
Czułość Bucky'ego jest taka... dziwna. Nieoczekiwana. Nagła. Całościowo wygląda to niesamowicie, muszę przyznać. Kilkukrotnie miałam wrażenie, że czułość wypłynęła, bo jak nikt inny Bucky rozumie tego biednego dzieciaczka. Trochę się boję, co będzie dalej.
/Z tego, co wiem - nope, nie znał. Jeśli miał dobry dzień, potrafił biegle mówić po angielsku, rosyjsku, niemiecku i japońsku. Zna też kilka zwrotów w języku francuskim, ale z rumuńskim nie miał chyba żadnego większego kontaktu. Ale ten filmowy może nim biegle władać, kto wie.
/Powiem tak - w tej miniaturce nie planuję żadnej, wielkiej dramy. Wręcz przeciwnie, skończy się to dobrze i choć po drodze będzie kilka przeciwności, nie będą one wielkie. Czasem nawet ja mam dość dramy i wiecznego dręczenia Bucky'ego.
/I jeszcze zapytam - jak wyszła mi Natasha?
/Powiem tak - w tej miniaturce nie planuję żadnej, wielkiej dramy. Wręcz przeciwnie, skończy się to dobrze i choć po drodze będzie kilka przeciwności, nie będą one wielkie. Czasem nawet ja mam dość dramy i wiecznego dręczenia Bucky'ego.
/I jeszcze zapytam - jak wyszła mi Natasha?
James, okej, zwracam honor. Masz dar przekonywania, nie ma co.
Wiara i fakty to dwie różne sprawy. Spełnienie "potrzeby serca" też jest korzyścią. Tą nieuświadomioną, bo robiąc coś "bezinteresownie" możemy się nawet nad tym nie zastanawiać i nie odbierać w kategoriach strat i korzyści. Nie znaczy to jednak, że takie spełnienie nie jest albo stratą albo korzyścią. Ale że z czym się myliłeś, bo chyba zgubiłam wątek?
/W czym się myliłem? Wiesz, tyle tego, że już nie bardzo wiem, o co chodziło w tym przypadku. Zapewne chodziło o coś z bezinteresownością. Tak strzelam.
N, to chyba byłoby lepsze niż rosyjski.
OdpowiedzUsuńTrochę mnie uspokoiłaś :P
Nataszka? Końcowy dialog przypominał mi ją z CA:TWS i AoU. W sumie podobieństwo wydaje się niewielkie, bo w tym pierwszym raczej odwodziła Capa od mieszania się w sprawy WS, ale wiadomo: tutaj jest już po wszystkim, więc i jej stosunek do WS jest inny. Cmok za to jest specyficzny i idealnie pasuje. Poza tym wydała się taka melancholijna, co z kolei przypomina nieco Natashę z obu w/w pozycji. Nie jest tak ironiczna, ale w sytuacji, w jakiej się znaleźli, ironia nie byłaby adekwatna, więc to dobrze, że jej aż tyle nie ma. Jak dla mnie ok. Nie mam zastrzeżeń.
Jamie, żartownisiu ty. Nieważne.