5 grudnia 2015

Avada Simpson

uch.. powiedzmy że temat Gwiezdnych Wojen jest już zakończony. Co ty na to?
Odpowiadam trochę później, więc muszę ci powiedzieć że #16 skradło moje serce ^^
To ja zaczęłam oglądać jakoś w połowie 2 sezonu. Też najbardziej lubię Rumplestiltskina, ale ulubiona postać żeńska to Ruby \ Czerwony Kapturek. Co sądzisz o grze Pana Stana? (Przyłapałam się na tym że gdy mówię o jakimś aktorze, to dodaję zawsze pan przed nazwiskiem. Skutek uboczny czytania twoich dzieł :D)
To jeszcze napełniło mnie przerażeniem. Buckyś poradzi sobie sam. Ale czy będzie hmm... z nim ok? Tak duchowo? 
/Naprawdę brakuje mi Jeffersona w OUaT, bo była to naprawdę świetna postać i wielka szkoda, że twórcy nie chcą zrobić recastingu. Jasne, pan Stan był świetnym Kapelusznikiem, ale nie ma co się łudzić, że wróci do serialu. A z innym aktorem można by poruszyć temat np. matki Grace, bo ciekawi mnie to, kim była, i jak zginęła.
/Naprawdę cieszy mnie to, że Ruby (i Mulan! Mulan jest boska) pojawiła się w odcinku "The Bear King". Przynajmniej dla nich warto było go oglądać. 

/A czy z Bucky'm będzie ok? Cóż... zerknij na #17 :P Bardzo cieszę się też z tego, że #16 się spodobała.
 I powiem tyle - Yelena jeszcze kiedyś wróci.
Taak, niby masz rację. Właściwie masz całkowitą rację, i teraz to moje stwierdzenie wydaję mi się głupie.
Poczułam się okropnie głupio, i niekomfortowo. Czasami nie myślę zanim coś napiszę. Przepraszam. Wcale nie sądzę, że jesteś gościem który tylko wszystkich zabija. Po prostu kiedyś... torowałeś sobie drogę do celu i nie zważałeś na ofiary, i właśnie do tego się odniosłam. Teraz przez długi czas, przecież nikogo nie zabiłeś. Nie licząc agentów Hydry oczywiście. Zrobiłeś już bardzo dużo. Nie jesteś marionetką, potrafisz samodzielnie myśleć, i nie ulegasz wpływom. (Prawda?) Dajesz sobie bardzo dobrze radę. (Nie licząc spania.) Jeślibyś się postarał to odkryłbyś że potrafisz robić dobrze dużo innych rzeczy. Po za tym zrobić duże bum, to wcalę nie jest wielki wysiłek i często zdarza się przez przypadek.
Próbówka, jednak chyba lepsza rzecz niż twoje treningi. Bez urazy.
Koszmar, to nie do końca dobrane słowo. Po prostu masz pecha. Ale nawet tobie czasami zdarzały się lepsze momenty. Co by zmieniła twoja śmierć TERAZ? Nic.
Nie chciałam być nietaktowna. Czasami powiem coś co ma ci poprawić humor, a wychodzi źle. Przepraszam, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić i nie chcę.
Cholernie, ci nie wierzę.
/Nic dziwnego, że wydaje się głupie, skoro takie właśnie było. I nie ukrywam, że czuję satysfakcję z tego, że tym razem to nie mi wymsknęło się coś niestosownego, coś, co kogoś uraziło, albo wszystko spieprzyło. Poważnie, miła odmiana. 
/A skąd pewność, że nikogo nie zabiłem? Może odnalazłem dom Laury Brown, jednej z byłych agentek Hydry. Udało jej się uniknąć kary, mieszkała szczęśliwie w domku na przedmieściach z córką i psem. Wszedłem do domu tylnymi drzwiami, łatwo było wyłączyć alarm. Jej córka siedziała przy kuchennym stole. Zaczęła krzyczeć, gdy mnie zobaczyła. Brown zbiegła ze schodów, miała broń, ale mój widok przestraszył ją na tyle, że spudłowała. Zabrałem pistolet i przybiłem jej dłoń nożem do blatu, by się nie wyrywała. Potem posadziłem jej córkę po drugiej stronie stołu i oddałem Brown pistolet, pozostawiając jej tylko jeden nabój. Powiedziałem, że jej nie zabiję, jeśli zastrzeli małolatę. Że zostawię ją i odejdę. Była tak zdesperowana, że uwierzyła. Jej mała Abby płakała i błagała, ale ta zdzira wolała ratować własny tyłek i strzeliła jej prosto w głowę. Poderżnąłem jej za to gardło. A może nie zrobiłem żadnej z tych rzeczy, po prostu wymyśliłem wszystko na poczekaniu. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że obie wersje są równie realne, co?
/Mam tyle samo siły, co Rogers. Jestem jednak lepiej wytrenowany, co daje mi przewagę. A raczej dawało, bo z najlepszego zabójcy na świecie zmieniłem się w... to, czym jestem teraz.
/Nie radzę podejmować prób rozbawienia mnie, bo zazwyczaj nie kończą się one tak, jak powinny. Mało rozrywkowy typ ze mnie.

#17 Bucky

poleca zerknąć na to przed przeczytaniem. Może ktoś skojarzy panią ze zdjęcia. Wykapana córeczka  tatusia, telepatka, która potrafi nieźle namieszać człowiekowi w głowie. I to bardzo dosłownie.

***
5 grudnia 2015 r.

/Wszędzie panuje cisza, cholernie przenikliwa cisza, przerywana tylko chrzęstem śniegu pod podeszwami moich butów. 
/Przystaję przy dwóch potężnych, betonowych słupach - pozostałościach dawnej bramy - i rozglądam się wokół. W oddali, skryte za drzewami, majaczą pozostałe fragmenty ogrodzenia: części murów, zardzewiałego drutu kolczastego i ruiny wieżyczki strażniczej. Naciągam szal wyżej na twarz, starając się ukryć ją przed zimnym wiatrem, i po raz kolejny przeczesuję otoczenie wzrokiem. Kiedyś potężna, budząca strach baza podzieliła los Rzeszy i skończyła jako kupa gruzu. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Tak jak Hydrze udało się przetrwać, tak baza nie zginęła podczas zbombardowania pod koniec czterdziestego piątego.

Astrid Löfgren

N, chyba by mnie automatycznie odrzuciło i to nie przez fakt, że to by było bardzo "homo", nawet nie przez to, że w ogóle razem wskoczyli w jezioro, bo przecież czasem mężczyźni tak robią, szczególnie w kiepskich warunkach, kobiety zresztą również, ale już mi się wytworzył tak skrzywiony obraz ich komiksowych pierwowzorów, że to zwyczajnie aż boli. Ale fałszujący wujaszek Buck? Zawsze!
Właśnie to wygląda dość dziwnie. Początkowo nie wysunęłam nawet podejrzeń, że to może być ukazanie tej super szybkości. To by było najbardziej prawdopodobne, tylko dlaczego w takim razie nózie są w porządku. I w takiej głupiej pierdółce jestem w stanie wyszukać nie wiadomo co. Standard.
/Komiksowe Howling Commando znacznie różniło się od tego, które znamy w MCU - Cap miał tam swoich Invaders, a HC było oddziałem Nicka Fury'ego, więc komiksowe odpowiedniki nie mają tu tak naprawdę wielkiego znaczenia. A że komiksowe Stucky to już niemal kanon... Cóż, i tak nie pokazuję ci wszystkiego :P
/Wiele plansz ze starych komiksów wygląda dość dziwnie (ten jest z bodajże wczesnych lat pięćdziesiątych), więc zwyczajnie przestałam zwracać na to uwagę. Serio, nie widziałam tej ręki, aż o niej nie wspomniałaś.
James, w jakichś konkretnych sytuacjach czy po prostu wtedy, kiedy już organizm nie wytrzymuje?
O, czyli zmiana. Pamiętam, że nie chciałeś spać przez ból, który sen wywoływał. To chyba dobrze. Myślisz, że naprawdę byłoby łatwiej, gdyby nie dobijała cię samotność? To wydaje się oczywiste, ale wiesz... Nigdy nic nie wiadomo.
Dlatego to ja mogę mieć nadzieję, że to pomoże, a ty zachowaj co do tego pewien dystans, by później nie mieć na głowie kolejnego, nieprzyjemnego napięcia związanego z zawodem. A mam nadzieję, bo wiem, że to możliwe i wiem, że to się może zdarzyć. Nie musi, może być różnie, ale z tego, co obserwuję, metoda zapoznawania się ze swoimi prywatnymi rzeczami jest całkiem przydatna w całym tym trudnym procesie.
Masz jakąś motywację, by zacząć w końcu czuć? Czy po prostu podchodzisz do tego tak, że wiesz, że powinieneś i tyle?
/Czasem organizm sam się wyłącza, by móc trochę się podładować. Najpierw jednak przestaje działać ten cholerny kawał żelastwa, który mam doczepiony do kości. Wysysa ze mnie energię jak pasożyt, więc gdy jestem zbyt słaby, wyłącza się. A ja robię się jeszcze słabszy, bo wszystko boli mnie wtedy, jakby ktoś wyrywał mi kości na żywca.
/Nie mówię przecież, że marzę o przespaniu całej nocy. Dwa, góra trzy kwadranse by wystarczyły. I problemem nie jest tu brak towarzystwa sam w sobie, a to, że dawało mi to zabezpieczenie, bo gdy ja spałem, ona nie. To zmniejszało szanse na zaskoczenie. 
/Minęło szesnaście miesięcy. Przez ten czas zawiodłem się już tyle razy, że kolejny raz nie zrobi na mnie wielkiego wrażenia. Chyba już się do tego przyzwyczaiłem. Ale hej, widzę kolejny pozytyw. Szesnaście miesięcy.
/A jak mam się tego nauczyć, co? Tego nie da się znikąd wyczytać.