21 czerwca 2016

Czarna Herbata

Ja Nataszę lubiłam jakiś czas, a później mi się przejadła. Dla mnie jest trochę zbyt… nie wiem. Sztuczna nawet na sztuczny świat Marvela. A co do figury, może ta pani ma bardziej pasującą, ale ja jako ja osobiście bym chciała mieć taką jak Scarlett. Może rzeczywiście bym obejrzała o niej film, nawet więcej, chętnie bym obejrzała początki Czarnej Wdowy, za czasów szkolenia. Ale wtedy z odpowiednią aktorką? Wiekowo oczywiście, a nie znów dorośli, którym zrobią kitki i mamy nastolatków. Phi. Ja od kilku dni już nie należę do nastolatków, a nadal wyglądam jak dzieciuch. 
Ale błąd. Serio. Trochę taki…. Bardzo mocny? Kurcze, co im szkodziło zostawić normalną datę?
/Figura to kwestia gustu, to oczywiste. Stwierdziłam po prostu, że pani Moneymaker z figury pasowałaby bardziej, bo wszystkie Wdowy były wysokie, smukłe i umięśnione (i miewały biusty większe od głowy, ale to przemilczmy). A tak wychodzi na to, że kobietka o figurze pani Scarlett ma tyle pary - a może nawet więcej - co o wiele bardziej umięśniony i niemal równie dobrze przeszkolony mężczyzna. Co jest trochę śmieszne. Ale dobrze, nie wymagajmy realizmu od tych filmów.
/Wątek szkolenia i RR został lekko muśnięty w jednym z odcinków w pierwszym sezonie "Agentki Carter". I osobiście o wiele bardziej od kolejnego filmu o dziecku szkolonym na radzieckiego agenta (weźmy choćby "Salt" i zmieńmy Nataszę Czenkow na Natashę Romnaoff, a wyjdzie prawie to samo), obejrzałabym choć krótki serial o Clincie. Facet ma naprawdę ciekawą historię, a został tak zaniedbany. 

/Bucky ma trzy daty urodzenia (1916, 1917, 1922 - czyli rozbieżność aż o sześć lat) i dwie daty śmierci (1944, 1945), a ty uważasz, że pomyłka o jeden dzień to błąd :P? To Marvel. Tam jest pełno niespójności.

+ W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że Bucky'emu z zarostem do twarzy. Niech nie dają mu się golić.
Falcon: Szkoda. Chętnie dowiedziałabym się jakim cudem one pokazują środkowy palec grawitacji w tak spektakularny sposób. I uważam, że dron jest uroczy. Przez chwilę chciałam zapytać o źródło wrogości wobec Barnesa, ale potem przypomniałam sobie, że popsuł Ci skrzydła, omal nie zabił i generalnie był ostatnim dupkiem, więc sama sobie odpowiedziałam. Chyba, że jest jakiś inny powód, dla którego nie przesunąłeś fotela.
/Jestem tak niesamowity, że nauczyłem się ignorować coś takiego jak grawitacja. Nie no, tu ci nie pomogę, bo nie ja te skrzydła skonstuowałem. Ja tylko na nich latałem.
/No i dziękuję ze poparcie w kwestii Redwinga. W końcu ktoś mnie zrozumiał i poparł. To był świetny dron, który uratował nam tyłki, gdy taki jeden gość z metalową ręką, którego imienia wymieniać  nie będę - to Barnes - nic nie robił, tylko wylegiwał się z tyłkiem na podłodze i psioczył. No i nasz - czyli Steve'a - ukochany Bucky niemal nie zabił mnie z jakieś trzy razy. Ale nie trzymam urazy, nie jego wina. Chociaż nie, cztery razy, bo ostatnio ukradł mi kawę, kiedy ledwo doczołgałem się do ekspresu, I tego to już nie wybaczę. .
S: Nie odstałam ślicznego brzucha z ABS-ami, żadnych dodatkowych mocy, jedynie przestałam chorować, więc zakładam, że to jednak był po prostu skuteczny lek. I nie mam go już od dawna. A co do byłego Kapitana, to raczej stan umysłu niż tytuł z nadania. Kapitan jest tylko jeden. Zasalutowałabym, ale nie salutuje się do pustej głowy.
/Tylko ostrzegam. Jakby kiedyś odmówili wpuszczenia cię na pokład samolotu, mogłabyś już znać powód. Nie obchodzi ich to, jak objawia się mutacja, ale to, ze w ogóle występuje, co czyni z takiej osoby potencjalne zagrożenie. Ale skoro to nie to, pozostaje pogratulować skutecznego pozbycia się problemów ze zdrowiem. Mi niestety leki nie pomagały. Pomogło dopiero zostanie wojskowym eksperymentem. Ale skutecznie wyleczyło mnie to z astmy czy choćby daltonizmu. 
/A co do Kapitana... Cóż, czasem to miano zwyczajnie ciążyło.
B: Nazywanie panem jest oznaką szacunku, tak mnie mama nauczyła. Od czterech dni jesteś ode mnie starszy o dziewięć lat. Fakt, nie wyglądasz na starego. I może nie zaliczam się do licznej grupy, ale uważam, że z zarostem ci do twarzy.
/Super, cieszę cię, że dobrze cię wychowała, ale ja tego nie lubię i mam do prawo nie chcieć, żebyś się tak do mnie zwracała. Więc tego nie rób.
.I mam gdzieś to, czy jakiejś grupie podoba się moja broda lub nie. Mi się podoba, więc nie mam najmniejszego zamiaru jej golić. Jeśli komuś to nie pasuje, może nie patrzeć.

Czarna Herbata

To kojarzę z Twoich wcześniejszych wpisów, mam w zakładce "do przeczytania", ale dopiero po sesji, bo teraz na tyle rozdziałów nie mam czasu. 
"Poza tym, chcesz dodać Natashy kolejnego faceta do obskoczenia? I tak już ma taką, nie inną opinię." A fe, nie. Ja tam się zastanawiam jakim cudem ona jeszcze nie padła na jakąś chorobę weneryczną. Dla mnie Natasza jest zbyt przepakowana i zawsze się cieszę jak jej ktoś złoi tyłek, serio! Super-wspaniała-piękna-młoda-niedopokonania. Tylko figury zazdroszczę, ale to raczej pani Scarlett niż Nataszce.
Pani Stark moim zdaniem była za brzydka i jakaś taka nijaka. Błagam, to był Howard, playboy w młodości (niedaleko pada jabłko od jabłoni), bogacz i tak dalej.
/Cóż, osobiście przeczytałam go na dwa podejścia, ale miałam taki komfort (haha...), że przez połamaną nogę byłam chwilowo uziemiona i mogłam pozwolić sobie na zmarnowanie czasu. Ale nie żałuję, bo to naprawdę dobry ff.

/Zastanawia mnie jedno - ponoć Natasha ma tylu fanów, ponoć tyle osób pragnie filmu o niej, więc... Dlaczego natykam się niemal wyłącznie na osoby, które jej nie lubią lub chociaż za nią nie przepadają :P? Swój do swego ciągnie czy co? 
W CA:CW rozbroiło mnie to, że kiedy Rumlow wrzucił Natashę to wozu, ta w kilka sekund wyważyła opancerzone drzwi i choć granat wybuchł jej tuż za plecami, nie zepsuła się jej nawet fryzura. Ja rozumiem, że to ona była najsłabszym ogniwem New Avengers i trzeba było pokazać jaka ona jest super, ale mogli zrobić to w jakiś sensowny sposób. I a tam Scarlett, to jest najlepsza Wdowa! A teraz tak poważnie - Heidi Moneymaker  (co łatwo zauważyć - np. klik), która gra we większości scen walki Wdowy, ma figurę o wiele bardziej pasującą na Black Widow.
/Cóż, komiksowa Maria wyglądała mniej więcej tak. Ja wiem, że ta w CA:CW nie była już najmłodsza, ale brakowało jej... tego czegoś. A kiedy Zemo tak bardzo próbował wyciągnąć od wszystkich raport z misji z 16 grudnia 1991, przez chwilę miałam ochotę się śmiać i pomyśleć, że nic dziwnego, że nikt nie chce nic mu powiedzieć, skoro Starkowie zginęli 17 grudnia... 
Falcon: Dzień dobry, cześć! Mogę dotknąć skrzydeł?
/Bardzo chętnie dałbym je poodtykać, ale problem w tym, że skonfiskowano mi je przed odsiadką w Raftcie. Ale kiedy tylko dostanę nowe, dam znać.
S: Tu możemy sobie przybić piękną piąteczkę - polepszyło mi się dopiero po osiemnastce, przestałam chorować co zimę. Może ten syropek ziołowy to miał jakiś dziwny skład. Może niedorobione serum? MAMOOOOO? Nie spodziewałam się, że jesteś tak sympatyczną osobą, na prawdę.
/Może nie powinienem niepotrzebnie wszczynać paniki, ale większość mutacji, które przeszli Nieludzie w ostatnim czasie, ujawniła się właśnie przez kontakt z lekami, w których składzie znalazły się zainfekowane przez terrigen składniki. Więc jeśli wciąż masz ten syrop, lepiej sprawdź skład. Taka mała rada od Kapitana Ameryki. Byłego, ale jednak, prawda?
/No i cóż... dziękuję za komplement?
B: Raczej doradzam, panie Barnes, bo w chwili obecnej pana sytuacja jest gówniana, oględnie rzeczy ujmując. Przyniosłabym coś jako fajkę pokoju, ale nie wiem, co by panu pasowało, panie Barnes. Tak że unoszę dłonie w obronnym geście i już nie drażnię.
/Wiesz, że tak naprawdę to ja nie mam nawet trzydziestki? Jestem rocznik dwudziesty drugi*, na początku czterdziestego piątego miałem taki drobny wypadek z udziałem pociągu, co daje lat dwadzieścia trzy. Jeśli pozliczać czas, zanim mnie pierwszy raz zamrożono, czas między kolejnymi lądowaniami w lodówce, i doliczyć do tego ostatnie dwa lata, wciąż nie jest tego wystarczająco, żebym przekroczył trzydziestkę. Także jestem od ciebie starszy o jakieś kilka lat. Więc nie denerwuj mnie  i skończ z tym "panem Barnesem", bo to był mój świętej pamięci papa. A ja nie mam dziewięćdziesięciu lat, a sporo mniej. Mam sporą dziurę w życiorysie.
*Data urodzenia z wyciętej sceny z "Avengers" oraz jego karty dołączonej do boxa kolekcjonerskiego. Wolałam nie brać daty narodzenia z CA:WS, ponieważ na jednej tablicy pojawiły się dwie - 1916 i 1917, co raczej nie stanowi rzetelnego źródła informacji.

O.

Dzięki za podpowiedź xD Haha i pewnie je też piekł Steve'owi xD
Ale nigdy do tego nie dojdzie, mówię ci.. Oni tylko Stucky od Ciebie zgapią xD
Marvel to Ameryka, wszystko jest wyjaśnione ;D ciekawe gdyby nas zobaczyli to do jakiej nacji by wpakowali xD
/Akurat ciastka to on lubił chyba tylko jeść :P Wiesz, nieczęsto miał ku temu okazje, wiec korzystał, gdy ta tylko się nadarzyła. Miał skubany dobre geny, że figurę zachował. Albo to zasługa kilku etatów/treningu wojskowego (zależy od uniwersum)?
/Patrząc na to, co teraz Marvel wymyśla, chyba nie chcę, by tknęli Stucky. Jeszcze by do skopali.
/Do jakiej nacji czy do jakiej grupy wiekowej? Patrząc na to, jak wyglądają dla nich nastolatkowie, my zostałybyśmy ewentualnie paniami w kwiecie wieku. 
F: Dzień dobry Ptaszku, co tam zaćwierkasz?  
/Sokoły nie ćwierkają. Sokoły wydają piski, kiedy się komunikują. I nie, nie będę piszczał.
S: A ty nie masz? 
/Powiem tak - mam problem, by choć myśleć o Bucky'm w zasugerowany przez ciebie sposób. On jest jak mój brat. Więc proszę, nie ciągnijmy tematu.
B: Możesz być urażony zajadając te ciastka? Wygodne macie te łóżka, nie dziwię się, że nie chcesz wstawać z niego.
/Nie. A te łóżka wcale nie są wygodne. Są zbyt miękkie. Naprawdę, już podłoga jest wygodniejsza.

Czarna Herbata

Such a shame, poczytałabym jakiś dobre ff.
Gdzieś mi się kojarzy było tylko wspomniane, że jego matka była wiolonczelistką, ale nie jestem pewna czy on to powiedział, czy wyniknęło jakoś z fabuły; w każdym razie strata nie była nigdzie tak mocno zaznaczona, ba! Można by sugerować się, że on w ogóle był oziębły wobec rodziców, skoro wspominał, że miał do czternastego roku życia niańkę. 
A Wanda się żali, bo filmom od Marvela brakuje generalnej konsekwencji. Bohaterów boli to, że giną ludzie, po czym rozpieprzają pół miasta. Bohater ma PTSD, a za chwilę go nie ma. Bohater zmienia poglądy jak chorągiewka. Nie zapominajmy o amnezji – najpierw Nataszka mówi, że nie zna Winniego, a później w CA: CW mamy sugestię, że jednak nawiążą do znajomości tych dwojga za czasów KGB.
/Osobiście bardzo polecam "Człowieka na moście". Postacie (szczególnie Tony) są naprawdę kanoniczne, wątek Stucky nie jest zbyt nachalny i to właśnie głównie dzięki niemu przekonałam się to tego pairingu. Wcześniej był mi obojętny.
/Przypominam sobie tylko, że Howard w IM2 zawołał "Mario, zabierz go stąd" czy coś w tym stylu. Ale równie dobrze mogło chodzić o jedną z nianiek. I muszę też przyznać, że zupełnie nie tak wyobrażałam sobie panią Stark. 

/Osobiście nie odebrałam słów Natashy w ten sposób. Wydaje mi się, że chodziło jej raczej o to, że powinien przypomnieć ją sobie z Waszyngtonu, lub przypomnieć sobie to, że jest przyjaciółką Steve'a. Nie dopatrywałabym się tutaj niczego głębszego (Poza tym, chcesz dodać Natashy kolejnego faceta do obskoczenia? I tak już ma taką, nie inną opinię.), bo Natasha jest zwyczajnie zbyt młoda, by mieć jakiekolwiek powiązania z Winniem. Urodziła się w 1984, jako 18/19 lata wciąż była szkolona w RR (nikt nie wmówi mi, że w retrospekcji z AoU miała mniej), więc mamy już rok 2002/2003. Akcja pierwszego IM dzieje się bodajże w 2009 roku, a tam Natasha była już zaufaną agentką Fury'ego, więc musiała być w SHIELD od dłuższego czasu. Więc nie zostaje zbyt wiele czasu na to, by wyrobiła sobie jakąkolwiek renomę w światu szpiegowskim. A nie, przepraszam, toć ona już jako sześciolatka pracowała w KGB ;) Żeby chociaż zamiast tego nieszczęsnego KGB pojawiło się GRU (w którym działała inna komiksowa Wdowa - Yelena Belova) i już bardziej trzymałoby się to kupy. Ale po co, KGB fajniej brzmi.
S: Akurat powiem Ci, Kap, że się uśmiałam, choć to chyba efekt tego, że głowę lasują mi studia i tam nikt nawet nie próbuje żartować. W porównani do ludzi z którymi przebywam, jesteś urodzonym komikiem.
Ale jaki ja miałabym ubaw z pieczenia! Mogłabym mieć cień nadziei, że chociaż w czymś będę lepsza. Zawsze możemy wymienić się przepisami – mojej nie da się popsuć, chyba, że zapomnisz wyłączyć piekarnik i pójdziesz ratować świat, co w najbliższej przyszłości raczej Ci chyba nie grozi.
/W takim razie muszę przyznać, że chyba współczuję uczelnianego towarzystwa. Jeśli ktoś ma gorsze poczucie humoru ode mnie, musi być naprawdę źle.
/Moja mama nauczyła mnie to piec. Często byłem zbyt chorowity, by choć wyjść z domu, więc kiedy tylko mogła sobie na to pozwolić, starała się zorganizować mi jakoś czas. Nie miałem zbyt wielu znajomych, co dopiero mówiąc o przyjaciołach, zanim nie poznałem Bucky'ego, więc zdarzało się, że nie miałem co z sobą zrobić. 
B: Byś się zdziwił Buck, dzisiejszy świat to w główniej mierze pieprzona biurokracja. Koleś, który miał na sumieniu około trzysta osób, cywili, nie działając pod wpływem nienaturalnych modyfikacji dostał od Unii Europejskiej odszkodowanie bliskie czterdziestu tysiącom euro oraz odsiadkę w całkiem luksusowym więzieniu, bo go torturowali. A Ciebie może nie?
Jak tak poczytałam o wyposażeniu, to stwierdziłam, że ma lepsze warunki niż ja na wolności, darmową siłownię, Play Station. Wierz mi, na świecie są ludzie, których bardziej nienawidzą niż Ciebie. Wiesz kogo interesuje, że zabiłeś tylu ludzi? Tylko bezpośrednie osoby, które je straciły. Poza tym większość tych spraw uległa przedawnieniu. Akurat miałam z tego egzamin, który zaliczyłam, nie bądź taki zgorzkniały.
Skoro nie chcesz się zabić to po co strzępisz na ten temat język?
Już Cię nie będę dręczyła moją analizą Twojej sytuacji, zamiast tego zapytam, na ile w skali od jeden do dziesięć oceniłbyś szarlotkę Steve’a.
I informuję Cię, że przydałby Ci się mocny przytulasek, podnosi poziom endorfin. Tak samo jak czekolada. I udawanie uśmiechu, nawet wymuszony poprawia nastrój. Pij dużo wody!
/Ta, uzgodnijmy sobie jedną drobną, ale acrykurwaważną rzecz - nie mów mi co mam robić. Nigdy. Chyba, że mam się zezłościć, a tego nie chcesz ani ty, ani nie chcę tego ja. Więc zapamiętaj to sobie. Dziękuję, żeby nie było, że nie mam kultury. Więc jeśli nie chcę wysyłać gdzieś jakiś świstków papieru, nie wyślę ich. Jeśli będę chciał być zgorzkniały, będę taki. Jeśli będę chciał opowiadać wszem i wobec o tym, jak to super byłoby się zabić, będę to robił. Proste? Tak sądzę.
/I skąd mam, u diabła, wiedzieć jak smakuje szarlotka Rogersa? Nie jadam już takich rzeczy, czekolady też już nie jadam. Za to bez wody nawet ja długo nie pociągnę, więc z niej nie zrezygnuję.

Astrid Löfgren

N, och, omegaverse. Czemu nie da się o tym zapomnieć?
Coś tak czuję, że gdyby taki ktoś istniał w rzeczywistości, całkiem sporo ludzi ostrzyłoby na niego pazurki w imię nauki.
Zatem jedynym ratunkiem byłoby to, że po ataku śmiechu nastąpiłby moment, w którym kontakt wzrokowy zostałby zerwany. Patrzyłabym sobie radośnie w ścianę albo okno i już po chwili wnętrze wypełniłoby się należytą powagą. Nie, z Samem to awykonalne. Ten facet to chodzący uśmiech nawet wtedy, gdy się nie uśmiecha.
No i dlatego najpierw potrzeba by było kilku spotkań „zapoznawczych”, jeśli już znalazłby się ktoś odpowiedni. To tak jak z nieśmiałymi dziećmi – zanim cokolwiek zaczniesz robić, budujesz zaufanie przez jakiś czas, a potem przechodzisz do konkretów. Nie… przecież jest Wandzia! Zapomniałam o Wandzi. Ona wszystko załatwi. 
/Internety nie pozwalają. Nie pozwalają zapomnieć o wielu rzeczach.
/Gdyby istniał, rozszarpaliby go chyba na strzępy, bo każdy chciałby uszczknąć trochę dla siebie i swojej kariery. Bucky to fascynujący przypadek medyczny przecież nie tylko ze względu na to, co siedzi mu w głowie, ale też przez wszystko to, co w niego wpompowano i wszczepiono. Już nie wspomnę o tym, że niejeden koncern chciałby położyć łapy na jego - zniszczonej już teraz - protezie.
/Czyżby Sam minął się z powołaniem i zamiast iść do wojska/zostać terapeutą/zostać Avengerem, powinien zostać komikiem?
/O tak, Wnada to wspaniały wybór. Pstryknięciem palców przywróci mu wszystkie wspomnienia i po problemie. A Bucky spędzi najbliższe tygodnie zamknięty w szafie i zwinięty w pozycji embrionalnej, prosząc, by to od niego zabrali.
Steve, ja tam bym uznała walkę z mąką, cukrem i klejącymi się jabłkami za heroiczny czyn. Te przekłamania, o ile można tak nazwać propagandowe twory, uważasz za coś, co nie powinno mieć nigdy miejsca?
I chyba kłopotem jest też to, że model szybko może zniknąć z pola widzenia. Próbowałeś naszkicować Bucka z ukrycia?
/Jakby nie patrzeć, jest to walka. Z głodem i zapotrzebowaniem na cukier. I o ile brak takich informacji całkowicie rozumiem, o tyle celowego pomijania niektórych bardziej znaczących faktów z mojego życia już nie do końca. Przypisywania mi zasługi innych ludzi nawet nie chcę zrozumieć. Bardzo delikatnie rzecz ujmując - to zwyczajnie niewłaściwe.
/Dzięki serum Erskine'a mam wręcz doskonałą pamięć, więc nie jest to tak wielki problem, jak mogłoby się wydawać. A jeśli chodzi o Bucky'ego to... Kilka razy próbowałem go szkicować, ale łapię się na tym, że w pewnym momencie zaczynam robić to z pamięci, tak jak kiedyś. A to trochę mija się z celem.
Bucky, hm, uwzięłam się, bo tak? Nie mam lepszego wytłumaczenia. I nie, nie masz za co przepraszać, nic złego nie zrobiłeś, nic złego nie powiedziałeś.
Dlaczego zgadujesz, że nic? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie biorę twojego zdania pod uwagę? I dlaczego taki układ miałby być niesprawiedliwy i pod jakim względem moje rozumowanie miałoby nie być logiczne?
/Skoro ponoć nic nie zrobiłem, to o co chodzi? A nie, po co pytam, przecież wiem wszystko i się domyślę. A skoro wszystko wiem, mogę sobie zgadywać, nieprawdaż? 
/Dlatego, że... A nieważne. Mam to gdzieś.

O.

Kupię mu też Merci, co by nie było, podziękuję za przyjęcie prezentu xD
Ja nic nie wiem! Wypieram się wszystkiego :D
Hahaa bardzooo nieeeeee
Ale godzina nadchodzi coraz bliżej! 
/Lepiej upiecz mu ciastka. Bucky lubi ciastka - klik.
/Wypieraj się ile tylko chcesz. Wszystko jest zapisane siwo na białym. Żebyś chociaż zostawiła komentarz z anonima, ale nieee... Jeśli Tony skończy z reaktorem w kształcie czerwonej gwiazdy i zgoli brodę, pozostawiając sam bujny wąs, to będzie twoja wina!
/To po prostu kolejny przykład na to, że Marvel ma spaczoną wizję słowiańskich nastolatek :P
S: No ale... A jak on z tym poczuwa problem? 
/Cóż... naprawdę wątpię, żeby Bucky miał z tym problem. Dlaczego w ogóle miałby mieć? Naprawdę nie wiem skąd taki pomysł.
B: ja? No gdzie? To był wytwór twojej wyobraźni, mam czekoladki, nie wiem jakie lubisz więc wzięłam kilka, kocyk niebieski też.. Więc suń się pod ścianę.
/Wytwory mojej wyobraźni prezentują odrobinę inaczej, więc się nie wykręcaj. Powiedziałbym, że to sobie zapamiętam, ale byłoby to pewnie kłamstwo, więc powiem, że to sobie zapiszę. Informuje cię, że jestem urażony.

Czarna Herbata

Twoja odpowiedź od Buckiego przypomniała mi ten obrazek: [link
"Przy tej motywacji, zachowanie Tony'ego z CA:CW to najbardziej sensowna reakcja na świecie." 1:0 dla Ciebie :) Nie wiem, może po prostu ten motyw nie wzruszył mnie zbytnio, dlatego, że Tony NIGDY nie wspominał o bolączce straty rodziców, dostaliśmy tylko flashback, gdy reżyserowie uznali, że jest potrzebny. 
A o Wandzie mi nawet nie wspominaj. Zrobili z nich eksperymenty medyczne, bo nie mogli nazwać ich X-Menami.
/Czytałam kiedyś naprawdę dobrego ff, w którym Bucky doznał przez Hydrę czegoś porównywalnego do rozdwojenia jaźni. Przynajmniej na początku można było tak sądzić, bo z czasem okazało się, że Hydra zwyczajnie wgrała osobowość WS - a raczej jej brak - do głowy Bucky'ego. Może sam pomysł może wydawać się dziwny, ale było to świetnie napisane. A potem tego ff zgubiłam i do dziś nie odnalazłam :P
/Ba, Tony ani razu nawet nie wspomniał o swojej matce. Wspominał tylko ojca, który ponoć go nie kochał i to z wzajemnością. 
/A ich żydowskie korzenie zmieniono na dobrowolne zgłoszenie się do nazistowskiej organizacji. Skoro Wanda tak tego chciała, dlaczego teraz żali się, że moce ją zmieniły, a ludzie się boją (ciekawe dlaczego, prawda?)? To był jej wybór, niczyj inny. Czego się niby spodziewała? 
S: Szczęściarz. Raczej chodziło mi o ten amerykański błysk, bo zęby mam zdrowe, a jedynie nie takie ładnie białe. A odnosząc się do szarlotki z innego pytania, możemy zrobić konkurs, kto robi lepszą, bo to moje czołowe ciasto jeśli chodzi o wypieki. Buck będzie jurorem, coś mu się od życia należy!
/Z błyskiem i bielą też niestety nie pomogę. Dostałem je wraz z całą resztą i pozwól, że teraz niezbyt udanie zażartuje - nawet siedemdziesiąt lat bez mycia zębów nie pogorszyło ich stanu.
/Och nie, lepiej nie. To nie jest wyzwanie, którego się podejmę. Jeszcze okazałoby się, że moja szarlotka wcale nie jest tak dobra jak sądziłem. To byłoby okropne rozczarowanie.
B: Możesz złożyć wniosek zdalnie. Znaczy, nie musisz wbijać się w garniak, iść z teczką i czekać, aż ktoś cię odstrzeli. Wystarczy, że poprosić T'Challę o dobrego prawnika, wypełnicie druczek, a ktoś to wyśle InPostem. Serio. Bezdotykowo, bezproblemowo. Może nawet kasę z tego dostaniesz i będzie na waciki?
Wszyscy mamy ze sobą problemy, panie Barnes, mniejsze lub większe, ale mamy. Ludzie z mniejszym bagażem przeżyć lądowali sześć stóp pod ziemią, więc wcale się nie dziwie. I zakładam, że wszyscy chcą dobrze, ale tym sposobem zabierają Ci wolną wolę. Nie możesz zdecydować za siebie. Pamiętaj tylko, że dla kogoś możesz być całym światem, nawet jeśli zniszczonym i niezrozumiałym.
/No tak, przecież wszystko jest takie proste. Wyślę druczek i po problemie. Co z tego, że obciążających mnie dowodów jest masa, a tych działających na moją korzyć.... ym, wcale? Miałem kilka teczek w plecaku który mi skonfiskowano, a i tak dziwnym trafem chcą mnie odstrzelić. Łatwo wyciągnąć wniosek, że zwyczajnie szukają kozła ofiarnego. Pozbędą się mnie, a ludzie będą zadowoleni. 
/Nie mogę zdecydować za siebie, bo nie mogę się zabić? Gdybym naprawdę tego chciał, już dawno bym się sprzątnął. Kolejny nietrudny do wyciągnięcia wniosek - wcale aż tak bardzo nie ciągnie mnie na tamten świat.