21 czerwca 2016

Czarna Herbata

Such a shame, poczytałabym jakiś dobre ff.
Gdzieś mi się kojarzy było tylko wspomniane, że jego matka była wiolonczelistką, ale nie jestem pewna czy on to powiedział, czy wyniknęło jakoś z fabuły; w każdym razie strata nie była nigdzie tak mocno zaznaczona, ba! Można by sugerować się, że on w ogóle był oziębły wobec rodziców, skoro wspominał, że miał do czternastego roku życia niańkę. 
A Wanda się żali, bo filmom od Marvela brakuje generalnej konsekwencji. Bohaterów boli to, że giną ludzie, po czym rozpieprzają pół miasta. Bohater ma PTSD, a za chwilę go nie ma. Bohater zmienia poglądy jak chorągiewka. Nie zapominajmy o amnezji – najpierw Nataszka mówi, że nie zna Winniego, a później w CA: CW mamy sugestię, że jednak nawiążą do znajomości tych dwojga za czasów KGB.
/Osobiście bardzo polecam "Człowieka na moście". Postacie (szczególnie Tony) są naprawdę kanoniczne, wątek Stucky nie jest zbyt nachalny i to właśnie głównie dzięki niemu przekonałam się to tego pairingu. Wcześniej był mi obojętny.
/Przypominam sobie tylko, że Howard w IM2 zawołał "Mario, zabierz go stąd" czy coś w tym stylu. Ale równie dobrze mogło chodzić o jedną z nianiek. I muszę też przyznać, że zupełnie nie tak wyobrażałam sobie panią Stark. 

/Osobiście nie odebrałam słów Natashy w ten sposób. Wydaje mi się, że chodziło jej raczej o to, że powinien przypomnieć ją sobie z Waszyngtonu, lub przypomnieć sobie to, że jest przyjaciółką Steve'a. Nie dopatrywałabym się tutaj niczego głębszego (Poza tym, chcesz dodać Natashy kolejnego faceta do obskoczenia? I tak już ma taką, nie inną opinię.), bo Natasha jest zwyczajnie zbyt młoda, by mieć jakiekolwiek powiązania z Winniem. Urodziła się w 1984, jako 18/19 lata wciąż była szkolona w RR (nikt nie wmówi mi, że w retrospekcji z AoU miała mniej), więc mamy już rok 2002/2003. Akcja pierwszego IM dzieje się bodajże w 2009 roku, a tam Natasha była już zaufaną agentką Fury'ego, więc musiała być w SHIELD od dłuższego czasu. Więc nie zostaje zbyt wiele czasu na to, by wyrobiła sobie jakąkolwiek renomę w światu szpiegowskim. A nie, przepraszam, toć ona już jako sześciolatka pracowała w KGB ;) Żeby chociaż zamiast tego nieszczęsnego KGB pojawiło się GRU (w którym działała inna komiksowa Wdowa - Yelena Belova) i już bardziej trzymałoby się to kupy. Ale po co, KGB fajniej brzmi.
S: Akurat powiem Ci, Kap, że się uśmiałam, choć to chyba efekt tego, że głowę lasują mi studia i tam nikt nawet nie próbuje żartować. W porównani do ludzi z którymi przebywam, jesteś urodzonym komikiem.
Ale jaki ja miałabym ubaw z pieczenia! Mogłabym mieć cień nadziei, że chociaż w czymś będę lepsza. Zawsze możemy wymienić się przepisami – mojej nie da się popsuć, chyba, że zapomnisz wyłączyć piekarnik i pójdziesz ratować świat, co w najbliższej przyszłości raczej Ci chyba nie grozi.
/W takim razie muszę przyznać, że chyba współczuję uczelnianego towarzystwa. Jeśli ktoś ma gorsze poczucie humoru ode mnie, musi być naprawdę źle.
/Moja mama nauczyła mnie to piec. Często byłem zbyt chorowity, by choć wyjść z domu, więc kiedy tylko mogła sobie na to pozwolić, starała się zorganizować mi jakoś czas. Nie miałem zbyt wielu znajomych, co dopiero mówiąc o przyjaciołach, zanim nie poznałem Bucky'ego, więc zdarzało się, że nie miałem co z sobą zrobić. 
B: Byś się zdziwił Buck, dzisiejszy świat to w główniej mierze pieprzona biurokracja. Koleś, który miał na sumieniu około trzysta osób, cywili, nie działając pod wpływem nienaturalnych modyfikacji dostał od Unii Europejskiej odszkodowanie bliskie czterdziestu tysiącom euro oraz odsiadkę w całkiem luksusowym więzieniu, bo go torturowali. A Ciebie może nie?
Jak tak poczytałam o wyposażeniu, to stwierdziłam, że ma lepsze warunki niż ja na wolności, darmową siłownię, Play Station. Wierz mi, na świecie są ludzie, których bardziej nienawidzą niż Ciebie. Wiesz kogo interesuje, że zabiłeś tylu ludzi? Tylko bezpośrednie osoby, które je straciły. Poza tym większość tych spraw uległa przedawnieniu. Akurat miałam z tego egzamin, który zaliczyłam, nie bądź taki zgorzkniały.
Skoro nie chcesz się zabić to po co strzępisz na ten temat język?
Już Cię nie będę dręczyła moją analizą Twojej sytuacji, zamiast tego zapytam, na ile w skali od jeden do dziesięć oceniłbyś szarlotkę Steve’a.
I informuję Cię, że przydałby Ci się mocny przytulasek, podnosi poziom endorfin. Tak samo jak czekolada. I udawanie uśmiechu, nawet wymuszony poprawia nastrój. Pij dużo wody!
/Ta, uzgodnijmy sobie jedną drobną, ale acrykurwaważną rzecz - nie mów mi co mam robić. Nigdy. Chyba, że mam się zezłościć, a tego nie chcesz ani ty, ani nie chcę tego ja. Więc zapamiętaj to sobie. Dziękuję, żeby nie było, że nie mam kultury. Więc jeśli nie chcę wysyłać gdzieś jakiś świstków papieru, nie wyślę ich. Jeśli będę chciał być zgorzkniały, będę taki. Jeśli będę chciał opowiadać wszem i wobec o tym, jak to super byłoby się zabić, będę to robił. Proste? Tak sądzę.
/I skąd mam, u diabła, wiedzieć jak smakuje szarlotka Rogersa? Nie jadam już takich rzeczy, czekolady też już nie jadam. Za to bez wody nawet ja długo nie pociągnę, więc z niej nie zrezygnuję.

1 komentarz:

  1. To kojarzę z Twoich wcześniejszych wpisów, mam w zakładce "do przeczytania", ale dopiero po sesji, bo teraz na tyle rozdziałów nie mam czasu.

    "Poza tym, chcesz dodać Natashy kolejnego faceta do obskoczenia? I tak już ma taką, nie inną opinię." A fe, nie. Ja tam się zastanawiam jakim cudem ona jeszcze nie padła na jakąś chorobę weneryczną. Dla mnie Natasza jest zbyt przepakowana i zawsze się cieszę jak jej ktoś złoi tyłek, serio! Super-wspaniała-piękna-młoda-niedopokonania. Tylko figury zazdroszczę, ale to raczej pani Scarlett niż Nataszce.
    Pani Stark moim zdaniem była za brzydka i jakaś taka nijaka. Błagam, to był Howard, playboy w młodości (niedaleko pada jabłko od jabłoni), bogacz i tak dalej.

    S: Tu możemy sobie przybić piękną piąteczkę - polepszyło mi się dopiero po osiemnastce, przestałam chorować co zimę. Może ten syropek ziołowy to miał jakiś dziwny skład. Może niedorobione serum? MAMOOOOO? Nie spodziewałam się, że jesteś tak sympatyczną osobą, na prawdę.

    B: Raczej doradzam, panie Barnes, bo w chwili obecnej pana sytuacja jest gówniana, oględnie rzeczy ujmując. Przyniosłabym coś jako fajkę pokoju, ale nie wiem, co by panu pasowało, panie Barnes. Tak że unoszę dłonie w obronnym geście i już nie drażnię.

    Falcon: Dzień dobry, cześć! Mogę dotknąć skrzydeł?

    OdpowiedzUsuń