N, nie zdziwię się, jak polecą do Marvela petycje, żeby w następnym filmie połączyć ich węzłem miłości.
Dłużej się nad tym zastanawiając, to w sytuacji Bucky'ego nawet bardziej prawdopodobne byłoby "Mhm", albo tylko skinienie, a nie aż dwa fakty na potwierdzenie, że go zna. Jednak faktycznie, gdy włoży się to w pełny dialog, z pewnością nabierze to wszystko większego sensu.
Wypuszczą trailer, ktoś nagra go kaloryferem i internety oszaleją. Na pewno. A ja już sama nie będę wiedziała na co bardziej czekać, na CW czy Deadpoola.
W sumie, jakby przymknąć oko, już ten węzeł widać. Nie trzeba też zbytnio tego oka przymykać :P
Nie ma co narzekać, w tym filmie przynajmniej będzie miał (może...) do powiedzenia więcej niż trzy zdania.
"Your Bucky" już, kilka godzin po expo, jest w światowych trendach Twittera. Gdy wycieknie trailer, Marvel ukradnie internety i zapewne na jakiś czas przyćmi DC.
James, jak nie na ciebie? Też całkiem w porządku.
Neh, nawet nie zaprzątaj sobie tymi bzdurami głowy. Sama wiedza, że coś takiego jest, może wywołać traumę, więc lepiej pilnuj się, żeby na coś takiego nie trafić i nie pogłębić obrzydzenia. Co może siedzieć w głowach? Też bym chciała wiedzieć. Nie do końca jestem przekonana, że to jedynie fantazja. To coś jak żerowanie na popularności, może chęć wzbudzenia kontrowersji albo próba tworzenia własnych wyobrażeń na wasz temat i wyimaginowane przekonanie, że tak faktycznie mogło być czy nawet jest. Rogers pewnie z radości nie skacze i także nie rozumie, skąd to się, u diabła, bierze. W teraźniejszych. Coś na kształt "spotkania po latach". W jednym było, że z podkulonym ogonkiem odwiedzasz go, bo chcesz o sobie poznać prawdę i w ciągu paru dni... Dobra, nieważne.
To też uspołecznianie, bo to czujesz. Czujesz, że tak powinno być. Tylko jeśli nie chcesz, to nie ma sensu robić czegoś, bo "tak wypada". Małe fałszerstwo, choć dość przyjemne. Albo nazwać to można jakąś szeroko rozumianą kulturą osobistą.
Przeinaczenia zawsze można wyjaśnić. Nie oczekuję, że będziesz wszystko od razu łapał. Tak samo ja czasami nie ogarniam o czym pieprzysz. Normalka. Za to wypominam pierdołowadość i radosne Stucky. Wydaje mi się, że to wystarczający powód do nadmiernej irytacji.
Nie mi oceniać, czy wypada czy nie. Nazwałam rzecz po imieniu i raczej ciężko się z tym nie zgodzić, że jednak się na lepsze zmieniłeś.
Och tak, mnóstwo rzeczy powinno ulec zmianie.
Uwierz, że potrzeba znacznie więcej niż coś takiego, by jakoś się to na mnie jakoś odbiło. Poza tym, nie takie rzeczy mi zarzucano, więc nie robi to już na mnie zbytniego wrażenia. Wiem, że za moimi plecami mówiono na mój temat naprawdę różne, czasem mało przyjemne rzeczy, bo byłem zbyt młody, bo za szybko awansowałem, bo cholerny Kapitan Ameryka za bardzo się mnie słuchał, bo jakiś powód zawsze się znalazł, gdy ktoś chciał się wyżyć. Zwyczajnie nauczyłem się to ignorować.
I dobra, wiem, że jak na tamte czasy mogłem mieć dość luźny sposób prowadzenia się, ale z tym podkulonym ogonem i kilkoma dniami to przesadzili. Aż tak osamotniony nie jestem.
Ja wcale nie pieprzę. Dobra, czasem gadam od rzeczy i sam to widzę, ale nie są to jakieś wielkie bzdury z których kompletnie nic nie da się zrozumieć. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Niby nazwałaś, ale mogłaś ująć to bardziej delikatnie. "Jesteś milszy niż zwykle" by wystarczyło, uwierz.