N, odmienianie odmienianiem, ale jak się czyta? Kolic? Kałlic? :D
No otóż to. Internety czy książki nie bolą. Ja mam jeden wielki wyrzut sumienia, kiedy nie chce mi się czegoś sprawdzić i szaleję z przekłamaniem, ale te opko... Przesada. Studiowanie nie jest niestety wyznacznikiem inteligencji, której chyba w tym przypadku brak.
A to oni nie napadali na Madagaskar? :P
No tak, cenię to, że do błędu się przyznały, co jednak nie zmienia poziomu głupoty.
Na to pytanie akurat odpowiedzi nie znam, ale spotkałam się z określaniem ich mianem "Kałliców", więc chyba coś podobnego.
Nope, to Sri Lanka była, mówię ci. Lądowali swoimi spodkami w Sri Dźajawardanapura Kotte, a stamtąd rowerami udali się do Kolombo. Prosta droga, żadnych wybojów.
Z mamcią Barnes jest taki problem, że komiksowy Buckyś wyglądał jednak "odrobinę" inaczej niż sebastianowy Bucky i mi również trochę ciężko jest sobie panią B. wyobrazić.
I taka ciekawostka; w latach 1892-1935 naprawdę żyła Winifred Barnes, która była aktorką (klik).
Lance, o wow, na infiltrowaniu? Co ty mówisz.
Zdarzało się wpaść podczas takiej próby wprowadzania oddziału?
Też byłem w szoku, gdy mi to tłumaczono. Wolę jednak nie ryzykować pourywaniem pewnych części ciała, jeśli dowiedziano by się o tym, że rozpowiadam o naszych manewrach.
Zdarzało i to zbyt często, bym mógł mówić o tym bez zażenowania.
James, kot nie twój, ale za to ty jesteś kota "ludź". Ale przeliteruj no, zobaczymy, czy pamiętasz jak to się robi.
A oddała ci chociaż ten niefortunny cios?
Nastolatki forewer takie same. Ciekawe czy w średniowieczu też tak było. Ale i tak uważam, że to fajna sprawa.
E tam, Bucky w każdym wieku brzmi uroczo. Takie uniwersalne zdrobnienie, powiedziałabym. Chciałam powiedzieć, że Bucky w wieku dziewięćdziesięciu trzech lat też brzmi dobrze, ale się obrazisz :(
A ty żałowałeś biednych kacusek i klólicków? No ale jak się chciało jeść, to to wymagało poświęceń, czyż nie? Też bym taką robotę na faceta zwalała. Przerażają mnie babcie na wsi, siekierą odrąbujące głowy kurczakom i to bez najmniejszego drgnięcia powiek.
Próbuję sobie wyobrazić twoją mamę i cholera nie mogę.
Matuchno kochana, co wy mieliście za przesądy i zwyczaje. Trochę to dziwne, ale całkiem interesujące i zachęcające do szerszego zapoznania się z tematem. Będę miała czym własną matkę dręczyć.
Akurat literować to ja jeszcze potrafię i nie musisz się o to martwić. I możemy skończyć gadać o kocie, który i tak nie jest i nie będzie mój, a tym bardziej ja nie będę jego?
Nie, nie oddała. I więcej się do mnie nie odezwała.
Wbrew pozorom, nie jestem aż tak stary, by pamiętać czasy średniowiecza, więc nie pomogę.
Gdy jesteś dorastającym nastolatkiem to fakt, że twoja mama zwraca się do ciebie jak do małego dziecka i klepie przy tym po policzkach, bywał jednak trochę no... żenujący. Na całe szczęście nie robiła tego przy ludziach, a czasem tylko przy Steve'ie.
Gdybyś musiała tego klólicka obdzierać ze skóry to uwierz, że traciłabyś apetyt. Przez cały czas babka stała nade mną i przyglądała mi się przez cały czas, sprawdzając, czy wszystko robię dobrze. Wszystko wina pieprzonej koszerności.
Moja ma była piękną kobietą. Miała "to coś", wrodzoną klasę i nie zmieniały tego nawet brudne do ziemi ubrania i stara chustka na głowie. Najgorsze jest jednak to, że wiem, jak wyglądała, ale często nie potrafię przywołać tego obrazu w głowię.
Nie moja wina, że to wszystko było takie popieprzone. Sam sobie religii przecież nie wybierałem.
Było tam też coś o tym, że kto chce stać się niewidzialnym, powinien zanurzyć melon we krwi menstruacyjnej i zasadzić go, a gdy wyrosną nowe owoce, powinien jeden z nich nosi przy sobie, a będzie niewidzialny.
I bądź tu człowieku normalny.