N, czemu nikt od Marvela jeszcze na to nie wpadł? Musisz sprzedać im ten pomysł.
Tak się zastanawiam dlaczego w ogóle jej rolę aż tak pomniejszyli.
Powodem zawsze mogą być wakacje. Ale chyba jednak wygra dziewczyna, więc problem powinien być mniejszy. Gdyby mój głos był ostatni i decydujący, a wyniki obu pozycji takie same, to chyba tak, musiałby mieć jednocześnie chłopaka i dziewczynę. Ale wierzyłabym w niego, to obrotny facet, dałby radę :P
/Oni go tam u Marvela zwyczajnie nie doceniają. Nie to co my.
/Też nie mogę tego zrozumieć. Sharon jest przecież jedną z najlepszych agentek SHIELD, walczyła ręka w rękę z Capem, współpracowała z Samem, z Bucky'm. Była o wiele bardziej znana od Peggy. Zdecydowanie nie zasłużyła na sprowadzenie do roli obiektu westchnień Steve'a. Jakby zamienili Carterówny rolami.
/Wakacje w jednym z najbardziej odizolowanych krajów na świecie :P? Nie wpuszczano tam byle kogo, więc musiałaby być to jakaś szycha albo wybitny specjalista, a takich niestety nie ma w grupie, która mi pozostała. Ale (na moje szczęście) wygrywa dziewczyna, więc problemu nie będzie, bo tutaj kandydatki już mam. Ale to nie oznacza, że Bucky nie może mieć chwilowej przygody z płcią brzydszą :P Nie no, żartuję.
Steve, a w jaki sposób próbujesz trochę zmniejszyć intensywność poczucia winy, o ile w ogóle coś takiego robisz?
Nawet gdybyście go namówili na jakąś pogadankę z terapeutą, psychiatrą, księdzem, rabinem, kimkolwiek, to niewiele by to dało, jeśli sam by tego nie chciał, dlatego mówię o odpuszczeniu.
Ale mam wrażenie, że w pewnych kwestiach zgadzałeś się z treścią Protokołu, czyż nie? Nie odpuści mu, co? Z jednej strony mu się nie dziwię, ale z drugiej… No ciężko zrzucić na Bucky’ego całą winę.
/Przekonuję samego siebie, że zrobiłem co tylko mogłem. I że zrobiłem to tak dobrze, jak tylko byłem w stanie. Ale to nie zawsze pomaga. Wybuch w Lagos... Gdybym nie dał się sprowokować, może udałoby się powstrzymać Rumlowa.
/Rozumiem to, naprawdę. Wiem, że nie można nikogo do tego przymuszać.
/W kilku kwestiach mógłbym pójść na kompromis, ale nie mógłbym podpisać czegoś, co odbierałoby nam prawo wyboru. Co jeśli Rada zdecydowałaby, że nasza interwencja nie jest konieczna gdzieś, gdzie bylibyśmy potrzebni? Co jeśli kierowaliby się przy decyzjach własnymi pobudkami? Co jeśli Hydra i tam miałaby swoich ludzi?
Tony to Tony. Nie odpuści Bucky'emu, choć... Może jednak jest nadzieja, że kiedyś zrozumie, że to nie był Bucky, to było tylko jego ciało, którym sterowała Hydra.
Bucky, to inaczej – dlaczego nie chcesz mi swojego podejścia wytłumaczyć? Tylko nie przywołuj znowu swoich praw, błagam... Drugie i trzecie – wiem, zgrywam się.
Nie chce mi się wymyślać argumentów. Nie znam wakandyjskiej techniki, ale może by coś poradzili.
I co, wszyscy skaczą nad tobą, „Bucky to, Bucky tamto” i te sprawy? Za mało się starasz.
Najważniejsze w tym wszystkim jest właśnie to, że ty sam jesteś z tego dumny i mimo że ludzie mogą tego nie rozumieć i nie dostrzegać, to ty to widzisz i to wystarczy, żebyś mógł się choć odrobinę podbudować. Cieszę się, że możesz w końcu powiedzieć, że jesteś dumny ze swoich decyzji. To był niewątpliwie przełom. I oczywiście nie jest tak, że tego nie doceniam, bo doceniam. Chciałam cię trochę sprowokować.
/Po prostu nie chcę nikomu pokazywać, że na czymś mi zależy, bo ktoś znowu będzie mógł spróbować mi to zabrać. Nie ufam tym ludziom... znaczy większości tych ludzi, bo ich nie znam. Już, tyle wystarczy?
/Też jej nie znam i wolę nie poznawać bliżej, póki nie będzie to konieczne. Jeśli wyciągną mi to cholerstwo z głowy, zacznę zastanawiać się nad ramieniem. Póki nadal mam to w głowię, lepiej żebym go nie miał. To zmniejsza ryzyko.
/Nie wszyscy. Rogers. A wierz mi, potrafi być upierdliwy jak diabli w tej swojej chęci pomocy we wszystkim, w czym tylko może. Więc naprawdę wygląda to czasem jak "Bucky to, Bucky tamto". I nie potrafię go zniechęcić.
/Wiesz, ta duma ze swojej decyzji to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Regułę, że zazwyczaj moje decyzje są do niczego.