14 maja 2016

Red Hood

*Będąc już po CW. Chcąc się wyżalić.*
Najlepsze w tym filmie była oczywiście przyjaźń Bucky'ego i Steve'a. Totalnie kupiła mnie ich "chemia", jaka wraz z kolejnymi filmami się zaostrzała. I muszę też przyznać, że powiało mi też trochę miłością platoniczną w przypadku tych obydwu panów. Zazdroszczę ich przyjaźni, naprawdę, jest taka prawdziwa. W XXI nie istnieje już coś takiego. :/
I ten Spidey... Ant-man... Sam i Bucky... :-D Szprycha ciocia May... :D Ale miałem ubaw w tej drugiej części filmu. 
 + Mam pomysł na crossover z Bucky'm, ale nie wiem, czy Ci się spodoba N...
/Dla mnie relacja na linii Steve-Bucky wypadała gorzej niż się spodziewałam. Za szybko zaczęli się rozumieć bez słów i dogadywać jak gdyby nic się nie stało. Za to relacja Sama z Bucky'm jest naprawdę świetna i mam nadzieję, że następnym razem dostaną razem znacznie więcej scen. 
A o tym nieszczęsnym cmoku mi nie przypominaj. To kanon - jasne, tak było w komiksach - jasne, flitowali wcześniej - jasne. Ale to wyglądało tak, jakby Steve zainteresował się Sharon na poważnie dopiero wtedy, kiedy dowiedział się, że to siostrzenica Peggy :/

/Wiesz, mogłeś nie dodawać tego "nie wiem, czy Ci się spodoba N", bo teraz wyobraźnia podsuwa mi dziwne scenariusze. Ale chętnie posłucham, a raczej poczytam.
Steve wreszcie dostałeś zasłużonego buziaka. Gratuluję. ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

2 komentarze:

  1. Dodałem to z grzeczności, nie narzekaj. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raczej ich przyjaźń postrzegam tak ogólnikowo. Może symbolicznie.
      Ten buziaczek był dziwny. Wydawało mi się, że Steve chce się pocieszyć pod starcie Peggy.
      Nie znoszę kanonu Sharon/Steve... br. Wychodzi na to, że połowy kobiet z danego uniwersum nienawidzę. Jestem taki zły.

      Usuń