*Będąc już po CW. Chcąc się wyżalić.*
Najlepsze w tym filmie była oczywiście przyjaźń Bucky'ego i Steve'a. Totalnie kupiła mnie ich "chemia", jaka wraz z kolejnymi filmami się zaostrzała. I muszę też przyznać, że powiało mi też trochę miłością platoniczną w przypadku tych obydwu panów. Zazdroszczę ich przyjaźni, naprawdę, jest taka prawdziwa. W XXI nie istnieje już coś takiego. :/
I ten Spidey... Ant-man... Sam i Bucky... :-D Szprycha ciocia May... :D Ale miałem ubaw w tej drugiej części filmu.
+ Mam pomysł na crossover z Bucky'm, ale nie wiem, czy Ci się spodoba N...
/Dla mnie relacja na linii Steve-Bucky wypadała gorzej niż się spodziewałam. Za szybko zaczęli się rozumieć bez słów i dogadywać jak gdyby nic się nie stało. Za to relacja Sama z Bucky'm jest naprawdę świetna i mam nadzieję, że następnym razem dostaną razem znacznie więcej scen.
A o tym nieszczęsnym cmoku mi nie przypominaj. To kanon - jasne, tak było w komiksach - jasne, flitowali wcześniej - jasne. Ale to wyglądało tak, jakby Steve zainteresował się Sharon na poważnie dopiero wtedy, kiedy dowiedział się, że to siostrzenica Peggy :/
/Wiesz, mogłeś nie dodawać tego "nie wiem, czy Ci się spodoba N", bo teraz wyobraźnia podsuwa mi dziwne scenariusze. Ale chętnie posłucham, a raczej poczytam.
Steve wreszcie dostałeś zasłużonego buziaka. Gratuluję. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dodałem to z grzeczności, nie narzekaj. :P
OdpowiedzUsuńJa raczej ich przyjaźń postrzegam tak ogólnikowo. Może symbolicznie.
UsuńTen buziaczek był dziwny. Wydawało mi się, że Steve chce się pocieszyć pod starcie Peggy.
Nie znoszę kanonu Sharon/Steve... br. Wychodzi na to, że połowy kobiet z danego uniwersum nienawidzę. Jestem taki zły.