Póki są ostanie minuty poniedziałku - biorę to na klatę xD
Lubię to powiedzienie odkąd koleżanka z liceum użyła go do wypracowania na temat Edypa i jego losu, związku z matką xD
Tooo dużemu małemu się bardziej podobało xD
Bucky tak pięknie opisuje swoje przyjście na świat! Szkoda, że nie tworzył poezji <3
No ale skoro przydzielał każdemu "charakter" w drużynie xD
/Pamiętam, że moja koleżanka w wypracowaniu o napisała Tomaszu szewcu i doktorze Judymie (bo ojciec Tomasza był szewcem) oraz o doktorze Hannym Krallu... Wiesz jak mi wtedy podbudowała samoocenę? Uświadomiłam sobie, że moje braki nie są aż takie złe :D!
/Pisząc "jego przyjście na świat", miałam na myśli dużego małego, nie Bucky'ego. On użył tych słów, by pocieszyć Astrid. Wiesz, tak na zasadzie "poród to pestka, jak przepchnięcie arbuza przez wąż ogrodowy". Swoich narodzin raczej nie pamięta i mogę posunąć się do stwierdzenia, że jest to jedna z tych rzeczy, których raczej nie chciałby sobie przypomnieć :P
/Tak poważnie, to Sama porównałabym raczej do głosu rozsądku w tej zbieraninie. Jasne, ma taki, nie inny charakter, ale potrafi trzeźwo podejść do sytuacji, jeśli jest taka potrzeba.
I: Hm, skąd twoja moc? Jak ci się Wande uczy?
/Zdobyłam ją podczas "Białego Incydentu", jak media nazwały tamten dzień. Właściwie nie zyskałam wtedy moich mocy samych w sobie, ponieważ wciąż się uczę i poszerzam własne granice, a jedynie... szersze perspektywy i dostęp do otaczającego nas multiwersum, z którego czerpię siłę. Nie jestem jednak... akademickim magiem, jak nazwę uczniów z Kamal-Taj, czy mutantem jak Wanda Maximoff, której DNA zostało zmienione bezpośrednio przez Kamień Nieskończoności. Można powiedzieć, że jestem czymś pomiędzy. Dlatego nie mogę nauczyć Wandy zbyt wielu rzeczy, ale mogę ją nakierować i pokazać jej, że nie jest przywiązana tylko do jednego z Kamieni. Skoro potrafi czerpać z jednego z nich, możliwe, że potrafi także z pozostałych. Ale póki nie nauczy się wyglądać poza naszą rzeczywistość, jest to tylko gdybanie.
S: Wybacz. Martwilam się.Niepotrzebnie. Ostatnio nie miałem nawet okazji wyjść, by się na coś narazić.