Czasami mi się nie chce. Ale dobrze, postaram się.
No weź. Popsuj mi obraz Rogersa, bo jeszcze trochę i mu aureola nad głową wyrośnie w moim wyobrażeniu.
Nie zapomnę, tak jak pieprzonej ruletki nie zapomniałam. Zawsze mi się wydawało, że w małżeństwach jednopłciowych jest mąż i mąż lub żona i żona. No chyba że przebierałbyś się w damskie ciuszki, co już masz opanowane, to wtedy faktycznie, mógłbyś być żoną.
No to skoro w papierach masz zaginionego, to teoretycznie wystarczy, że się odnajdziesz z tej akcji - co tam, że po siedemdziesięciu latach - i możesz starać się o fundusze. Żyć nie umierać.
A jak jeszcze dołożą mi pozew o zniesławienie chluby narodowej? Kto będzie opłacał mi prawników? Przypomnij sobie z lekcji historii kilka świństw jakie wyrabiały wojska w tamtym okresie, pomnóż przez dwa, dołóż kilku cywilów, źle wydany rozkaz niedoświadczonego dowódcy i gotowe.
Cóż, nie wiem jak ty, ale ja raczej nie mam doświadczenia w małżeństwach jednopłciowych, więc ekspertem nie jestem. I nawet jeśli lubiłbym chadzać w damskich pończochach i wywijać falbankami przed drugim mężczyzną, to nikt nie może mi tego zabronić. To już nie te czasy.
Ta, chciałbym by to wszystko było takie proste.
N: Koleżanka Alexa dodała w "Mniej na poważnie" komentarz do ciebie:
Astrid lubie czytac Twoje opowiadanie jednak moze zmieniłabyś nieco wygląd bloga? Buziakale nie wyświetla się, ponieważ został przekroczony limit postów i musiałam założyć drugą część kącika :)