Wiesz, to miłość zmienia człowieka, takie jest przekonanie. A kumple? Raz są, raz ich nie ma.. Może chcieli to w ten "psychologiczny" sposób ująć? Wielkie czyny czynimy z miłości, a pocałunek to zdrada :p więc mogła mieć focha xD
Ale i tak mało osób docenia Sharon, w sensie nazwia ja prędzej "ta od Kapitana" a nie "ta dobra agentka" :p
Czy to nie romantyczne?
/Wielkie czyny z miłości :P? A cóż takiego zrobił Steve dla Peggy lub vice versa? Okej, Peggy poprosiła Starka o pomoc, kiedy Steve jej potrzebował, ale prócz tej podwózki? Nic. To Komandosi byli jego przyjaciółmi, to oni walczyli z nim ramię w ramie, to oni ryzykowali dla niego życiem. Nie mówię teraz nawet o Bucky'm, ale o całej reszcie. Ktoś pamięta ich imiona bez sprawdzania tego w internecie? Nie, bo trzeba to sprawdzić w internecie, ponieważ one nawet nie padły w filmie! To są strasznie zmarnowane i zwyczajnie olane postaci :/ A co do Sharon - wiele osób jej nie cierpi tylko dlatego, że jest partnerką Steve'a. A Sharon była agentką SHIELD z wysokim dostępem, pracuje dla CIA, pracuje dla Rossa (tego z Berlina, nie tego z wąsem), dowodzi oddziałem dochodzeniowym, ma bezpośredni dostęp do uzbrojenia więźniów, ma dostęp do WS, co tylko świadczy o tym, jak wysoko się wspięła przez ostatnie dwa lata. Sharon rzuciła się na wściekłego Wintera, by ten nie zaatakował Tony'ego. Sprzedała mu kopa w twarz, by nie przyłożył Natashy. I tego jakoś nikt nie widzi. Jest tylko "OMG, jaka ta Natasha dzielna, prawie wygrała z Zimowym!". No chyba nie.
/No i tak, to romantyczne. Ciągle powtarzam, że Steve i Bucky mają lepsze love story - teoretycznie bez love story - niż "Titanic" :P
N: a jak świadomość pracy dla Starka? Nie boli?
Już dla niego pracowałam, więc mogłam odpowiednio się nastawić. I nawet da się go znieść.
T: po co komu spa, by nim się jako właśnie zajmować?
Nie kazałem jej się nim zajmować. Mogła kogoś do tego zatrudnić i problem z głowy. Ale nie, lepiej uznać to za kolejny nietrafiony prezent. To niewdzięczne.