20 maja 2016

Stuckyholiczka

Piszesz lepiej niż "dość znośnie", więc nie zaniżaj swojego poczucia pisarskiej pewności ;) Siedem wersji? A czego? ;ooo Wow i tak to dużo!
Akurat Stucky - ich historia komiksowa, była już osadzona chyba w tak różnych światach, że autorom ff faktycznie zostaje szkolna ławka, albo wprowadzająca w próchnicę "C8H10N4O2 (Substancja pomocnicza w miłości)"
Ale dużo osób to czyta, a później rozwody i skoki w bok bo życie łóżkowe nie takie jak Crossa/Greya/Edwarda ;o  
Wyszło pięknie! I to ja dziękuję, że się do Stucky w romantycznym kontekście przekonałaś <3
/Wszystko zależy jeszcze od tego, jak kto postrzega "dość znośnie". Osobiście widzę to jako "szału nie ma, ale nikt nie ma ochoty wydłubać sobie oczu, by dłużej nie patrzeć na tę grafomanię" i wiem, że może być lepiej. A siedmiokrotnie pisałam #25, bo wiedziałam, że będę za nią znienawidzona (i tak się też stało :P), a i zwyczajnie było mi trochę żal.
/Próbowałam czytać to ff, ale odpuściłam po kilku rozdziałach, bo już wtedy było to zdecydowanie za słodkie. Ale to jeden z tych ff, przy których zastanawiam się, po co autorowi w ogóle potrzebne były postaci z Marvela, skoro na obsadzaniu tam własnych postaci opko mogłoby tylko zyskać. Ale zapewne czytałoby je mniej osób.
/Cóż, patrząc na to, że Edward był ponad stuletnim prawiczkiem, chyba nikt nie zazdrościł mu życia łóżkowego :P

/Powtórzę się, ale co z tego - naprawdę cieszę się, że się podobało, i mam nadzieję, że nie skopię miniaturki o dżinsach. I chyba to przy niej pobiję rekord siedmiu wersji :P
Ale spójrz - przekwalifikować się, zmienić ID, fryzurę etc. Zaszyć się, gdzie diabeł nawet nie zachodzi i żyć. 
/Nie jestem typem człowieka, który potrafi zaszyć się gdzieś na końcu świata i udawać, że wszelkie problemy przestały istnieć. Może i oficjalnie nie jestem już Kapitanem Ameryką, ale mimo tego wciąż nie potrafię być siedzieć bezczynnie i czekać, aż sprawy same się naprawią.
To już teraz wiemy. 
/Nie wiem jak ty, ale ja wciąż tego nie wiem.

Astrid Löfgren

N, miesza się jeszcze bardziej, gdy cały czas gdzieś z tyłu głowy masz zakodowane, że ten tunel w rzeczywistości znajduje się gdzieś w Berlinie bodajże. Wstydził się, ale w końcu się odważył. Sam jest dzielny.
W sumie bym się nie zdziwiła. Biedny T’Challa musiał się nieźle namęczyć, żeby powstrzymać się od ataku śmiechu. Winnie to ma jednak łeb. Cwaniaczek jeden.
Obawiam się, że melisa i ziołowe tableteczki to wciąż byłoby za mało. 
/Sceny, które miały dziać się w Bukareszcie, kręcono w Berlinie, więc takich kruczków musi być zapewne masa. Ludzie tam mieszkający musieli łapać się za głowy. Ale to jeszcze nic, bo sceny w leżącej w w środkowej/południowej (zależy od wersji) Wakandy, kręcone były (i będą do BP) w Brazylii.
Specjalnie sprawdziłam w google i jeśli całą tę drogę pokonali samochodowym konwojem, zajęła im ona tylko jakieś siedemnaście godzin. Coś długo Sam się zbierał. Ale pewnie choć cześć drogi pokonali samolotem/śmigłowcem, więc zeszło im krócej. 
/A skąd wiesz, że się nie śmiał? Może pod maską płakał ze śmiechu, ale była dźwiękoszczelna :P?
Sam, no to może zamiast dawać rady, spróbować naprowadzać go na właściwe tory? Na pewno inaczej będzie, jeśli sam dojdzie do pewnych wniosków, z małą pomocą oczywiście, niż kiedy ktoś coś radzi. Chociaż nie wiem, czy te rady przybierają postać „Powinieneś to i tamto” czy jednak lecą bardziej w stronę pomysłów do przedyskutowania.
/Którykolwiek z tej dwójki miałby wziąć do serca rady zaczynające się od "powinieneś" albo jeszcze lepiej - od"musisz"? Już to widzę. Choć Steve'owi jednak się to zdarzało, trzeba przyznać, w tym przypadku lepiej byłoby po prostu coś zasugerować, przedstawić szereg alternatywnych rozwiązań z prośbą, by choć spróbował je rozważyć. A ten drugi to tak beznadziejny przypadek, że ciężko wymyślić dobre, działające rozwiązanie.
Steve, może to trudne pytanie, ale co musiałoby się stać, żeby jednoznacznie ocenić, że gość jest po waszej stronie?
/Problem jest właśnie w tym, że teraz niczego już nie można być pewnym. Talbot może wydawać się prostym, łatwym do przejrzenia człowiekiem, ale w pewnym momencie może okazać się, że była to tylko gra wyrachowanego człowieka. Wierzę jednak, że SHIELD znajdzie na niego sposób. Mają go na prawie każdego, sprawa z Hydrą ich wyczuliła. 
Bucky, jesteś wszechwiedzący, więc prawdopodobnie stąd. Trzeba było się domyślić. Mężczyzno.
One są tak wytrenowane, udziwnione, wakandyjskie ziółka piją bez przerwy, czy co z nimi jest nie tak? Wiesz coś na ten temat?
Da się, ale w tym życiu czegoś jednak brakuje. Tę pustkę ciężko wypełnić czymś innym, chociaż niektórzy preferują samotność z przyczyn tylko im znanych. Chciałbyś żyć bez ludzi wokół siebie?
/Nie jestem wszechwiedzący. Nikt nie jest. Chyba.
/Są wytrenowane, to niezaprzeczalny fakt. Ale w ich przypadku trening to nie wszystko, bo zwykły człowiek nie byłby w stanie zatrzymać mnie w ten sposób. Prędzej połamałby sobie rękę. Nie wiem co to jest, ale zapewne zyskały siłę w ten sam sposób, co Pantera.
/Ale tak bez żadnych ludzi? Kompletnie bez żadnych? Wliczając w to tych, którzy nie mają wobec mnie miłych zamiarów? Kusząca opcja, nie zaprzeczę, ale nie na dłuższą metę. Po jakimś czasie chyba zwyczajnie bym oszalał.