N, mimo tych strasznych i haniebnych uczynków wciąż jawił mi się jako grzeczny chłopaczek na posyłki (nie wiem, może przez te wygibasy z tancerkami), a w CA:CW wydaje się być już Kapitanem z prawdziwego zdarzenia, który będzie bronił swoich racji bez względu na wszystko. I zgadzam się, taki Steve jest świetny. W końcu "jakiś", a nie "byle jaki". W AoU odważył się zwrócić uwagę na słownictwo :P To dopiero życie na krawędzi!
No, przyznam, że nie brzmi zachęcająco. Ani trochę.
A zawsze może być kontrolowany chaos, kto wie. Dlatego pytam, bo z pozoru są to, ot, przypadkowe fragmenty wyciągnięte z życiorysu, ale jakby je przeanalizować, to jednak powiązania da się znaleźć.
/Te wygibasy z tancerkami były straszne, naprawdę straszne. Jedyne, co przychodzi mi na myśl, gdy myślę o tej scenie to Steve w rajstopach, bijący Hitlera po twarzy. Chociaż to i tak lepsze od tego nieszczęsnego "Language!" - bo serio, Whedon? Ten facet był na wojnie, nie jedno robił, nie jedno słyszał, a jedna "cholera" zdecydowanie go nie zgorszy. Aż dziw, że nie poczerwieniał z wściekłości, gdy Stark nazwał Pająka siusiumajtkiem. Przecież to takie brzydkie słowo!
CA:WS było naprawdę przełomowe dla tej postaci, AoU okazało się niezłym regresem, ale zapowiada się, że w CA:CW Steve nieźle się odbije i ten Cap będzie pewnie najlepszym Capem z MCU. I trzymam za to kciuki, bo trylogia musi zakończyć się z klasą.
/Akacja BW: Forever Red toczy się ponoć w uniwersum MCU, więc plot twist z tym, że Ivan (dawny nauyczyciel Natashy) jednak żyje, a Departament i Red Room znowu funkcjonują, wcale nie był tak zaskakujący, jak być powinien. Natasha ma tylko trzydzieści lat, więc RR spokojnie może nadal działać i wypuszczać w świat kolejne Wdowy. Zaskoczyć mogło jedynie to że obiekt westchnień Avy - Aleksiej, zginął pod koniec tomu.
/Nope, jeśli już łącze ze sobą wyrywki wspomnień Bucky'ego, mają one ze sobą coś wspólnego i nie są zupełnie bez związku, choć na pierwszy rzut oka mogłoby się tak wydawać.
+ Ja chcę to zobaczyć na ekranie - klik. Zaraz po zbyt śliskiej podłodze.
Natasha, jak się wiedzie? Dzieje się coś ciekawego?
/Miło by było, gdyby wreszcie nie działo się coś "ciekawego". Nasilenie kontroli i ostatnie porozumienie SHIELD z rządem daję nam się we znaki.
James, no to nie na całkowitym odludziu. Są przecież tereny słabo zamieszkane. Zwłaszcza na Syberii. Jak więc jest - uczysz się żyć w społeczeństwie czy tylko starasz się dostosować?
Rozumiem, że wiek na papierze, czy sama wiedza, to dla ciebie coś jak dowód istnienia, ale nie ma sensu zaprzątać sobie tym głowy, póki nie masz możliwości dokładnego sprawdzenia. W tym kontekście są to tylko cyfry. Swoją drogą, naprawdę nie da się tego sprawdzić z większą niż dotychczas dokładnością?
No tak, masz rację. To powiesz w końcu ile ma lat?
/Syberia to tylko przykład. Wcale nie lubię Syberii i nie marzy mi się odmrażanie tyłka pośrodku niczego przy minus czterdziestu stopniach. Przerabiałem już to i wierz mi, że nie jest fajnie. Minus pięćdziesiąt, słońce wschodzi na kilka godzin dziennie, śnieg sięga ci do kolan, a ty jesteś pośrodku niczego i nie możesz się stamtąd wydostać, bo silnik padł na dobre przy takiej pogodzie. Jasne, mówię tutaj tylko o kilku regionach Syberii, bo są przecież także te cieplejsze i bardziej sprzyjające, ale za to są one gęściej zaludnione. Coś za coś. I przyznaję, że nawet nie będę próbował kłamać, że ostatnimi czasy robię coś więcej od prób dostosowania się.
/A jak mam to niby policzyć skoro nie mam sporej części danych? Dobra, w 1945, '46 i przez część '47 trzymali mnie poza lodem, więc mogę doliczyć sobie te trzy lata, zaokrąglijmy, ale później nie jest już tak prosto. Czasem wyciągali mnie na kilka miesięcy, czasem na kilka tygodni, czasem na kilka dni, a czasem na kilkanaście godzin. Nie wszystko było zawsze dokładnie dokumentowane, zdarzały się poślizgi, zdarzało usuwanie niewygodnych danych, a dla mnie istotny jest każdy dzień, każda godzina. Póki nie mam wszystkiego, nie zrobię tego dokładnie.
/Jakoś koło siedemnastu. Mówiła, że dokładnie nie wie. Widocznie nie jestem w tym jedyny.