23 grudnia 2016

Tydzień tematyczny - Stucky i notka

N: W dniach 24-01.01 pytania kierować można także do dzieciaczków!
***
Bucky nawet lubił Święta. Nie traktował ich jako wydarzenia religijnego, to w końcu nie btła jego wiara, a raczej jako powód do wyrzucenia fortuny na zakupach, obwieszenia domu od góry do dołu świecidełkami oraz spotkania się w ich pochrzanionym gronie. Nie wybierali się do restauracji – nikt nie byłby w stanie ich ogarnąć poważnie – a spotykali się na kolacji w domu, starając się pogodzić ze sobą kilka kompletnie różnych sposobów spędzania Świąt, wywodzących się różnych stron kraju, globu. I wszechświata, jeśli policzy się to, że gościć będą asgardzkiego boga, radośnie świętującego „dzień urodzin wielkiego Jezusa, syna bezimiennego władcy Królestwa Niebieskiego”. Tak, poważnie.

Nie cierpiał za to świątecznych przygotowań, porządków i sterczenia godzinami w kuchni, by przygotować nadziewanego warzywami indyka i tonę pozostałego jedzenia. Jasne, każdy przynosił coś od siebie – Jane i Thor (z trudem udało jej się przekonać go, że pieczony prosiak nie jest im potrzebny) odpowiadali za pieczoną szynkę w sosie borówkowym, która była fenomenalna – jednak to oni organizowali kolację, więc na nich spadała większość obowiązków. A raczej na niego, bo z trudem wyuczone podstawy kulinarne Steve’a nie wykraczały poza kilka potraw, więc wolał wygonić go z kuchni, by nie marnować czasu na poprawki.

— Wilson wpadnie sam? — Zerknął przez ramię na składającego koszulki Steve’a. — Rozmawiałem z nim wczoraj i był nabuzowany.

Steve potrząsnął lekko ramionami.

— Nie jest pewien, ale na dziewięćdziesiąt dziewięć procent będzie z Mercedes. Namówi ją, by nie brała zleceń. A o to głównie im się rozchodzi.

— Już kiedyś to słyszałem — mruknął. — I jak to się skończyło?

Oparł kosz z rzeczami do prania o biodro i ruszył w stronę drzwi prowadzących z sypialni na korytarz, zgarniając jeszcze po drodze brudną od sosu i tłuszczu koszulkę, którą rzucił na poręcz fotela. Ostatnim, czego potrzebował i co miał w planach na dzisiejszy dzień było pranie, ale powrót ze spotkania ze Świętym Mikołajem z piernikowej wioski w centrum handlowym przerodził się w małą bitwę na błoto – nie było śniegu, było za to sporo deszczu, ale dzieciakom nijak to nie przeszkodziło – musieli dodać do harmonogramu dnia. Zostawił więc Steve’a z kupą prania do złożenia i uporządkowania oraz z nakazem ruszenia tyłka do kuchni, by zrobić sałatkę ziemniaczaną i posiekać warzywa do indyka, a sam ruszył do ich małej pralni, by wrzucić do pralki kolejną turę prania.
Przyhaczył jeszcze o pokój Iana, zaniepokojony dziwną ciszą, która zapadła jakiś kwadrans temu, stukając dwukrotnie kłykciami w drzwi, a potem wszedł do środka, okręcając się wokół własnej osi, by mieć swoje wielkie wejście.

Przeczesał pomieszczenie wzrokiem, a potem uniósł brwi.

— Co nabroiliście?

Grace wzruszyła ramionami, a Ian schował coś za plecami. Jak zauważył Bucky – kartkę.

— Co chcecie nabroić?

— Nic — odpowiedział mu Ian, a Grace energicznie pokręciła głową na potwierdzenie jego słów. Znaczy słowa. — Bawimy się.

Bucky zmrużył oczy, a potem krzyknął przez ramię:

— Steve, nasze dzieci znowu coś knują!

— Jeśli znów zakładają pułapkę na Mikołaja, powiedz im, że nie mogą! Na Thora też nie! — odkrzyknął.

— Wasza ostatnia "Pułapka na wujka Thora" niemal posłała babcię do szpitala i pamiętacie jak się to skończyło, co? Jeśli dowiem się, że w tym roku skończy się to podobnie… — wskazał w ich stronę palcem. — Będę bardzo smutny. Steve też, nawet bardziej. A tego nie chcecie, prawda?

— E-e. — Grace znów pokręciła głową, roztrzepując włosy we wszystkie strony. — Nie chcemy.

— Bardzo się cieszę. Więc knujcie ile chcecie, byleby nie skończyło się to źle. Jeszcze Mikołaj się obrazi i co wtedy? — Mrugnął do Iana, który wiedział o co mu chodzi. Już jakiś czas temu pochwalił się Steve’owi, że będzie udawać zakładanie pułapki na Mikołaja, żeby Grace nie było smutno.

 Wychodząc na korytarz zauważył jeszcze, że ten poklepuje Grace – przestraszoną zapewne wizją obrażonego Świętego – po plecach.
Uśmiechnął do wychodzącego z sypialni Steve’a i całkowitym przypadkiem uderzył go łokciem, przechodząc obok niego.

— Mam ostrzec Thora i przejrzeć dom? — spytał go Steve, znacząco zerkając w stronę drzwi do pokoju Iana.

Bucky pokręcił głową.

— Nie, jeszcze nie. Jutro. Jeśli znów to zrobią, będę wściekły — mruknął.

— Nie zrobią — zapewnił go Steve. — Zapewne pamiętają do teraz to, jak je zrugałeś. I to, że Kim prawie złamała nogę — dodał. — Poza tym, przecież Ian już jest dorosły, a dorośli nie robią takich rzeczy, prawda?

Bucky parsknął.

— Jeszcze czego. Mają zakaz dorastania.

***

o.

Ale! Tutaj daj mu odrobinę mojego słabego serca! I pozwól siedzieć x godzin czekając na Bucky'ego, którego będzie rzewnie przepraszał i uzyska przebaczenie ;D I jednoosobową rodzinę xD A reszta będzie mieć go dalej w dupie xD
 A dlaczego to Bucky ma mu przebaczyć? Jego najbardziej Steve obraził, twierdząc, że od śmierci rodziców musiał radzić sobie sam i nigdzie nie pasował, także w wojsku. Bucky był obok niego od kiedy byli dzieciakami, zorganizował mu drużynę ze swoich kumpli, a Steven cudownie o wszystkim zapomniał. Na miejscu Bucky'ego tak łatwo bym nie wybaczyła, zwłaszcza, że cała ta sprawa z Winter Soldierem wynikła w pewnym sensie przez Steve'a.
B: Nie, bądź szczery, ale tak wiesz? Nie wiem, uśmiechnij się czasem więcej?
 Jak szczery? Połowicznie? I będę się uśmiechał wtedy, kiedy mam na to ochotę.

o.

Bo nie chcesz dać happy endu w "prowizorycznej" historyjce tworzonej przez nas xD
 I nie dam, póki Steven nie pokaże, że zasłużył na to, by dostać happy end. Póki co nie zasłużył sobie niczym, bo jakoś wątpię, by w końcówce CA:CW najpierw okłamywał Tony'ego, że wiedział o wszystkim, by przekierować jego gniew na siebie (pan Stan bodajże mówił, że to "Pamiętam ich wszystkich" Bucky'ego miało zadziałać właśnie tak), a później w liście także kłamał po to, by wzbudzić w nim litość. Filmowy Steve to buc, kłamca i hipokryta. Komiksowy Steve to buc, hipokryta i aktualnie nazista. Mój Steve to połączenie ich obu, więc to buc i hipokryta do kwadratu, co jeszcze zdąży pokazać :P
B: Dlaczego mnie ranisz?
 Po prostu jestem szczery, to źle? Co, mam kłamać?

o.

Im w sensie Wdowie i reszcie? Spoko xD Ale nie Stucky xD
 Jak nie Stucky? Zarzucasz mi, że chcę was nimi przekupić i zamydlić wam oczy, że wcale nie jestem złą kobietą, więc zaraz to naprawię i im też dokopię. Nie ma sprawy :P Spalić im dom, zesłać huragan, posłać któregoś z nich na wózek?
B: Wiesz, twój normalny humor wydaje się mieć bliżej ku temu zasmuconemu? A ja bym chciała cię rozweselić by twoje idealne ciało się rozluźniło?
 Nieprawda, to pomówienia. Mój normalny humor jest normalny, jak mam gorszy humor, to smęcę. Proste. A że często mam gorszy humor, to już inna bajka. I nie chcę być rozweselony, a tym bardziej nie chcę się rozluźniać. Jakbym chciał, to bym o to zadbał. Proste.

o.

Jestem, ale nie pomogę Ci w zamydleniu nas, że masz dobre serce xD nie przeciągniesz mnie na złą stronę! Od tego masz swoją Wdowę ;p
 Dobra, więc im też dokopię, żeby nie było, że maja za dobrze. Może być :P? 
B: Oczywiście, że możesz. Więc skąd ten normalny humor? A ja mogę mięć swoją chęć oglądania twojego uśmiechu, który jest piękny.
 Em, ten normalny humor stąd, że nic mnie jakoś nie zasmuciło ani nie rozweseliło? Nie sądziłem, że normalny humor też musi mieć uzasadnienie. W końcu jest normalny, nie? No i ta, możesz sobie mieć chęć na co chcesz. Ale ja nie muszę szczerzyć się jak idiota, jeśli nie mam ku temu żadnego powodu, bo nie jestem małpą, która pokazuje zęby na zawołanie.

o.

Niet. Trzymajmy się terminów co by nie zaburzać życia bloga. 
 Tydzień (no, tydzień z nazwy, bo w czasie będzie rozłożony nieco inaczej) miał rozpocząć się jutro, więc nie byłoby to żadne zaburzenie. No i nie korci cię, by wiedzieć, kogo wybrałam na dzieciaki :P?
A: No nie?
B: Wiesz, sam przyznałeś, że można mieć nieco lepszy humor, więc co się stało, że jest nieco gorszy? No i dlaczego moją prawdę masz za dyrdymały?
Nie przyznałem. Powiedziałem, że nie mam dobrego humoru, tyle. Mogę mieć normalny, nie? I mam, nie jest mi ani do śmiechu, ani do płaczu. Tyle. I mam prawo uważać, że to dyrdymały. 

o.

No ale osoby bez serca lubią robić rzeczy bez serca? ;p Nie mydl mi oczy ich tygodniem xD Nie dam się! Będę walczyć! ;p
Widzisz? Trzeba przyjąć swój los na klatę! Kiedy kolacja bliższozapoznawcza? xD
 Nie mam serca i mam nie mydlić? Dobra, zaczynamy tydzień Stucky już teraz, a na weekend (piątek to też weekend) dorzucę dzieciaki. I co, mam targować się dalej :P?
A: Ależ ja się nie śmieję.
 Wcale, a wcale.
B: To nie są dyrdymały a prawda, przystojna twarz i ładny uśmiech. No ale dlaczego nie masz humoru?
 A czy ja kiedykolwiek mam dobry humor? Bo jakiś humor to człowiek ma zawsze, zależy czy dobry czy nie. I wciąż uważam to za dyrdymały.

o.

No wiesz Ty co! Właśnie się przyznałaś, że lubisz, uwielbiasz, kochasz ich gnębić! ;p Więc my tylko stwierdzamy fakty xD
Jak się z tym czujesz? Chcesz o tym porozmawiać?
/Każdy wie to już od dawna, więc to żadna nowość. Nigdy nie ukrywałam, że lubię ich gnębić :P Ale nie można mi zarzucić, że jestem bez serca - dostają tydzień Stucky! Niech się cieszą.
/Czuję się bardzo dobrze, kamień spadł mi z serca, kiedy to przyznałam!
A: Jak tam twoje "rozdwojenie jaźni" jakieś pocałunki z Bucky'm przypomniane? 
 To nie jest ani trochę zabawne.
B: Awww! Nawet nie wiesz jak bardzo! Z uśmiechem Ci do przystojnej twarzy!
 Skończ. Mogę uśmiechać się jak głupi, ale to nie znaczy, że mam dobry humor i chcę słuchać takich dyrdymałów. Nie mam.

o.

Ale wtedy i Ty i my jesteśmy syci i zadowoleni? :p wiesz nim się dojdzie do zakończenia to ileś tekstu upłynie prawda? :p
Haha nie wiem kto to wymyślił robiłam to dwa razy i za każdym miałam Wande więc chyba się nie cieszę xD
Jesteście sobie z Romanowa niemalże przeznaczone xD
/Nie byłabym syta i zadowolona, happy endy nie są dla mnie :P Chyba, że tekst od samego początku ma być przeznaczony do bycia happy, a drama jest jedynie drobnym dodatkiem (nie na odwrót), wtedy jakoś to przełknę i naskrobię. Ale moje mroczne serce woli smutne zakończenia <3
/Och tak, jesteśmy. Ona jest Romanową, a ja jej nie lubię. Przeznaczenie!
B: po prostu pragnę zobaczyć twój piękny uśmiech dłużej niż trzy sekudny
 Zadowolona?

o.

Tak doceniam tę ciszę przed BURZĄ, w końcu nie ma lekko xD
No to przeca mówię gnęb ale z happy endem xD

[link]
Wyszła mi Wanda - obie patrzymy optymistycznie na świat i zawsze chronimi bliskich xd
/Gnębienie, które musi skończyć się happy endem, traci całą radość z gnębienia :( I dlaczego od razu burzą?

/Wanda patrzy w przyszłość optymistycznie i chroni bliskich? Że która Wanda niby :D? Wanda w MCU schrzaniła całą sprawę z AoU, w CW przeżywa, że po nią przyjdą (bardzo optymistyczne), a jej brat zginął przez ich genialny inaczej plan zemsty. Wanda z komiksów to chora psychicznie laska, która nie raz, nie dwa krzywdziła swoich bliskich i to często umyślnie. Kogoś poniosło przy tym opisie. A żeby było zabawniej - mi wyszła Romanowa.
S: Dobrze. Nie da rady spełnić się twoich marzeń.
 O, serdecznie dziękuję za szczerość.
B: a założysz uśmiech?
 A co, zdjąłem go i gdzieś położyłem?

o.

Więc Steve posiedzi te pare godzin xD tyłek mu nie zamarznie xD najwyżej chińszczyzna wystygnie i za to też przeprosi :p i patrz jak gnębienie Ci weszło w krew, ja tu jakiś szans szukam a Tu dobić i dobić xD 
 Wyzbywam się chęci gnębienia wszystkich wokół przed tygodniem Stucky, powinnaś to docenić :P I co poradzę, że Steve - i filmowy i aktualnie komiksowy - jest tak bucowaty że aż chce mu się dokopać?
S: Dlatego nie chciałam skłamać. Ale życzę by pragnienia twe stały się rzeczywistością.
 Przecież nie musiałaś kłamać, co przed chwilą przyznałem. Mogłaś powiedzieć, że jest to mało możliwe do spełnienia, nie obraziłoby mnie to w żaden sposób. Doskonale wiem, że tak jest.
B: No ale w czym miałby być problem? Nie życzę pokoju na świecie a czegoś co jesteś w stanie zrobić w odległości pięciu metrów ode mnie
 Ostatnim razem kazałaś mi się rozbierać, więc mówię nie.

o.

Gsjshxuejejsoujifuosicuulouejkflsir xD
To Steve pójdzie do niego z kubełkiem chińszczyzny i będzie siedział pod drzwiami aż Bucky do niego przyjdzie i wtedy będzie kajanie i przepraszanie.
 "Steve pójdzie do niego z kubełkiem chińszczyzny i będzie siedział pod drzwiami" - a Bucky'ego nie wyjdzie, bo nie ma go w domu, ponieważ skoczył na piwo z Samem :P
S: No. Nie widziałam co powiedzieć? Wiesz nie chciałam dobijac, że to o co prosisz jest mało możliwe do spełnienia ani kłamać że jasne, spełni się to już niedługo?
 Ależ mogłaś powiedzieć, że jest to mało możliwe do spełnienia, ponieważ ja to doskonale wiem. Ale mimo tego mogę powiedzieć, że czegoś chcę, prawda? 
B: Tak. Spodziewałam się innej.
 Poważnie? Myślałem, że już zdążyłaś poznać mnie na tyle, by nie mieć takich naiwnych nadziei.

o.

Podbudować go xD
Hahaha ale zrobisz happy end xd Bucky do niego przyjdzie i powie że jest jego rodzina, bedzie całus i będzie jak ta lala pieknie xD można gnębić gdy jest happy end xd
Hahaha a żyrafa to co ma symbolizować? ;p
/Jakoś może się da. Tylko nie pytaj mnie jak, bo nie wiem :P
/Nie zasłużył na to, by to Bucky do niego przychodził i jeszcze przepraszał. To on powinien ruszyć dupsko i kajać się za bycie bucem. 
/Żyrafa nic, po prostu pasowała mi do wystroju. Musieli mieć łóżeczko w sypialni i to pasujące kolorystycznie. A że czarne łóżeczko wyglądało mało przyjaźnie, dodałam kolorowy materac i żyrafę, której ubarwienie z nim współgra. Biała-niebieskie łaty - łóżeczko, żółte i różowe łaty - kwiaty w pomieszczeniu.
S: Kocham cie? 
 Proszę?
B: A spełnisz moje marzenie przed tym? 
 Nie, nie spełnię. Tylko nie mów, że spodziewałaś się innej odpowiedzi.

o.

Hahaha to tak się da? ;p
Wiesz, zawsze możesz to opisać xD ciekawe kogo pierwszego poprosi o wybaczenie? :p
Same podobizny Steve widzę xD. 
/Da się założyć cztery warstwy czy podbudować/podkopać samoocenę?
/O nie, nie ma mowy. Opiszę to i znów wyjdę na tą najgorszą, co tylko i ich gnębi. Nie dam się wkopać :P
/A tam, Steve nie jest jeszcze tak stary jak dinozaur. I nie ma łusek. Ale z twarzy to fakt, podobny.
S: Ciężko ci dogodzić 
 Miałem po prostu na myśli monotonię typu "O, dziś znów nic się nie wydarzyło. Dzień jak c odzień.", zamiast "O, dziś znów ktoś zginął, coś wybuchło...". To chyba niezbyt wiele?
B: Potrzebuje iść do kąta schować się przed swiatem
 To zrób to? Proste.
 

o.

A pochwalić też nie ma co za bardzo xD
Hahahah chciałabyś by Kap się zdołował już do potęgi nie wiadomo której? :D Haha oj Ty zua xD Ale Bucky nie chce iść z Sharon, chce iść ze Stevem;p
Teraz zwróciłam uwagę na żyrafę! Podoba mi się ta dbałość o szczegóły a rodzic i dziecko dinozaur to kogo ma przypominać?;p
/Jakbyś podbudowała mu samoocenę, może by to coś dało. Podkopywaniem jej niczego raczej nie osiągniesz. No, prócz tego, że może założy na siebie czwartą warstwę :P
/Tak, chciałabym. Może nauczyłoby go doceniać to, co ma i nie byłby już takim bucem. Niech chociaż raz ludzie dadzą mu to, co chce. Twierdzi, że nie ma nikogo, że Avengers to nie jego rodzina, że nigdy nie mógł na nikogo liczyć i nigdzie nie pasował? Świetnie. Niech więc się na niego wypną, skoro nie są jego rodziną.
/Dinozaur ma świetną minę, dlatego tam stoi :P
S: No wiadomo, że po nic. A prócz kodów nad czym jeszcze pracujecie?
 Szczerze mówiąc, od miesięcy zajmujemy się w kółko tym samym, zmieniają się jedynie szczegóły. Chciałem monotonii, ale zdecydowanie nie takiej.
B: Jak powiem prawdę to to i tak nie zmieni nic.
 To nie mów. Nie moja sprawa.