23 marca 2016

Ana Morgan

Jako że optymistycznie ludzie działają mi na nerwy bardziej niż takie zrzędy, nie wiem, czy wtrzymałabym jeden miesiąc.
Nie zachęcę cię też faktem, że Howard wypadł jeszcze gorzej niż w pierwszym sezonie. Gorzej jego postaci się już chyba zepsuć nie dało. Nawet pan Cooper nie pomógł :(
Nie wiem czy sobie odpuszczą 3 sezon. Otworzyli za dużo drzwi, których nie zdążyli pozamykać. A taką mieli ogromną szansę, tyle możliwości, by zrobić serial na wysokim poziomie, który byłby idealnym dopełnieniem do reszty uniwersum. Początki Tarczy, odbudowa hydry, Maria Stark, mąż Peggy. Do tego aktorstwo w serialu jest naprawdę na wysokim poziomie, fajny powojenny klimat, no ale cóż zmarnowana szansa.
Co do serialu z Bobbi i Hunterem nie jestem przekonana. O ile ona przypadła mi do gustu, to Huntera nie polubiłam... bardzo drażniący człowiek. A wielką fanką Agentów tarczy nie jestem, ledwo przetrawiłam kilka odcinków i znowu odpadłam, więc jeśli nowy serial będzie na podobnym poziomie to ja odpadam.
A byłoby tak cudownie. Clint to chyba najbardziej pokrzywdzona postać w całym uniwersum. Skoro nie może liczyć na solowy film, powinien mieć choć cień szansy na solowy serial :(
/Cóż, za to ja wiem, że bym tego nie wytrzymała. Już pięć dni ze "starym" Bucky'm, który zawsze stara się jednak znaleźć to światełko w tunelu, działa mi na nerwy.
/Zepsuli papcia Starka jeszcze bardziej :(? Zdradź mi, proszę, co z nim zrobili, bo teraz już wiem, że kijem nie tknę tego sezonu. Zakończenie pierwszego sezonu dało im tyle możliwości - Red Room, Zola i Fennhoff, zimna wojna, Hydra, tworzenie podwalin pod SHIELD. Na Marię może byłoby jeszcze za prędko, ale miejsce dla męża Peggy na pewno by się znalazło, choć sądziłam, że będzie to albo Sousa, albo Thompson. 
/W moim przypadku jest wręcz przeciwnie - serialowa Bobbi za bardzo nie przypadła mi do gustu i to właśnie ona bardziej mnie drażni, ale za to Huntera uwielbiam i chętnie zobaczyłabym, jak wreszcie się wykazuje i nie stoi w cieniu byłej-niebyłej.
/Jeśli za serial wziąłby się Netflix i wzorowaliby się na jednej z serii Matta Fractiona, mogłaby wyjść z tego prawdziwa perełka. Mogliby wprowadzić też m.in. Kate Bishop. Ale po co, dajmy za to Pająkowi trzecią z kolei serię filmową.
A właśnie, co słychać u Bartona i Rogersa?
/Clint kursuje między bazą, SHIELD i domem, żeby móc potem zamęczać wszystkich wokół kolejnymi zdjęciami i nagraniami, a Rogers... jak to Rogers. Trenuje, dowodzi, szuka swojej zguby.
No cóż... włosy masz ładne :P
O ile Jamie'go mogę ci odpuścić, choć robię to z bólem serca, to do Buchanana musisz się przyzwyczaić. Większość osób też nie lubi swoich imion, a jakoś muszą z tym żyć. Po tym względem nie jesteś wyjątkiem. Ciesz się, że Buchanana dostałeś na drugie, jeszcze James cię ratuje :D
Pod tym względem ci się nie dziwię. Świadomość tego, że jest się martwym od 72 lat musi być dołująca.
Kiepsko, że z marnym skutkiem? Czy kiepsko, że w ogóle próbowałeś? Bo to jednak jest różnica. A co do reszty to owszem kiepsko, bo rodzinkę miałeś fajną.
Aż by się chciało rzec, że zazdroszczę. Widoków oczywiście, a nie zapachu truposza. I Alpy? Serio? Myślałam, że masz już dość górskich widoków do końca życia.
Ależ ja się cieszę, że znalazłeś w końcu kogoś kto nie chcę cię zabić. Przynajmniej pustelnikiem nie zostaniesz, a wyżalać też masz się w końcu komu. W sumie możecie to robić razem :)
A czy ja gdzieś napisałam, że kiedykolwiek twierdziłeś, że SHIELD jest dobre?
Popatrz no, w końcu się w czymś zgadzamy. Trzeba to oblać.
/Wiem, że mam. I proszę cię, doskonale wiesz, że nie tylko włosy.
/Ta, widocznie wybierając Jamesa był jeszcze trzeźwy. Dopiero potem go ścięło i doznał patriotycznego natchnienia, które kazało mu nazwać dziecko po prezydencie. Powinienem się cieszyć, że nie stanęło na  Rutherfordzie Birchardzie czy Ulyssesie jakimśtam. Buchanan nie wypada przy tym aż tak źle.
/Raczej nie chodzi o świadomość, że jestem martwy od siedemdziesięciu jeden lat, bo wiesz, jakoś nie jestem, a raczej o to, że jednak wolałbym być. Byłoby przyjemniej.
/Kiepsko, że... no, że... wszystko? Wiesz, próbowałem go zabić, nawet kilka razy, a potem równo wszystko spieprzyłem. Jestem zabójcą, który nawet zabić porządnie nie potrafi. Gdyby nie fakt, że to nie jest zabawne wcale a wcale, to można by się uśmiać. 
/Nie odważyłbym się pójść w tamto miejsce, nawet nie wiem, gdzie dokładnie to było, ale... widzę po sobie, że samo wybranie się właśnie w Alpy, do jeden ze starych baz pomogło mi. Naprawdę i mówię to całkiem poważnie, bez ironii. Czuję się po tym trochę lepiej, jakbym zrzucił część ciężaru z pleców.
/Mogę się wyżalać i korzystam z tego póki mogę, bo Orlova nawet lubi mnie słuchać. Mogę mówić o wojnie, mogę mówić o Departamencie, mogę mówić o Hydrze, a ona tego słucha i to chyba nie bez zainteresowania. Całkiem... miła odmiana.
/No Hydra uchodzi raczej za tą złą, SHIELD z kolei kiedyś było uznawane za dobre, więc kiedy je zestawiłaś ze sobą, sądziłem, że chodziło ci właśnie o to, że nadal niby takie jest. Moja wina, mój błąd.
/Wiesz, chętnie bym to oblał, ale wolę sobie darować. 

Ana Morgan

Pan B. zrobił się ostatnio raczej bardziej sarkastyczny. Może i dużo narzekał, ale może właśnie to było kluczem do sukcesu, bo gdyby nic nie marudził tylko potulnie przytakiwał, był przepełniony optymizmem i kochał cały świat, to raczej wtedy nic by z tego nie było. No bo o czym pisać z takim człowiekiem, który nie wnerwia wszystkich dookoła swoim zachowaniem?
Angie pojawiła się w jednym odcinku w dość dziwnej scenie. Dottie raczej się nie wykazała, nie miała na to czasu bo pojawiła się jedynie w czterech odcinkach. Thomsona też jakoś szczególnie nie rozwinęli, bo miał o wiele mniej czasu niż w poprzednim sezonie. Przez większość odcinków go nie było albo przemknął, gdzieś niezauważony. Większą rolę odegrał dopiero w końcowych odcinkach. A panią Frost trudno nazwać czarnym bohaterem... tak w sumie to do tej pory nie wiem, jaki ona miała cel i na czym jej tak właściwie zależało. Peggy i Daniel to już nawet nie było to samo. Ten wątek jest chyba najbardziej naciągany ze wszystkich. Tak więc Marvel zawalił sprawę. Zamiast skupić się na dobrze wykreowanych postaciach z poprzedniego sezonu postanowił je olać i upchnąć jak najwięcej nowych, co raczej przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego. Za to zostawił bardzo szeroko otwartą furtkę do następnego sezonu.
A wiadomo ci coś o nowym projekcie Marvela co do serialu z Bobbi i Hunterem? Obiło mi się coś kiedyś o uszy, ale nic poza tym nie wiem. I jeszcze Jeremy Renner stwierdził, że bardzo chętnie rozwinąłby swoja postać w serialu, ale to tylko gdybanie niż jakieś szczegółowe informacje niestety :(
/Gdyby był przepełniony optymizmem i kochał cały świat, na dłuższą metę byłby jeszcze trudniejszy do zniesienia. A tak pozrzędził, ponarzekał, ale wreszcie doszedł do wniosku, że niczego tym nie ugra i ruszył tyłek. I patrzcie państwo, jakoś łatwiej się zrobiło, a czasem nawet humor się go trzyma. A wystarczyło rozsmarować kilku najemników na ścianie. 
/Cóż, czyli jednak odpuszczę sobie "Agentkę...", bo nie brzmi to ani trochę zachęcająco. I nie dziwię się już temu, że serial miał tak niską oglądalność. Może naprawdę byłoby lepiej, gdyby Marvel odpuścił sobie trzeci sezon i zamiast tego, jako przerywnik między trzecim i czwartym sezonem "Agentów..." puścił "Marvel's Most Wanted", które dostało zielone światło. Ostatnio pojawiały się nawet jakieś newsy dotyczące nowych postaci - klik. A na serial z Hawkguy'em raczej nie ma szans, a szkoda :/ 
Z kim z nowych Avengersów współpracuje ci się najlepiej? No wiesz... z kim rozumiesz się "bez słów"? Poza tym nie jesteś już jedyną kobietą w zespole. To lepiej, czy wręcz przeciwnie?
/Mimo zmian w składzie, nadal najlepiej działa mi się z Bartonem i Rogersem. Nie mają skrzydeł, nie mają żadnych zbroi, nie są robotami czy Wiedźmami, więc częściej zdarza nam się współpracować.
/Tak naprawdę nie czuję żadnej różnicy z powodu tego, że jakiś członek drużyny jest tej samej płci. To niczego nie zmienia i nie sprawi, że z kobiecej solidarności zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami i zawiążemy sojusz przeciwko tej brzydszej płci. Do tego mam już Bartona. 
Uczepiłeś się tego Jamie'go. To bardzo ładne imię i wcale nie brzmi... kobieco?
Wyjątkowy z ciebie przypadek. Nie znałam jeszcze osoby, która obchodzi rocznicę swojej śmierci. Urodziny są jednak bardziej popularne :P
Nie miałam na myśli siebie. Ja mam taki komfort życie, że bez żadnych przeszkód mogę sobie swobodnie siedzieć w mieszkanku z dala od wnerwiającej mnie rodziny i niczym się nie przejmować. Ale wycieczki krajoznawcze też są bardzo interesującym pomysłem na spędzanie wolnego czasu. A co do tego "uciekamy" to czasami tak mam, że do swojego rozmówcy zwracam się w pierwszej osobie liczby mnogiej, więc zapamiętaj na przyszłość :)
Jaki z ciebie dobry samarytanin, ale przynajmniej masz jakieś zajęcie. I fakt, mówienie dziewczynie, że zabiłeś jej ojca na pewno nie wpłynie dobrze na waszą znajomość.
A co do SHIELD to ma tyle krwi na rękach ile Hydra, czy tam inna organizacja. Nawet cel mają podobny, stworzyć bezpieczny świat, tylko że każdy to bezpieczeństwo i dobro świata rozumie na swój sposób, żeby to im było dobrze, od co. I jeszcze każdy twierdzi, że robi dobrze, bo jak jego ideologia może być zła. Hitler też twierdził, że postępuje słusznie. Takich nie zrozumiesz :/
/Brzmi kobieco. Czy ja ci wyglądam na młodą damę, hasającą w kiecce i zarzucającą włosami? Nawet jeśli tak, skłam, proszę, bo zacznę się o siebie martwić. Ale nawet, gdyby mój ukryty, kobiecy pierwiastek zacząłby nagle wychodzić na wierzch, nadal nie podobałoby mi się to imię. I mam do tego prawo. Tak samo do tego, że od jakiś osiemdziesięciu kliku lat uważam, że mój świętej pamięci papa musiał być nieźle wstawiony, gdy nazywał mnie Buchananem. 
/Jestem oryginalnym człowiekiem, drugiego takiego nie ma, więc nie będę zniżał się do obchodzenia tak pospolitego święta jak urodziny. Data śmierci to już co innego. A tak poważnie, nawet nie będę kłamać, że nie chodzi o kolejną okazję do możliwości poużalania się nad sobą. Nie byłbym sobą, gdybym nie skorzystał. 
/Cóż, też mogę siedzieć z daleka od wnerwiającej mnie rodziny. Głównie z uwagi na to, że większa jej część nie żyje albo mnie nie zna. Albo ma dziewięćdziesiąt lat i Alzheimera. Albo jest narodowym bohaterem, którego próbowałem zabić. Kilka razy. Z marnym skutkiem co prawda, ale jednak. Ta, kiepsko. Ale za to ostatnio byłem w Wettere... Wetterste... w Alpach, pieprzyć szwabskie nazewnictwo. Zimno jak cholera, mokro i trochę śmierdziało trupem, ale chociaż widoki ładne. 
/A kto powiedział, że ja chcę być miłosiernym samarytaninem? Wierz lub nie, ale czasem po prostu chcę móc się do kogoś odezwać, bo wariuję sam na sam ze swoimi myślami. Więc jeśli pojawia się ktoś, kto tak dla odmiany nie próbuje mnie zabić, korzystam. Tym bardziej, że nie jest dla mnie zagrożeniem. SHIELD może i nauczyło ją wymachiwać mieczem, walczy też nie najgorzej, ale hej, akurat to potrafię lepiej.
/A czy ja kiedykolwiek twierdziłem, że SHIELD jest dobre? Przez gardło by mi to nie przeszło. SHIELD, Hydra - nie widzę tutaj tak naprawdę żadnej różnicy, bo każdej ze stron chodzi tak naprawdę o to samo. Po prostu Hydra nie udaje świętej. SHIELD i ta ich kolorowa banda, w którą wmieszał się Steve, robią więcej szkód niż jest to warte. Jedź na wschód Europy, spytaj ludzi, co o nich sądzą. Nienawidzą ich, boją się ich. Wtargnęli bez jakiejkolwiek zgody na teren niepodległego państwa, by walczyć z zagrożeniem, które sami stworzyli i jedyne, co po sobie pozostawili, to wielka dziura w ziemi i masy ofiar. Jeśli oni są tymi dobrymi... Strach się bać tych złych, co?

Mad Aleks

N: Wykorzystanie "Dziadka do orzechów" nie było przypadkowe, prawda? Pamiętam, że oglądałam kiedyś wersję animowaną, gdzie dziadkiem był żołnierzyk z uszkodzoną ręką i dzięki pomocy baletnicy znowu stał się prawdziwym człowiekiem. I tak sobie, kurcze pomyślałam, że pasowałoby to do Bucky'ego :)
Widzę też podobieńtwa między sceną z Gail i z Yeleną. Też nieprzypadkowe?
/Przyznaję, że wspomniałam właśnie Dziadka do orzechów nie bez powodu i cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę :) Niby to tylko wspomnienie tytułu, ale żadna inna sztuka, żaden balet poza Dziadkiem... nie pasował mi do Bucky'ego. Gdybym pisała o na przykład Natashy, Yelenie czy choćby Avie - wybrałabym Jezioro łabędzie. I yep, podobieństwo pierwszego i przedostatniego fragmentu także nie było przypadkowe :)

Ana Morgan

Ok... Jeszcze nie wiem o co dokładnie chodzi, ale niedługo się dowiem :D
I co tu się dziwić? Stworzyłaś świetnego bloga, ot co :P
A ja się przemęczyłam, choć sezon w ogóle mi się nie podobał. Pierwszy pomimo wielu wad był lepszy. Brak Angie dał się we znaki, a żona Jarvisa z charakteru trochę ją przypomniała, choć to jednak nie było to samo. A historia jak dla mnie nie trzymała się kupy i w ogóle mnie nie wciągnęła. Brakowało dobrego czarnego charakteru, który by to jakoś pociągnął i trochę namieszał. Wiele wątków wprowadzonych na siłę, ale ostatnie trzy odcinki mi się podobały i to tylko ze względu na Thompsona, którego do tej pory nie lubiłam, a teraz jedynie on wydaje mi się godzien uwagi. Niestety jednak ostatnia scena mnie rozczarowała i jeśli 3 sezon powstanie to zajrzę do niego tylko po to, by rozwiać swoje wątpliwości :)
I nie wiem czy ci się już pytałam o to czy nie, więc zapytam (może ponownie) ^^ Jaka jest twoja ulubiona postać damska z komiksów Marvela?
/Blog blogiem, ale nadziwić nie mogę się temu, jak ludzie wytrzymują zrzędzenie pana B., bo przyznaję, że czasem sama mam z tym problemy. Chociaż trzeba chłopakowi przyznać, że się stara i ostatnio jakoś mniej narzeka.
/Czytałam kilka opinii o drugim sezonie, bo chciałam sprawdzić, czy może w kolejnych odcinkach robi się ciekawiej, i natykałam się głównie na komentarze, w których główną antagonistkę porównywano do czarnych charakterów z kreskówek dla dzieci, a Peggy - niestety, ale po raz kolejny - do Mary Sue. To mnie nie zachęciło i zupełnie sobie odpuściłam. Szczególnie, że nie ma już Angie (why, przecież idealnie pasowałaby do LA!), a Dottie wydała się jakaś mniej interesująca. Ale może się przekonam i zerknę chociaż na końcowe odcinki, bo Thompsona jednak całkiem lubiłam i dobrze, że postanowili go rozwijać.

/Przyznaję, wskazanie tej ulubionej postaci damskiej jest trudniejsze niż męskiej, ale w moim top trzy są Carol Danvers Storm i, Melissa Gold aka Songbird.
Więc mam rozumieć, że teraz raczej skupiasz się na pracy :) Naprawdę mi przykro, że tak to się potoczyło.
A co do drużyny to zdarzają wam się jakieś kłótnie, sprzeczki. Czy jednak dogadujecie się ze sobą bez żadnych zgrzytów i wszyscy się wzajemnie wielbią?
/Zawsze skupiam się na pracy. Teraz jestem już po prostu pewna jak nigdy wcześniej, że lepiej nie rozpraszać się w żaden sposób, bo nie ma to ani sensu, ani przyszłości.
/Może nie rzucam się sobie do gardeł, a przynajmniej póki co nie mieliśmy do tego powodów, ale to naturalne, że nie zgadzamy się we wszystkim. Ale potrafimy dochodzić do kompromisów.
Ja z Jimmy'm nie miałam nic wspólnego, kolego :P
Nic nie rozumiem... naprawdę.
Pewnie, że dobrze. I do tego skończyłeś z "nałogiem", w końcu zrozumiałeś, że to nic nie da. Gratuluję. A poza rocznicą śmierci miałeś też urodziny. Więc wszystkiego najlepszego :D Spóźnione, ale jak najbardziej szczere. I przypomnij mi, które to już?
Zmolestowano? Chcę wiedzieć?
Tak faktycznie, miałeś cudowny miesiąc. Tylko pozazdrościć. Ale grunt, że dostrzegasz pozytywy :P
Czyli nadal uciekamy... Dali ci trochę spokoju, czy wciąż depczą ci po piętach?
I kto to Orlova? I dlaczego jej pomagasz?
/Fakt, bo przecież między Jimmy'm i Jamie'm jest taka wielka różnica. A nie, czekaj, jednak jest. Jimmy to chociaż imię męskie. Niby Jamie ponoć też, ale i tak zawsze będzie kojarzyć mi babskim imieniem.
/Witaj w klubie. Też wielu rzeczy nie rozumiem. Często nawet siebie samego, ale zdążyłem się przyzwyczaić.

/Ym, w tym roku były dziewięćdziesiąte... czwarte, jeśli dobrze liczę. A przynajmniej rocznikowo, bo tak naprawdę to nie wiem, ile mam lat. Ciężko policzyć. A poza tym, rocznica śmierci - mogę to tak w ogóle nazywać skoro, niespodzianka, nadal żyję? - wypada o tydzień przed urodzinami, więc nic się tu nie wyklucza. Więc najpierw mogłem próbować zapić się w trupa, a potem... a nie, urodzin nie obchodzę, więc nie było żadnego "potem".
/Uciekamy? Nie wiem jak ty, ale ja nie uciekam. Urządzam sobie tylko wycieczkę krajoznawczą do Nieckiego Okręgu, wiesz śladem wspomnień i tych innych ckliwych bzdetów. Nie mogę? Mogę.
/Orlova to... ym, imię mi uciekło, przyznaję się. Nie używam go, więc jakoś tak trochę zapomniałem. Wiem, że na pewno nie Natalia, bo fuka, gdy ją tak nazywałam, Ale czy to takie ważne? Grunt, że wiem, że jej ojcem był Anatolij Pavlov. Urzędas, chyba całkiem znany fizyk. Zabiłem go, tak tylko napomknę, ale jeszcze tego Orlovej nie powiedziałem. Mało istotny fakt, nie? Ale wracając. Kilka lat tamu Antalianównę i jej matkę porwała rosyjska mafia, później wplątało się w to SHIELD i przez kilka lat trzymali młodą pod kloszem, szkolili ją i tak dalej - a jak my to robiliśmy, to zostaliśmy uznani za tych złych, też mi sprawiedliwość - aż młoda... Ava, tak się nazywa, im zwiała. A ja się w to wplątałem, bo cóż... ze wstydem przyznaję, że mam mały problem z podejmowaniem dobrych decyzji, gdy jestem na rauszcie. Nigdy nie zapijaj sympatykomimetyków rosyjską wódką, dobrze ci radzę.