N, nie, nie, nie… Nie zgadzam się.
Tajemnicę poprawności arabskiego mogą tylko rozwiązać ci, którzy go znają. Ale skoro polski został zmasakrowany, to małe szanse, że arabski nie. CNN w Polsce, bo to może jakaś alternatywna Polska była? Gdzieś bliżej Ameryki?
No to będzie miał z nami naprawdę ciężko. Już biedakowi współczuję.
/Och, dlaczego nie? Przecież to mógłby być tak dobry twist fabularny... Nie, jednak nie mógłby być.
/Coś czuję, że będę musiała przeprosić pana Stana za naśmiewanie się z jego rosyjskiego. Przy Henryku to mały pikuś. Chyba, że naprawdę ten Pruszków leżał gdzieś w Stanach i był zamieszkany przez potomków tamtejszej Polonii. To by miało sens i wyjaśniałoby mowę Magneto w fabryce, którą wygłaszał po angielsku, a którą każdy zdawał się zrozumieć.
/Przynajmniej będzie mógł poćwiczyć cierpliwość. Wyjdzie mu na dobre.
Śmiać to może nikt by się nie odważył, ale gdyby im się te imiona wybitnie nie podobały, jak tobie twoje drugie, to by jakiś czas mogły z tego powodu cierpieć, zanim by się przyzwyczaiły. Nie wyobrażam sobie ciebie w takich programach. Korzystałeś z zaproszeń? Kiedy jeszcze cię zapraszano...
Jestem za Steve’m, w najgorszym wypadku bylibyście w pierwszej pięćdziesiątce. Ale hej, przecież nie mogłoby być bardzo źle. Ty Bucky masz doświadczenie – trochę lat minęło, ale mniejsza – a Steve cierpliwość. I obydwaj macie wielkie serducha.
B: Na początku musiałem robić z siebie durnia i z przeogromną radością przyjmować te zaproszenia, bo kazali mi "ocieplić wizerunek". Nie wiem po co i dlaczego, bo ja jestem żołnierzem, nie celebrytą, ale kazali mi to robić. Więc chodziłem tam, uśmiechałem się i powtarzałem w myślach "Tylko nie uderz prowadzącego, tylko nie uderz prowadzącego...".
No a moje drugie imię jest durne głównie dlatego, że ten cały James Buchanan zbyt dobrym prezydentem to nie był. A kto normalny nazywa swoje dziecko po kiepskim prezydencie? Po jakimkolwiek prezydencie? No ale spokojnie, nie jestem sadystą, nie będę chciał nazwać naszych potencjalnych dzieci w tak durny sposób.
S: Najlepsze byłoby starsze dziecko, przyzwyczajone już do swojego imienia. Tak asekuracyjnie, żeby cię czasem nie kusiło.
B: Jesteś podły.
S: Nie, jestem realistą.
B: Tak w sumie to fakt, tak mogłoby się to skończyć. Ale to tylko kolejny argument za tym, że bylibyśmy w tej pierwszej pięćdziesiątce.
S: Nie sposób się jednak nie zgodzić z tym, że moja cierpliwość bardzo by się przydała. Trochę doświadczenia też już mam, w końcu ćwiczę na Bucky'm.
B: Bardzo zabawne. Ciekawe czy byłbyś taki mądry, gdybyś miał zmienić pieluchę. A robiłbyś to ty, złotko, bo metalowa ręka nie bardzo jest do tego stworzona.