N, chyba wszyscy się przyzwyczają, że Marvel to Marvel, u nich nikt nie ginie, zanim ktokolwiek zdąży wyrazić swoje oburzenie.
Oj tam, oj tam, może to naprawią. Przecież nie mogło być zbyt idealnie.
Nie wiem jak inni, ale ja się hamowałam, bo nie raz i nie dwa przejechałam się na wyszukiwaniu nie wiadomo ilu den, a mam do tego cholerną tendencję. Dla mnie rzadko coś jest naprawdę oczywiste i jednoznaczne, co z resztą może być czasami zauważalne, jak tak dopytuję się n razy o to samo, no chyba że chodzi o jakieś definicje, zasady, czy coś w tym stylu, to inna sprawa. Ale teraz przynajmniej wiem, że nie tak złego mam nochala do intryg. Zdziwię się mocno, jeśli żadnej jednak nie będzie, w co zaczynam już wątpić.
/Jak to nikt nie ginie? A facet od odrzutowca? A ci wszyscy statyści z piątego, szóstego i dziesiątego planu? A nie, fakt, nawet ich nie ma zbyt wielu. Przecież Avengers uratują nawet psa z latającego miasta. Ale za to biedne budynki cierpią bardzo często. I ich to nikt nie żałuje.
/Wiem, że w końcowym montażu to naprawią, bo efekty w zwiastunach nigdy nie są idealne, ale doczepić się przecież zawsze można.
/Powiem tylko, że nie bez powodu postawiłam na Yelenę. Babka robiła dobre rzeczy, pomagała Natashy, pomagała SHIELD, ale zawsze starała się przy tym wyjść na swoje i była przede wszystkim po swojej własnej stronie. A że dość kiepsko na tym wszystkim wyszła (klik), cóż... Ja byłam delikatniejsza, bo i powywijała znacznie mniej.
Clint, nie wiem, jak tak można. Znaczy, że miałbyś problem z wykonaniem takiego rozkazu, tak?
/Chodzi raczej o to, że zbyt często zmieniam "zlikwidować" na "zrekrutować" i "tak, dyrektorze" na "wal się, Fury". Ale co poradzę?
James, a do akceptacji prowadzą właśnie etapy, przechodzone w różny sposób, albo w ogóle pomijane. Do śmierci można się przyzwyczaić i z nią pogodzić, ale do tęsknoty już nie bardzo, bo wraca w najmniej oczekiwanych momentach, kiedy wydaje się, że już się zapomniało. Hipokrytą byś był.
I widzisz, takie to skomplikowane, że nawet nie zapamiętałam jak trzeba. Czyli w tej gehennie można zostać na wieczność, ale nie ma tam jakichś katorg w stylu chrześcijańskiego piekła. Tak?
/Nie tyle byłbym hipokrytą, co raczej już nim jestem. I raczej nim pozostanę. ale widocznie taka już moja natura. I możesz mi też wierzyć, że wiem czym jest tęsknota, i że jest podłą suką. Jest wiele rzeczy, miejsc czy ludzi, których mi brakuje i to jak cholera, ale nie pozwalam wyleźć temu na wierzch, bo... zwyczajnie nie dałbym rady tego udźwignąć. Jest tego zbyt wiele.
/W gehennie nie można zostać na wieczność, a przynajmniej tak sądzę, bo według judaizmu nie istnieją wieczne potępienie czy piekło. Gdy człowiek umiera, jego dusza trafia do gehenny i zostaje tam oczyszczona z wszelkich duchowych skażeń, nim wróci do Boga. Czasem trwa do krótko, czasem dłużej, a czasem... o wiele, wiele dłużej, ale nie wiecznie. Wiem, że to wyklucza przecież istnienie grzechów całkowicie niewybaczalnych, ale... ym, przyznaję, że mam pewien problem z wyjaśnieniem tego.