N, przeżyliśmy "Sam zrobi to, Sam zrobi tamto, Sam powie to, a jak Sam każe to ja zrobię, Sam mówi...", to i Steve'a przeżyjemy :D Już zakasuję rękawy na bitwę!
James, to wszystko jest trudne. Bardzo trudne. Zwykłym człowiekiem nie jesteś, nie można temu zaprzeczyć, więc jak by nie patrzeć w twoim przypadku całkiem naturalne jest, że boisz się rzeczy, które dla innych są normalne i oczywiste, a dla ciebie to jest tak wręcz nieosiągalne, jak dla zwykłego człowieka wejście na Mount Everest i to zimą. Przyczyna jest prosta: podczas swojego "złego", tamtego życia - nie wiem, jak je nazywać - nie doznawałeś tych normalnych rzeczy, a ludzie najczęściej boją się tego, czego nie znają, i do których nie są przyzwyczajeni. Więc wcale ci się nie dziwię, że się boisz. Nadzieja jest w tym, że z upływem czasu i robieniem malutkich kroczków naprzód, w końcu wleziesz na swój Mount Everest.
Jestem pewna, że gdybyście ze Stevem zamienili się miejscami, broniłbyś go tak samo, jak on broni ciebie. To jest ta więź, która przetrwała całe dekady i przetrwała to, kim się stałeś. Myślę, że Steve z ciebie nie zrezygnuje tak łatwo. Zbyt ważnym człowiekiem jesteś w jego życiu tym bardziej teraz, kiedy powróciłeś do żywych (jak to idiotycznie brzmi).
N: Przy tym faza"Sam powiedział..." to była pestka :P Teraz będzie znacznie gorzej.
Bucky:
Wiem, że Steve się nie podda, bo już raz to udowodnił. Byłem cholernym, egoistycznym dupkiem,
a on i tak zawsze widział we mnie tylko to, co dobre. I jest mi cholernie wstyd, bo czuję, że nie byłbym w stanie walczyć o niego tak, jak on o mnie. Nie potrafiłbym kilkukrotnie ryzykować życia dla samej wiary w niego, bo wbrew wszystkiemu, to on zawsze był silniejszy ode mnie. Gdyby to Steve był na moim miejscu to... nie potrafię nawet myśleć o tym, że to on miałby tam być. Steve nawet nie powinien tu być. Powinien zostać znaleziony prędzej, powinien ożenić się z agentką Carter, mieć gromadkę dzieci i dożyć spokojnej starości. A wszytko poszło nie tak, bo byłem dzieciakiem, który chciał bawić się w wojnę i zgrywać bohatera.
I wiem, wiem, że nie powinienem rozpatrywać "co by było gdyby", bo to tylko mi szkodzi. Wiem, ale i tak nie mogę przestać, bo to właśnie to, że byłem zwykłym gówniarzem doprowadziło mnie na stół Zoli, do cholernych Alp i do momentu, w którym nie potrafię samemu włączyć gorącej wody pod prysznicem, bo boję się, że zostanie uznane to za cholerne sprzeciwienie się i znowu będę ukarany. Nawet nie wiesz, jak cholernie bolesnym uczuciem jest to, że muszę prosić Sama
o odkręcenie pieprzonego kranu, bo sam boję się tego zrobić. Tak, można być ze mnie dumnym.