N, a to nie ten nowy sposób "na butelkę"? Czy jak to tam się zwie. Zasysa się usteczka w otworku a później ma się cudny efekt glonojada. I tak mu nie przetłumaczę, za cienki w te klocki jest :D
Och, pudelek... Siedzę teraz na zwolnieniu i nie ma dnia, żebym nie zajrzała. Ale przynajmniej można się czasem pośmiać, a śmiech to zdrowie. I zabicie nudy. Mało wyszukane, ale jakże dobrze działające. Polecam także papilota, który jak żaden inny portal trafnie określi, jaki typ mężczyzny do ciebie pasuje, a za których nie powinnaś się brać, no i oczywiście dowiesz się, jaka będzie twoja przyszłość, a to bardzo cenne wieści.
Prawdziwa rodzina zrzędów. Przydałaby mi się babcia Barnes, bo być może miała jakieś swoje sposoby na przetrwanie i mogła by się takowymi podzielić.
Widocznie nie jestem na bieżąco, bo o sposobie na butelkę nie słyszałam. Biegnę spróbować, na pewno zadziała.
O tak, papilot i te jego bardzo prawdziwe i bardzo przekonujące listy do redakcji :D Kozaczek też prezentuje podobny poziom.
I N zrobiła dzisiaj bardzo głośnego facepalma, bo dotarło do niej, że w komiksach zamiast
tego będzie teraz
to. Nastoletni Winter Soldier. Nie WS wielka mordercza legenda, a WS uczniak.
Nastoletni Winter Soldier, Cap jako gladiator, Wolvierne jako kobieta. Co jeszcze?
Niech ci będzie Hunter. Nie lubisz swojego imienia? Już jeden taki był i jest, co to się wcieka jak się powie nie tak jak trzeba :D
A to cwaniak jeden. Coulson jest dziwny na równi z SHIELD.
Pewien psychopata... czy to missing person? Jak ja uwielbiam te tajemnicze klimaty. Nigdy nie wiesz o co chodzi, a potem się okazuje, że chodzi o to, o czym się myślało, że to nie mogło być to.
No co ty mówisz, przecież żarcie jest za darmo.
Nie przepadam. No bo "Lance"... co to w ogóle za imię? Czy ja wyglądam jak Lance?"
Określenie "zaginiony" tak wiele mi mówi. Jesteśmy tylko taką małą, marną agencyjką szpiegowską i wcale, a wcale nie mam dziesiątek akt takich "zaginionych" na biurku.
Określenie "pewien psychopata" odnosiło się do... no psychopaty z Hydry, który ma obsesje na punkcie Skye i całkiem nie dawno porwał moją byłą-nie całkiem byłą.
James, prawda nie jest grzechem, czyż nie? Bluźnienie owszem, ale jeśli bluźnienie jest prawdą, to jak to rozstrzygnąć? Zgadzam się, religia to świetny manipulacyjny środek. Ludzie jednak chyba potrzebują wierzyć w coś, co może dawać im siłę, co jest lepsze, nieskalane, idealne.
Wszystko to wszystko. Skonkretyzować można to tylko do wszystkiego, co robiłeś. Każdy z dwudziestu sposobów na skręcenie karku bez wstania z krzesła, każde cięcie, każdy kąt przy celowaniu, i te wszystkie inne "każde/y".
Gdybym zaczęła śpiewkę o pociągach nad przepaścią w górach byłbyś pewnie równie miły, prawda? Jakie mam szczęście, że nie wielbisz mnie tak samo jak Nataszkę.
Nie musi, jasne, że nie. Chodzi tu głównie o sferę poznawczą, czyli myślenie, pamięć, szeroko pojętą uwagę. A przy Alzheimerze występują wszystkie deficyty tych komponentów. Powiesz coś, co jakąś reakcję psychosomatyczną może wywołać, a za pięć minut już nie będzie pamiętać, co mówiłeś. Zawsze jest ryzyko. Tylko pytanie czy ten zawał wywołałoby to, co robiłeś, czy to, że w ogóle cię widzi całego i żywego, co też jest bardzo emocjonujące. Nie tylko negatywne aspekty mogą wywołać jakiś wstrząs. Masz rację, nic w tym dziwnego.
Prawda bywa bardzo subiektywna i często jesteśmy tylko karmieni jej pozorami. I owszem, prawda może być grzechem. Choć może powonieniem powiedzieć, że nie sama prawda, a dążenie do niej. Spójrz choćby na ten cały motyw grzechu pierworodnego.
Nie liczyłbym na to, że ktoś kiedyś wyciągnie ze mnie to "wszystko". Bez mrugnięcia okiem mogę wyrecytować każde sprawozdanie z misji, nawet z najdrobniejszymi szczegółami i bardzo dokładnymi opisami, ale niektórych rzeczy nie wyciągnie się ze mnie nawet na torturach.
To dwie całkowicie inne sytuacje. Jest różnica między tematem o którym nie lubi się mówić, bo nie czuje się przy tym komfortowo, a rozmową o wydarzeniu, które zrujnowało czyjeś życie, czyż nie? Nie lubię o tym mówić, zwyczajnie się tego boję i tego faktu nie ukrywam.
Mój umysł uszkodzony jest w podobnym stopniu, a objawy są niemal identyczne, więc cóż... nasza rozmowa wyglądałaby zapewne bardzo interesująco.