Wiem, wiem, wiem. Robię to bo chcę, ale oboje wiemy, że nie jestem w tym dobra, wiec wkładam ciężkie starania w to by brzmiało... Profesionalnie?
"Łatwiejsze niż były kiedyś" chyba samo mowi przez się. A czy ja powiedziałam, że mężczyźni to podgatunek?
Dobra, teraz to mnie rozśmieszyłeś, ale wątpię by to przeszło.
Wiesz, jak trudno cię pocieszać? I ty się dziwisz, że dostaję nerwowego śmiechu. Myślę, że w tym przypadku poszło by łatwiej, gdybyś nie był wierzący.
Nie wiem, co się stanie z tobą po śmierci, ale na razie żyjesz, więc uszanuj to i proszę ,przestań się samookaleczać, nie strzelaj sobie w głowę, nie próbuj się wysadzić i nie rób żadnych innych okrutnych rzeczy.
Oczywiście że rozumiem, ale gdyby umarły ci wybaczył to byłby cud. Buck, myśląc w ten sposób, nigdy nie ruszysz do przodu. Ludzie się zmieniają, niektórzy ale się zmieniają. Chcą naprawić swoje błędy, dobrze przeżyć resztę życia, a okaleczanie samego siebie nie jest najlepszym sposobem. Myślę, że teraz najważniejsze jest żebyś przebaczył sam sobie.
Zdecydowanie nie. Pozwól mi czymś zabłysnąć przy dwójce i jedynce.
Zwyczajnie źle dobrałem słowa. Doskonale wiesz, że moje czasy były zupełnie inne i część rzeczy, która teraz jest normą, kiedyś była wręcz nie do pomyślenia i po prostu nie przystała młodym damom. Może skomentowałem to zbyt ostro, może powinienem się w ogóle nie wypowiadać, tak jak wielu innych sprawach. Nie będę zaprzeczał.
Uwierz, że gdybyś musiała tam być i wysłuchiwać takich pogadanek kilka razy dziennie, to przestałoby cię to śmieszyć.
Powinnaś się cieszyć, że nie jestem jakiś bardzo ortodoksyjny, bo wtedy dopiero miałabyś problem. Nawet nie jestem za bardzo religijny. Nie modlę się, łamię przykazania i zasadę koszerności. Nawet szabatu nie przestrzegam, a naprawdę trzeba się namęczyć by to zrobić. Zwyczajnie wolę wierzyć w to, że ktoś jest tam na górze, a wszystko ma jakiś większy sens.
Wysadzanie się w powietrze wcale nie było moim pomysłem, wypraszam sobie. Raz już przez coś takiego przechodziłem i nie chcę musieć robić tego raz jeszcze. Składanie do kupy po takim czymś nie jest zbyt miłe, a ja wolę nie przypominać jeszcze bardziej kolejnego tworu doktora Frankensteina. I tak już mógłbym ubiegać się o taką rolę, przynajmniej zaoszczędziliby na charakteryzacji. Więc jeżeli jeszcze raz postanowię pożegnać się z tym światem, to zwyczajnie odetnę sobie łeb. Tego już nie da się przyszyć.
Jak zapewne łatwo zauważyć, nie przepadam zbytnio za samym sobą i chciałbym dla siebie najgorszego, więc chyba prędzej przebaczy mi umarły, niż sam to zrobię.
Cóż, i tak najpewniej skończy się to tym, że jedno z nas będzie obrażone. Albo i oboje będziemy, bo przez dwójkę jeszcze da się przebrnąć, ale z jedynką będzie gorzej. Znacznie gorzej.
Dobra, wybaczam, wybaczam. Wiem, że nie miałeś nic złego na myśli, ale jeszcze nie do końca przeszła mi chęć do podręczenia cię czasami.
OdpowiedzUsuńSteve aż tak męczący? Wiem że jego wieczna chęć niesienia pomocy, dobroć, wielki patriotyzm... Dobra, nie chce mi się wymieniać dalej. Chodzi mi o to, że czasami jest trochę upierdliwy. W sumie to wiem o co ci chodzi.
Bo teraz nie mam co? Utknęliśmy w martwym punkcie, Buck.
Rozumiem co masz na myśli. I tak się dziwię, że po tym wszystkim wciąż wierzysz.
Nie przesadzasz trochę? Przecież sam twierdziłeś że już jest lepiej. Żeby tak od razu sobie łeb odcinać? Musisz znaleźć pozytywne strony.
To i tak dobrze. W końcu nad tym ubolewałeś. Ale tak na poważnie, to ja już nie mam pojęcia co mam robić. Znów się uparłeś i ani w te ani we w te. Pocieszanie cię to jedna z najtrudniejszych rzeczy na świecie.
To dlatego chciałeś się dowiedzieć już teraz. Sądzisz, że nie wytrzymam? Nie tym razem, kolego.