O tak to byłoby coś. Szkoda ze tak marnują potencjał. Jest tyle możliwości do wykorzystania, a oni postępują w chyba najgorszy z możliwych sposobów.
I chyba to wieczne przywracanie kogoś do życia jest już trochę nudne i raczej większej ilości publiczności już się znudziło. Naradzie chyba tylko Pietro nie zmartwychwstał.
A co do thomsona to był raczej po cywilnym. W hotelu, szykował się do wyjazdu, raczej nie spodziewał się nagłego ataku z powodu jakieś durnej teczki peggy.
/Zawsze mogło być gorzej. Mogliśmy dostać serial skupiony na dramatycznym wzdychaniu Peggy za Steve'm, a potem na romantycznym wzdychaniu do nowej miłości. Tego na całe szczęście nam oszczędzono i pierwszy sezon w gruncie rzeczy nie był zły. Co prawda wątek Leviatana rozczarował, ale do pewnego momentu był prowadzony całkiem zgrabnie.
/I tak jestem święcie przekonana, że prędzej lub później ożywią Pietro. Ożywiają każdego jak leci i nikt oprócz czwartoplanowych postaci tam nie umiera. Tym bardziej, że Pietro jest bratem Wandy. Tej babki, która potrafiła ożywiać ludzi.
/I pozwól, że spytam - piszesz z telefonu, prawda :P?
Trudno to zauważyć. :p
Przecież wiesz, że gdybym się z tobą nie podroczyla nie byłabym sobą.
Chodziło mi właśnie o jakiś notatki, fiszki i tak dalej. Nie miałam na myśli ze paradujesz z kartkami przypietymi gwozdziami do ramienia.
Aha w więc teraz jesteś dobrym zabójcą, a kiepskim trupem. Zdecyduj się w końcu.
Może to tylko obowiązek, a może Becca wpoila im szacunek do Ciebie. W końcu jestes/ byłeś ich wujkiem... pora wujkiem. Zacznij widzieć pozytywy w niektórych sytuacjach. Może moje wnuki i pra wnuki nie będą nawet o mnie pamiętać.
No właśnie nie wiem skąd to się zwielo. Może mnie oswiecisz?
Ale czy ja mówię że źle? Czy mówię że to mi przeszkadza, czy denerwuje. Przecież sama napisałam, ze masz teraz dobre, może wreszcie właściwe spojrzenie na świat. Więcej luzu, Back. Nie każdy kto z tobą pisze chce się na tobie wyrzuć i uprzykrzyc Ci życie.
Sądzę że akceptacja to najlepszy sposób, bo czasu nie cofniesz, pamięci nie wymarzesz, a żyć trzeba dalej.
Ja gdzieś coś o zezedzeniu pisałam o.O? Chyba trochę nadinterpretujesz moja wypowiedź. A wystarczy przeczytać, pomiędzy wierszami nie ma żadnego ukrytego sensu, kpiny, czy ironii.
Nie znam twoich ofiar, więc nie wiem czy wszyscy zasłużyli czy nie, ale na pewno nie wszyscy byli święci. A ci którzy nie zasłużyli o tak sa w lepszym świecie i na pewno jest im lepiej. I nie, nie próbuje Cię pocieszyć. Stwierdzam tylko fakt.
A co do ostatniego, to każdy ma swoje zdanie i nie zabronie ci to mieć. Nie ważne czy jest pozytywne czy negatywne.
/Widocznie źle patrzysz. Mam bardzo atrakcyjne wnętrze. Gdzieś tam, w środku, głęboko, zakopane pod niezłą warstwą szajsu. Ale jest.
/Wiesz, może nadal nie przepadam za tym ramieniem, ale jednak bywa przydatne, więc wbijanie w nie gwoździ byłoby raczej kiepskim pomysłem. Lepiej użyć taśmy klejącej. Co prawda nieźle muszę się potem naszorować, by zmyć klej z metalu, ale to jednak delikatniejsza i mniej niszczycielska opcja. Ale i tak wolę swój kajecik, dziennik, pamiętniczek - jak zwał, tak zwał.
/Powiedziałem, że byłem w tym dobry. Zwróć uwagę na czas przeszły. Tego akurat nikt nie może mi odmówić, bo wszystkie te cholerne medale, które przyznawano mnie za wybijanie kolejnych ludzi, świadczą same za siebie.
/Cóż, nie znam tych ludzi, więc ciężko, więc jednak ciężko mi powiedzieć, co nimi kieruje. Może być to tylko poczucie obowiązku, a może być to coś głębszego. Mogę tylko gdybać.
/A ja mam wiedzieć? Wcale nie chciałem być ironiczny, skądże znowu.
/Z tym "pamięci nie wymażesz" to akurat mógłbym się sprzeczać. Wiesz, jestem chyba najlepszym przykładem na to, że da się to skutecznie zrobić, Także tutaj nie byłbym taki pewny.
/Ym, że o zarządzanie chodziło, nie zrzędzenie, tak? Prawidłowe korzystanie z alfabetu wcale nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. To całkiem trudna sztuka. Weźmy to pomińmy i udawajmy, że nie wyszedłem na głupka, co?
/Też tak naprawdę nie znałem swoich ofiar. Nie było mi to do niczego potrzebne do wykonania misji, a potem też tego nie sprawdzałem, więc nie wiem, czy mieli coś na sumieniu. Za to teraz staram się nie tykać tych, którzy nie weszli mi w drogę i mają czyste sumienie.
Tak, pisałam z telefonu i dopiero teraz widzę jakich błędów narobiłam :/ Wszystko przez ten głupi słownik i moje lenistwo, bo komu by się chciało sprawdzać co napisał, prawda?
OdpowiedzUsuńCo do Peggy i wątku miłosnego, to jest on o wiele większy niż w pierwszym sezonie i kompletnie nie wiem, co twórcy chcieli osiągnąć tym zabiegiem. Daniel, który przez cały pierwszy sezon uganiał się za Peg i kiedy w końcu mógł coś ugrać, postanawia wyjechać do LA i uciec od Peg z niewiadomego powodu, by następie oświadczyć się pielęgniarce. A Peggy jest ukazana w trójkącie miłosnym, właśnie z Sousą, do którego nagle zaczęła wzdychać, a swoim nowym kolegą naukowcem. Jest nawet dziwna scena rodem z taniego musicalu, gdzie nasza główna bohaterka odśpiewuje miłosną pioseneczkę, o tym że nie wie, którego z nich wygrać. Scena długa, nudna i zdecydowanie nie potrzebna. Co do Capa to niewiele się o nim mówiło albo ja coś przeoczyłam :)
Pozostaje jeszcze kwestia brata Peggy, który zginął na wojnie. Więc ja się pytam, kto jest ojcem Sharon? Albo Peg miała więcej braci albo mamy kolejnego zmartwychwstałego, co jest zresztą bardzo prawdopodobne, bo o takich teoriach też czytałam.
A co do Pietra też mam przeczucie, że prędzej, czy później wróci. I mam takie przeczucie, że może stać się to w Infinity War. Jego śmierć była głupia, wydumana i niepotrzebna, ale z drugiej strony lepiej, że to jego podziurawili, a nie Clinta.
I ciekawe, czy pokuszą się o uśmiercenie Capa w Civil War i wskrzeszeniu go w trzecich Avengersach. Jeśli taki zabieg mieli by zastosować Steve byłby zdecydowanym rekordzistą.
Naprawdę trudno je dostrzec, skoro w ogóle go nie pokazujesz... Matko, Buck przecież mówię, że się droczę. Ty każdą zabawę potrafisz zepsuć :/
I wszystko traktujesz zbyt poważnie. Jesteś jak moja mama, która powtarza mi w kółko te same rzeczy. Niedługo zacznę powtarzać je razem z tobą. Zrobiłeś się przewidywalny.
A zwróciłeś uwagę, że ja nie napisałam tego poważnie? Owszem, nikt nie może zaprzeczyć. Jesteś, tzn. byłeś doskonałym zabójcą i podczas II wojny i w czasach, gdy Hydra siedziała ci w głowie, a szczęście dla Steve'a, że akurat gdy padło na niego miałeś zły dzień i przebłyski pamięci.
Po co gdybać, skoro można się cieszyć, że twój grób nie zarasta chwastami? Chociaż może faktycznie nie warto dopatrywać się w tym czegoś głębszego. Nie jestem religioznawczynią i nie wiem jak to jest w waszej religii, ale wiem jak wygląda Dzień Wszystkich Świętych i tylko czekam, aż ludzie zaczną urządzać konkursy na najpiękniej przystrojony grobowiec. To wszystko jest takie płytkie i bardzo, bardzo smutne.
Samo to "skądże znowu" brzmi ironicznie, choć może jestem przewrażliwiona.
W sensie, że sam sobie jej nie wymażesz, bo wiem, że inni są do tego zdolni. Nie wymażesz, prawda?
Fakt, mój błąd. Nie mam pojęcia, co chciałam napisać, więc uznajmy, że chodziło o zrzędzenie. Przyznaję się, teraz to ja wyszłam na idiotkę. I tak, zapomnijmy o tym.
I owszem, poprawne korzystanie z alfabetu jest trudne, szczególnie kiedy ma się małe przyciski i za duże kciuki :P
No i bardzo dobrze, nie ma co tego roztrząsać. Ważne, że już tego nie robisz, a przynajmniej się starasz.