20 marca 2016

Astrid Löfgren

#1 N, widziałam tego typu komentarze. Jak dla mnie to totalna głupota.
Żeby tylko biedak nie wczuł się w rolę wybawiciela zbyt mocno, bo w takim wypadku znów będzie ratowanym, a nie ratującym.
W sensie subtelny ze swoimi wskazówkami?
Och, więc już nie wierzę.
#2  Ależ ten Bucky kreatywny, nie ma co.
Do takiej bajki warto będzie wracać.
/Zdarzają się jednak także komentarze o wręcz przeciwnym wydźwięku - Steve taki zły, taki brutalny itd. A jaki, przepraszam, ma niby być? Stark ma supernowoczesną zbroję z bajerami, a Steve tylko super-siłę i przeświadczenie, że musi bronić siebie i Bucky'ego, który obrywać będzie raz za razem. Steve musi być brutalny, bo inaczej nie ma szans. Zresztą to przecież facet, który obiecał zmieść Hydrę z powierzchni ziemi, gdy ostatnio stracił Bucky'ego, i słowa (prawie)dotrzymał. Jego to jednak lepiej nie wkurzać. 
/On po prostu ma wrodzoną tendencję to pakowania się w jakieś bagno i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej. Aż dziw, że przez tyle lat dawał radę utrzymać przy życiu nie tylko siebie, ale też i Steve'a. 
/Yep, Marvel w swojej subtelności niemal od razu wykłada wszystkie karty na stół. Nikt przecież nie da rady połączyć rosyjskiej mafii, Romanowej nazywającej Ave siostrą, luk w pamięci, faceta imieniem Iwan i talentu do kopania tyłków w całość. Nope, zagadka nie do rozwiązania, potrzeba do tego Sherlocka :P Ava jest tworem Red Roomu. Po prostu ona sama jeszcze tego nie pamięta.
/Oj no, żartowałam. Tym razem nic nikomu nie zrobię. Co za dużo, to nie zdrowo, prawda?

/Oj no, nie wymagaj od biedaka kreatywności w środku nocy. I tak dobrze, że jakoś wybrnął :P
James, odkąd myślisz w ten sposób, zmieniło się coś jeszcze? Światopogląd, postanowienia, cokolwiek innego?
Każdemu, to się czasem zdarza poczuć ucisk w serduchu, ale nie każdy niemal mdleje i myśli, że umrze, więc sorry, trochę kijowy argument. Z twojej relacji wynika, że to są napady lęku, książkowe wręcz.
No to ile sądziłeś, że ma? Nie do końca nie planowałeś, to znaczy?
/Akurat mój światopogląd nadal jest tak popieprzony i czasem niezrozumiały nawet dla mnie, jak był wcześniej. Zmieniło się chyba tylko to, że powoli znowu zaczynam nie widzieć w tym wszystkim żadnego sensu czy celu. Zaczynam mieć zwyczajnie dość i najchętniej zaszyłbym się na jakimś całkowitym odludziu, choćby i w środku syberyjskiej tajgi. 
/Moje argumenty zazwyczaj są kijowe, gdybyś jeszcze nie zauważyła. Ale hej, chociaż się staram i nie poprzestaję na "nie, bo nie", chociaż chciałbym. Nie mam żadnych, cholernych napadów lękowych i koniec, Mam gdzieś to, co mówią książki.
/Jak zapewne łatwo się domyślić, obstawiałem, że jest pełnoletnia, i że nie prowadzam się z dzieckiem. Bo tego nie planowałem. Ale widocznie jestem jednak kiepski w ocenianiu czyjegoś wieku. Choć mam do tego pieprzone prawo, bo mam dziewięćdziesiąt cztery lata i utknąłem w ciele... żeby było zabawniej, nawet nie wiem, ile fizycznie mam lat,  do cholery.  Tak, jest świetnie.   

1 komentarz:

  1. N, powiem szczerze, że początkowo myślałam właśnie w ten sposób, że cholera, nasz Steve to prawdziwy brutal, jakim cudem, przecież to taki aniołek, na pewno znalazłby inne rozwiązanie niż wszechobecna agresja. Obecnie myślę sobie, że bracia Russo poszli idealną drogą. Logiczne przecież, że nie będzie się pilnował, kiedy zagrożone jest życie jego, Bucka, i innych, w jakiś sposób ważnych dla niego osób, kiedy broni swojej sprawy (już pomijając, czy jego założenia są słuszne), i kiedy w końcu ma możliwość zerwania z wizerunkiem przeidealizowanego bohatera uciśnionego narodu. Myślę, że takie komentarze to też trochę konsekwencja kreacji Steve'a we wcześniejszych produkcjach, w których był niemal idealny, prawy, i próżno było w nim szukać niepohamowanej złości. W CA:TWS idealny obraz został nieco przełamany (bo kurczę, w końcu zawinął komuś auto!), ale jednak smak idealności pozostał. Przynajmniej u mnie taka ocena postaci wzięła się właśnie z wcześniejszych filmów. Teraz nie narzekam, bo to niesamowite móc obserwować, jak ta postać wyewoluowała - z grzecznego chłoptasia z przylizanym włosem po gościa, który jest w stanie pieprznąć w mordę kogoś, kto nazywa siebie jego przyjacielem. Wiem, że w komiksach Steve jest zgoła inny niż w MCU, dlatego szkoda, że już od początku kreowano go na nijakiego, mimo tych subtelnych napomknięć, że nie odpuści Hydrze czy coś tam.
    Oj tam, może po cichu liczyli, że jednak nikt się nie skapnie i będzie element zaskoczenia z mnóstwem komentarzy typu "Wow, ona jest z Red Roomu, niemożliwe!".
    Wiem, wiem, w końcu człowiek wyrwany ze snu to jak pijany człowiek. Ale wybrnął naprawdę ładnie.

    James, więc zrób to. Zaszyj się na jakiś czas na całkowitym odludziu. Nie możesz? Możesz. Wszystko możesz.
    Nie przesadzaj, nie takie znowu "zazwyczaj". Skąd pewność, że to nie lęk?
    Cóż, jak by nie patrzeć to pod względem życiowego doświadczenia dzieckiem wcale nie jest. Jakiś plus. Po co się przejmować wiekiem? Masz ile masz, to tylko cyfry.

    OdpowiedzUsuń