N, ooo, to faktycznie. Kto miałby być "podmieniony"? Czyżby Steve? :D Dobrze, że Fregoliego (czy jak to tam się pisze) mu nie wymyślili :PN: Miało dojść do tego, że sam Bucky myślał, że został "podmieniony".
James, nie lubię cię już, oszukańcu. Ja się nim nie ekscytuję (no dobra, ekscytuję, bo jest uroczy i śliczny), ale ciekawa jestem czy ci jakoś z nim lepiej, może cię czymś rozbawia, czy coś.
Ale znalazłam ff, w którym Bucky próbował w bardzo miły i delikatny sposób wyciągnąć z "podmienionego" Steve'a, co stało się z tym prawdziwym.
Bucky:
Do rozbawienia mnie nie wystarczy zwierze, które jest tu tylko po to, bym miał się czym zająć. Jest, bo jest, nie widzę jakiejś wielkiej poprawy.
Naprawdę ktoś sądził, że zawsze mówię prawdę? To dosyć... naiwne.
N, w sumie to ciekawy pomysł. Temat rzeka w zasadzie, bo takie przypadki są rzadkie i jest duże pole do popisu.
OdpowiedzUsuńJames, ja myślę, że ty w większości kłamiesz. No, może w połowie. Ale na ten temat nie mam ochoty dyskutować, bo w zasadzie do niczego to nie doprowadzi.
Więc jak myślisz, co jest potrzebne do tego, żeby cię rozbawić? Tak przypuszczalnie. A może nic takiego nie ma? Nie na tej planecie?