28 grudnia 2015

Astrid Löfgren

N, bo to wszystko przez Ventolin i jej zamiłowanie do niebieskiego. Niby niebieskie oczy są takie zimne, powinny dodawać charakteru, ale jeśli się to połączy z płaczliwym spojrzeniem, to mamy aniołka w cholernie traumatycznej sytuacji. I o ile w filmach jakoś to tak mniej dziwnie wyglądało, bo pan Stan swoimi ślepiami dość poprawnie zagrał, a nawet skradł tą grą cały urok, tak w komiksach to naprawdę niezbyt korzystnie wychodzi. Brąz jednak dodaje mroku, a kiedy trzeba może dodać ciepła.
Tak z innej beczki: będziesz kontynuować miniaturkę? 
/Tu się zgodzę - sebastianowy Bucky zamiast wściekłego psa przed którym należy uciekać, przypomina raczej smutnego szczeniaczka, nad którym trzeba się zatrzymać i zrobić "aww". Ale to na pewno taka taktyka. Wiesz, zmylenie przeciwnika i te sprawy. 
/Jeśli chodzi o miniaturkę - napisałam połowę drugiej części już dawno temu i od tamtego czasu więcej usunęłam niż dopisałam, bo nie chcę jednak schodzić poniżej pewnego poziomu. Tutaj wrzuciłam to, co udało mi się naskrobać. 
Yelena, pojętny z niego człowiek, więc i postępy coraz większe. Jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że on ma prawie setkę na karku.
Czyli co próbujesz robić? Pewnie planuje, jak urządzić sobie przytulne gniazdko. Zachęcasz go do jakichś aktywności? Na przykład do zwykłego rozmawiania o bzdetach, albo o czym tam by zechciał od święta. 
/Och, tylko nie mów mu, że ma prawie setkę na karku, bo znowu będzie psioczył. Ma te swoje dziewięćdziesiąt ileś lat i kropka. Wielka mi różnica, skoro te kilka lat i tak nie zmieni tego, że można zbankrutować na kupnie świeczek urodzinowych, ale niech mu będzie. Jednak muszę zgodzić się z tym, że ciężko pojąć jego prawdziwy wiek, kiedy wygląda jakby brakowało mu kilku lat do trzydziestki, nie do setki. Niby wiedziałam, że wycieli mu sporo lat z życiorysu, ale nie przypuszczałam, że aż tyle.
/Próbuję żyć na tyle normalnie, na ile pozwala sytuacja. Ostatnio dorabiam sobie jako tłumacz, bo z czegoś muszę żyć, a jednak wolę trzymać jak najdalej od ulubionego sposobu Jimmy'ego, czyli "pożyczania". Ewentualnie "znajdowania". 
Marny z niego raczej kompan do plotkowania, ale za to potrafi słuchać jak mało kto. I nauczyłam się też, że nie należy prosić go o pomoc w zwyczajnych pracach domowych, bo zazwyczaj kończy się to źle. Jest w nich wybitnie do niczego.
Steve, nie znam go na tyle, by wiedzieć na pewno, czy ma w tym cel czy nie, ale nie wydaje mi się człowiekiem, który zostawia po sobie ślady przypadkiem. Za dużo organizacji go ściga. Jeśli zastawia na ciebie pułapkę, bo taki pomysł też się pojawia, to po co? 
/Nie wydaje mi się, żeby Buck miał jakiś cel we wciąganiu nas w pułapkę. Nie oznacza to jednak, że Hydra go nie ma. Doskonale wiedzą, że go szukamy, więc mogą wykorzystać to przeciwko nam. Po raz kolejny zresztą, bo raz już udało im się nas zmylić. 
James, nie ironizowałam. Źle, że przyznałam, że jesteś miły?
Można wypośrodkować i założyć coś, co nie jest do końca ani pesymistyczne, ani optymistyczne, żeby nie popadać ze skrajności w skrajność, bo obie te opcje mają swoje plusy i minusy. W końcu do szklanki można coś dolać, a między białym a czarnym jest paleta szarości.
Trudno to pojąć, ale chyba chodzi o to, że obojętność po prostu mniej boli.
/Wydawało mi się, że to robiłaś. Moja wina, przepraszam. I nie, to chyba dobrze. A przynajmniej tak mi się wydaje.
/Staram się nie widzieć wszystkiego w ciemnych barwach i nie kreślić samych czarnych scenariuszy, ale jak zresztą widać, nie bardzo mi to wychodzi. Wiem, że kiedyś, przed tym wszystkim, było wręcz przeciwnie, ale po prostu nie potrafię wrócić do tamtego toku myślenia i zakładać, że wszystko będzie dobrze.
/Bo tak właśnie jest. Zobojętnienie po prostu pomagało przetrwać to wszystko.

1 komentarz:

  1. N, czasami to się chciało wejść do tego skarbca i biedaka przytulić. Wtedy było najgorzej. W Civil War - przepraszam, w Wojnie bohatetów - może być podobnie. Chooociaż... Jakieś zalążki wściekłego psa są.
    Jakim cudem tego nie znalazłam? Dzięki!

    Yelena, wypominanie wieku trzymam na specjalną okazję, więc spokojna głowa, póki co nie powinien psioczyć. Swoją drogą ciekawe, czy by się w jakiś swój pokręcony sposób cieszył, gdyby ktoś mu dał na urodziny ogromny tort ze świeczkami. Albo jakiś prezent. A powiedział ci, że ile ma lat?
    Podoba ci się taka praca?
    Tylko pytanie, czy rzeczywiście słucha, czy się wyłącza i gdzieś odlatuje, ale bądźmy dobrej myśli i zostańmy przy tym, że naprawdę słucha. Wyobrażam sobie. Poprosisz takiego o wkręcenie żarówki, a on wyrwie żyrandol.

    Steve, oby tak właśnie było, że to żadna pułapka. W jakim sensie mogliby to wykorzystać? O jakiej zmyłce mówisz?

    James, co znowu za wina? Nic się nie stało, zdarza się. Raczej dobrze ci się wydaje. Zmuszasz się do bycia miłym czy naprawdę starasz się troszkę zmienić?
    Widzisz, kiedyś chyba byłeś aż nadto optymistyczny. Trochę wywiodło cię to w pole, nie oszukujmy się. Obecnie jesteś trochę nadto pesymistyczny, ale skoro nad tym pracujesz, to jesteś na dobrej drodze. Nie wszystko od razu musi wyjść. Ciężko spojrzeć na coś w mniej ciemnych barwach, kiedy wszystko inne takie właśnie było, ale próbować można.
    Emocje też mogą pomagać w przetrwaniu. Jest taka teoria - nie przytoczę jej dokładnie, bo niezbyt dobrze pamiętam, ale chodzi w tym mniej więcej o to, że konkretne zdarzenie uruchamia odpowiednią emocję. Emocja z kolei powoduje konkretne działanie. Na przykład jesteś w sytuacji zagrożenia życia, pojawia się albo strach, albo agresja, w konsekwencji albo uciekasz, albo walczysz o życie. Ugryź to z tej strony, może coś ci to da i będzie łatwiej wykorzystywać zabawę z emocjami do przetrwania tego, co obecnie cię spotyka.

    OdpowiedzUsuń