***
16.04.15
Wpis 3
Wilson powiedział mi kiedyś, że to ja sam jestem swoim największym wrogiem.
Teraz już doskonale rozumiem o co tak naprawdę chodziło.
Nie mogę jeść, nie mogę spać, potrzebuję bodźca- rozkazu- do wykonania najprostszej czynności. Nie zmrużyłem oka od ponad pięciu dni i zaczynam odczuwać skutki coraz bardziej; nogi stają się coraz cięższe, ręce zaczynają drżeć... Wiem, że mogę ciągnąć jeszcze kilka dni nim nie będę w stanie dalej funkcjonować na podwyższonych obrotach. Żyję na litrach kawy i energetyków, które powoli niszczą również moją koncentrację. Staram się trzymać jak najdalej od innych wspomagaczy, ale wiem, że długo tak nie wytrzymam i wpadnę z powrotem w większe bagno. Coś mnie od tego odpycha, choć wiem, że to pozwoliłoby mi utrzymać się w całości.
Jak dawniej, gdy radziłem sobie sam. Choć z każdym dniem jest coraz trudniej i dociera do mnie, że może zwyczajnie zmiękłem. Że nie potrafię już działać jak maszyna i pokonują mnie zwykłe, ludzkie słabości.
Możliwe, że porywam się na to wszytko tylko dlatego, że Leo Nowokov jest jedną z niewielu, bardzo niewielu, osób, które są w stanie mnie zabić. Może zwyczajnie chcę tego i rzucam się na coś z czym nie mam szans, bo wiem, że to jedyna szansa na odejście na własnych warunkach- bez łaski SHIELD czy Hydry? A może zwyczajnie chcę udowodnić coś samemu sobie?
Od dawna wiem, że nigdy nie zostawię przeszłości za sobą, nieważne jak bardzo będę tego pragnął. Ale wiem też, że jeśli obejrzę się za siebie, mogę dostrzec też dawnego przyjaciela, który czekał z otwartymi ramionami... Starego wroga o ukrytych motywach... Duchy czające się w cieniu, które zawsze będą o sobie przypominać.
Dawniej nie chciałem oglądać się za siebie.
Teraz wiem, że popełniłem błąd, nie rozumiejąc, że przez wypieranie się własnej przeszłości zwyczajnie skazałem się na jej powtórkę.
Yelena miała rację. Popełnialiśmy błędy, szukając jego prawdziwego celu w kręgach dawnego dowództwa czy polityków. Przecież Leo kocha terror. Wprowadzał chaos tylko dla własnej rozrywki i naszej dekoncentracji. Nie zamierza mnie tak po prostu zabić. Przez to wszystko, nie zauważyłem oczywistości, choć dawał nam wskazówki.
Przecież wielokrotnie podkreślał, że tak naprawdę jest to osobista sprawa.
***
Trzeba było się Sama uczepić i go nie puszczać, no ale cóż, stało się. Uczysz się na błędach. Jak normalny człowiek. To z jednej strony dobrze, ale z drugiej nie, bo to dla ciebie niebezpieczne.
OdpowiedzUsuńNiszczysz sam siebie, to chyba najprawdziwsza prawda, jaka kiedykolwiek istniała na twój temat.
Zacznij w końcu słuchać, a nie działać tylko tak, jak sobie założysz, i myśleć "to dobre rozwiązanie, tak powinno być, mam rację". Naprawdę, spróbuj. Sam fakt, że przyznałeś Yelenie rację jest już dziwny i o czymś świadczy.
Na własnych warunkach mówisz? No nie wiem. Wybierzesz tylko człowieka, który by cię zabił, a cała reszta? Chyba zależałaby od niego, a z twoich opowieści o tym panu wynika, że śmierć przez niego zadawana mogłaby być wyjątkowo okrutna. Dlatego raczej obstawiałabym to, że sam sobie próbujesz coś udowodnić. Tylko co? Że potrafisz jeszcze bezwzględnie kogoś dopaść i zabić, czy może to, że potrafisz ochraniać innych (bo zakładam, że pan Leo jest zagrożeniem nie tylko dla ciebie)?
Ogarnąłeś jego zamiary, czy tylko tak mi się wydaje z tego co mówisz?
I mówiąc o tym przyjacielu i starym wrogu za twoimi plecami, to kogo masz na myśli? Steve'a? Wybacz, boli mnie głowa i mam dziś problem z łączeniem faktów.
Cieszy mnie to, że coraz więcej dostrzegasz swoich błędów. Może "cieszy" to nie jest zbyt trafne określenie, ale sądzę, że to naprawdę dobrze.
O osobistą sprawę już nie pytam.
I tym razem życzę ci, żebyś znalazł właściwe wyjście z tej sytuacji.
To był mój sarkastyczny okrzyk radości, po przeczytaniu wypowiedzi Jamie'go.
OdpowiedzUsuń