18 stycznia 2017

Astrid Löfgren

N, mimo wszystko jestem dobrej myśli, że jak już założyli, że Pięknowłosy coś knuje, to wyknuje. A Bjorn... Cóż, jaka matka, taki syn. A właśnie. Między innymi przez to, że im tak świetnie poszło, myślę, że tej służce, która ich odciągnęła od matki, nieźle się oberwie.
Ale będzie gifów <3 O tym pierwszym chyba słyszałam. Opis tego drugiego brzmi ciekawiej, muszę przyznać.
Bo nikt mu nie umożliwił pogodzenia się ze stratą. Ani kiedy "umarł", bo sam zaraz "zginął", ani kiedy Bucky się odnalazł, bo musiał z nim walczyć a później szukać, a strata nadal była, a do tego nieprzepracowane poczucie winy. Od początku ciąży na nim presja, od czasu do czasu jeszcze bardziej podsycana. 
/Patrząc na ich logikę (np. argument, że przez matkę wpadli pod lód. Z tego, co pamiętam, byli wtedy pod opieką Helgi i Siggy. Sami poleźli nad to jezioro, Helga się tym nie przejęła, a Siggy musiała ratować dzieciaki, które miały durny pomysł. A Aslaug zajmowała się wtedy Ivarem - ich małym, niepełnosprawnym bratem - a nie zalewała się w trupa czy gździła z Harbardem), mam obawy, że Margarett (tak jej na imię?) za bardzo się za to nie oberwie. Choć pokładam nadzieje w Ubbe, niech lotność umysłu odziedziczy po tatusiu razem z urodą. 
/"Zawsze żyłyśmy w zamku" to nawet ciekawa książka, ale nie mam pojęcia jak chcą przerobić ją na film, bo fabuły samej w sobie nie było tam zbyt wiele. Wszystko opierało się głównie na przemyśleniach głównej bohaterki - młodszej z sióstr. Jasne, można wpleść jej monologi w tle, ale coś ciekawego powinno w tym czasie dziać się na ekranie.
/A spróbuj to teraz wytłumaczyć Steve'owi. Jest tak uparty, jak Bucky, a może nawet i bardziej. Do tego będzie się wypierał, to pewne, bo jak ma przechodzić żałobę i godzić się ze stratą kogoś, kogo dopiero odzyskał?

+ To apropo okładki - masz może konto na wattpadzie?
Steve, okej. Więc jak jest, a jak chcesz, żeby było między wami? I co mógłbyś zrobić, żeby to spełnić?
 Czego nie próbuję zrobić, w główny rozrachunku i tak okazuje się, że tylko pogorszyłem sytuację. Chcę, żeby było... choć częściowo tak, jak dawniej, ale nie mam pojęcia co zrobić, żeby tak się stało. A Bucky nie chce mi w tym pomóc.
Bucky, no właśnie z tego, że powiedziałeś, co myślisz, bo raczej tego unikałeś, jeśli chodzi o sprawy z dawnych lat.
 Każdy czasem ma już dość duszenia wszystkiego w środku, nie? Trzeba spuścić nieco pary, żeby w końcu nie wybuchnąć.

1 komentarz:

  1. N, właśnie nie mogę sobie przypomnieć, co robiła wtedy Aslaug, ale jeśli masz pewność, że zajmowała się Ivarem, a nie chlaniem, to ich argument mocno kuleje. Chociaż wiadomo, oni jako główni zainteresowani mogą postrzegać sytuację zupełnie inaczej, niż robimy to my, niż myślała Aslaug i inni.
    A to jest jakiś melodramat, coś w ten deseń?
    Ciężki orzech do zgryzienia, ale wszystko jest do zrobienia. Oni obydwoje mają nieprzepracowane sprawy z przeszłości, więc trzeba by chyba u nich mocno się cofać, żeby dotrzeć do właściwego problemu.

    No i tak, mam. Założyłam specjalnie przy okazji czytania opka o pani psychiatrze z nie wiadomo jakimi umiejętnościami.

    Steve, a nie uważasz, że nie ma sensu tęsknota za przeszłością, a lepszym rozwiązaniem byłoby zbudowanie wszystkiego odnowa, uwzględniając aktualną sytuację? Wiem, że tak łatwo nie da się oderwać od przeszłości, zwłaszcza w waszym wypadku, ale dążąc do przeszłości blokuje się to, co jest możliwe na tu i teraz. To tak jak z prawem. Prawo nie działa wstecz, podobnie teraźniejszość. Nie akceptujesz Bucky'ego takim, jaki jest, więc może warto by było spróbować jednak zaakceptować?

    Bucky, o mój losie, w końcu dorosłeś.

    OdpowiedzUsuń