17 września 2015

Alphear F

No to ja mogę jej spokojnie ołtarzyki stawiać, ale rozumiesz - chcę uniknąć spięć, więc zgodnie z prawami fizyki ograniczam tarcie na temat. ;)
Czy Nick Fury w ogóle kiedyś umiera w uniwersum? Pytam z ciekawości, bo Jackson w tej roli sprawia wrażenie naprawdę nieśmiertelnego.
Ja sama mam do Whedona żal jak cholera. Dobrze było, jak Romanowa była sama - tu poflirtuje, tu da buzi, tu skopie tyłek; po prostu pasuje jej rola bez zobowiązań, natomiast AoU było, jakby nagle wybuchła bomba szamba z miłością. Po prostu gadka, którą Whedon siłą jej wcisnął do gardła o tym, że nie może mieć dzieci. I jeszcze ta wulgarna propozycja w domu Clinta, kiedy Czarna Wdowa ot tak zwyczajnie proponuje Bruce'owi seks, postawiona naprzeciw sytuacji gdy jeszcze kilka minut wcześniej ukazano jak świetnie się z dziećmi Bartona dogaduje, wyszła paskudnie. W rezultacie z Natashy, którą większość fanóek MCU uważa za symbol kobiecej siły, niezależności i jest dowodem na to, że kobieta odgrywa też inne role niż prokreacyjne, zrobił lalkę, która kiedy akurat nie walczy, marzy o zapłodnieniu. Jeszcze rozumiem przyjaźń między dwójką outsiderów w drużynie ale na co ten cały wyssany z nie-powiem-skąd związek?
Więc skoro jednak miał dzieci, skoro ich nie mógł mieć, to może to było mu tylko jakoś wmówione? Nie wydaje mi się też, żeby mu się chciało próbować tego z kimkolwiek, kiedy sam do końca źle czuł się we własnej skórze.
Przykro mi, ale mam zakaz poruszania tutaj jakichkolwiek tematów związanych z fizyką- w tym tarcia. Czyli po prostu zabroniono mi trucia na ten temat :P
A czy u Marvela ktokolwiek nie sprawia wrażenia nieśmiertelnego? Tam nieożywiony jest tylko wujek Ben, a wszyscy inny umierali już po klika razy. W tym Fury Sr. (postać Jacksona jest opierana głównie na Fury'm Jr.), choć były to raczej śmierci w ulubionym stylu MCU pt. "zabili go, ale uciekł". I taka ciekawostka- Fury Sr. zaznaczył, że gdy umrze, jego miejsce jako dowódcy ma zająć Bucky, który nie waha się przed ryzykiem i używaniem równie brutalnych metod działania. I po prostu był jego przyjacielem. 
Cóż, ja mam do niego żal za całe AoU, więc w pełni to rozumiem. I choć uważam, że MCU ma kilka naprawdę świetnych postaci kobiecych- Frigg, Sif, Melinda May, Bobbi Morse, czy Peggy (która wciskana jest ostatnio do niemal każdego filmu i pewnie dlatego moja sympatia do niej zmalała), to Natasha jest z nich po prostu najbardziej rozpoznawalna i wypadałoby by trzymała jakiś poziom. Kreacja Whedona po prostu popsuła postać, którą tak dobrze wykreowali bracia Russo w poprzednim filmie i którzy teraz będą musieli znowu jakąś ją naprawić. Scena "flirtu" na przyjęciu była po prostu żenująca, a na scenę w domu Clinta po prostu brak mi słów. Ta cała "wielka miłość", która wyciągnięta została znikąd i zupełny brak chemii pomiędzy aktorami też nie pomagał. Poza tym, Bruce ma Betty, która bezproblemowo znowu mogłaby się pojawić w MCU, a Natasha mogłaby się związać z Mattem albo Bucky'm, jeśli tak bardzo chciano by kogoś miała.
Przyznaję, że nigdy jakoś bardzo nie zastanawiałam się nad płodnością lub jej brakiem w jego przypadku i po prostu uznałam, że jakoś tam je tej Ventolin zmajstrował. Bo serio, samo to, że miał te dzieci z niebieskoskórą, dwumetrową i czteropalczastą kosmitką o kilkunastocentymetrowych rzęsach było dziwne samo w sobie :P
Dobrze powiedziane, Yeleno ;) A jak cię tam traktują? Wyobrażam sobie jakoś patrzące wrogo twarze współpracowników, choć po tym czasie, jaki już spędziłaś w ich szeregach może udało ci się ich do siebie przekonać? Oczywiście, w granicach rozsądku.
Rzeczywiście szkoda. No ale tego kwiatu jest pół światu. ;)
To może daliby cię do wywiadu na okres próbny? Chyba że nie chcesz wracać na stare śmieci, że tak się wyrażę.
Nie będę ukrywać, że na samym początku właśnie tak było. Hawkguy jest jednak przekonujący, a agentka Chang się za mną wstawiła, więc szybko przestałam być jakąś wielką sensacją, którą wytyka się palcami. Więc tak, teraz jest już lepiej, choć dystans pozostał.
Raczej nie śpieszy mi się do zmiany stanu cywilnego. Dobrze mi samej.
Wszystko tak naprawdę zależy od Chang. Jeśli stwierdzi, że mam iść w teren, pójdę w teren. 

1 komentarz:

  1. W takim razie nie wracajmy do nauk ścisłych ;D
    Tak, wiem, że zmartwychwstania dzieją się w komiksach od poniedziałku do piątku z przerwami na weekendy. I nie umiem tego wytłumaczyć, ale Fury od samego początku wyglądał mi na szczególnie nieśmiertelnego. Może to przez to, że nic nie dzieje się bez niego? Może to, że o wszystkim wie (lub się domyśla)? A może to po prostu dzięki dobrze dobranemu aktorowi?
    A kiedy SHIELD kierował Stark - przed, czy po Buckym?
    Co do Melindy May to się nie zgodzę, bo akurat za nią nie przepadam. Niektórzy uważają, że ma wiele z Natashą wspólnego, czego ja osobiście nie widzę, bo może i są profesjonalistkami i może trzymają czasem uczucia na wodzy, ale to i tak są dla mnie dwie zupełnie różne osoby, które ciężko porównać. Za to, jeśli chodzi o Bobby to mam bardzo miłe odczucia. Żałuję, że nie zamierzają jej wprowadzić w żaden film pełnometrażowy i że cała historia jej i Clinta nie została nawet przez chwilę wspomniana. To by było ciekawe, moim zdaniem. Ciekawsze nawet niż Sharon Carter i jej udział w Civil War. Zgadzam się z Tobą, chociaż uważam, że z Buckym jej już raczej nie sparują. Russo raczej nie przewidzieli, że Whedon im się wpieprzy z nagłym zakochaniem i związek z Buckym byłby chyba znowu zupełnie bezpodstawny.
    A propos, jak patrzeć na to, że w WS Romanowa podała Steve'owi rosyjskie akta Zimowego Żołnierza, skoro w MCU był on ponoć "dziełem" Hydry? To w końcu Rosjanie też mieli w tym swój udział, czy raczej nie?

    Yelena, a tak między nami to zależy ci żeby już iść gdzieś w teren czy wolisz jak najdłużej pracę wymagającą mniej aktywności fizycznej? A może ci to wszystko jedno?
    Tęskniłaś kiedyś za ojczyzną?

    OdpowiedzUsuń