N, słyszałam fragment i podziękuję za pannę Sue... :D
Tak się nudziłam, że aż dwie części obejrzałam, właśnie skończyłam, i ja się pytam: gdzie tam jest choćby krzta logiki. Narzeczona Bena w pierwszej części wygrała wszystko. Od dziś jest moim wzorem cnót wszelakich.
Ale za to śmieszek Dżony mnie o dziwo przekonał. Chyba z sentymentu, ale się liczy, nie? Kostium piękny <3
U mnie to "wesoła gromadka" :P Więc nie moja!
A czo to za Konczita? Z czego to? <3
Przy tym dubbing z MCU to majstersztyk!
Dawno nie oglądałam FF, więc chodzi ci o Alicję, tak? Była też dziewczyną Bena w komiksach czy kreskówkach i jej charakter był bardzo podobny. Tylko była jasnoskórą blondynką, ale cóż, takie zmiany to już norma.
Kostium bardzo zacny, nie będę zaprzeczać^^
To z filmu "Playing it Cool". Gra tam też pan Anthony Mackie.
Konczita Konczitą, ale to pan E. był pierwszy! O: klik :D
Steve, pierwszej części nie muszę sobie wyobrażać. Drugiej za to nie potrafię. Nie potrafię nawet pomyśleć, że mogłabym się obudzić za kilkadziesiąt lat, w innej epoce, z innymi ludźmi, nowymi rzeczami. Ciężko pojąć, co mogłeś czuć, a te próby nie byłyby nawet iskierką tego, jak było naprawdę.
Jak to poranił? Sam sobie poranił?
Chyba mu coś zostało z tej chęci chronienia. Tylko teraz raczej o sobie już nie zapomina, ale nie wiem.
Miałem... drobne z problemy z oswojeniem się z nową sytuacją. Specjaliści SHIELD niby chcieli mi pomóc, ale nie tego tak naprawdę potrzebowałem.
Były podrapane, poranione, pocięte, podpuchnięte... Nie wiem, po co to robił, ale widocznie coś mu to dawało. Czymkolwiek to "coś" było.
Bo to nadal Bucky. Może zmieniony, inny, ale nadal gdzieś tam jest. Widziałem to.
James, jak przypadnie mniej mądra to chociaż się pośmiać można. Bez urazy, bo sama często plotę bzdury.
Już sobie wyobrażam jak ty miłość musisz okazywać. Jejciuniu, gromy i pioruny na pewno gotów byłbyś podpieprzyć Thorowi, żeby tylko pokazać, jak bardzo kochasz.
Trochę byłby zonk, gdyby się okazało, że nie tylko dzieci masz, ale też jakieś prawnuki. A nie takie nieprawdopodobne to jest, jak się wydaje. Chyba, że wstrzemięźliwym byłeś mężczyzną. No ale to już twoje sprawy, nie wnikam.
Ciekawe jak to by było, bo gdyby udało im się stworzyć takie małe "winterki" po całym tym ulepszeniu, to chyba by odziedziczyły zdolności po tatusiu. I żyłyby długo. Nigdy nie byłam dobra z genetyki.
A który dzieciak samemu sobie ojca wybiera? W ojca gestii jest to, by dziecko w przyszłości było z niego dumne. Więc na dzieci to ty mi tu nie zwalaj, że by cię nie lubiły. A ręka? Co tam ręka, fajna zabawka. Świeci się w słońcu, pochwalić się można przed kolegami. Dzieci świat pojmują inaczej i tak, jak ty dla samego siebie jesteś najgorszym złem, tak dla dzieciaka mógłbyś być wzorem do naśladowania. I wcale byś się nie musiał napracować, żeby tak cię postrzegały.
Możesz być pewna, ze jak już okazuje jakieś uczucia to całym sobą. Gwiazdę z nieba bym dla niej ściągnął. Inną historią jest to, co bym z takową zrobił. A czasem bywam bardzo kreatywny.
Wiem, że to nie aż takie nieprawdopodobne, jak chciałby, by było. Akurat zrobić jakieś jest całkiem łatwo, więc pewności, że jakieś moje geny nie zostały w Europie, nie mam. Wolę jednak o tym nie myśleć, bo to byłoby zbyt dziwne.
O tak, Winter Children, strach się bać. Jakby im jakoś się to udał, pewnie utworzyli by jakąś sekcję podobną do Red Roomu i tyle.
Przy klonowaniu mnie i tak byłoby mniej ryzyka niż przy próbach z DNA Rogersa, bo jednak i przed serum miałem całkiem dobre geny. Ze Stevem inna sprawa. Raczej nie byliby szczęśliwi, jeśli zamiast armii małych super żołnierzy, otrzymaliby zgraję chorowitych dzieciaków.
Ta, byłbym wspaniały. Dzieciak mógłby opowiadać w szkole o moim zawodzie i o tym, że muszę zapisywać sobie jego imię na kartce, bo zapominam go średnio trzy razy dziennie. Ale za to szczyl błyszczałby na lekcjach historii. Mógłbym robić za żywy referat.
I te spacery po parku! Kupiłbym smycz i dobry nadajnik GPS, to może zbyt często bym go nie gubił. Pewnie tylko jakieś dwa-trzy razy tygodniowo.
N, i "proszę odłożyć tę dzidę" nie brzmi już tak komicznie... :P
OdpowiedzUsuńNie, ta blondi na samym początku. Ta, co biegła w samej sexy koszulce przez ulicę do Bena, kiedy do niej zadzwonił. A potem na moście zostawiła pierścionek.
Mnie jakoś strasznie ten film rozbawił. Jakieś takie to durne było... Facepalmom nie było końca :D
Muszę sobie to dodać do listy do obejrzenia.
Czy tylko mi się wydaje, że Evans najzgrabniej się porusza na obcasach? <3 Strasznie mi się to skojarzyło z filmem "Soldier's girl". Ale jacy uroczy. Wiemy, skąd Konczita czerpała inspirację.
Steve, a czego tak naprawdę potrzebowałeś? Świata, który znałeś? Bucka? Spokoju?
Może coś tym chciał sprawdzić. Jakoś nie pasuje mi do niego okaleczanie się dla ulgi. Chociaż... Kto wie.
Po czym to poznałeś? Może pytam o rzecz oczywistą, ale to interesujące.
James, ach tak? To co byś zrobił? Nie wątpię, że twa miłość gotowa jest nieba uchylić.
Małych Winterków kto by się bał, ale jak by wyrosły... To tak, strach się bać. Mini-armia Winter Soldier'ów to trochę przerażająca wizja.
Chorowite też by się mogły przydać. Jako jakiś wabik albo coś. Dzieci najłatwiej wykorzystać. O czym, ja do cholery, myślę i mówię :/
Byłbyś kretynem, gdybyś dzieciakowi opowiedział swój życiorys zawodowy. Wtedy to by spieprzył od ciebie szybciej niż sam biegasz. No ale tak, za żywy referat mógłbyś robić.
Smycz nie głupia rzecz. Znaczy szelki ze smyczą miałeś na myśli, tak? No patrz, jaki ty postępowy jesteś! Może to mało popularne, ale ty już wiesz, że coś takiego jest. Cudowne, ojciec idealny.
I karmilibyście razem kaczuszki. I wkurwiające gołębie.