Okej, boję się. Już się nie obrażaj, no. Jestem tylko głupiutką kobietką.
Niedawno się zastanawiałam, czy taką kartką można poderżnąć gardło. Wpychanie do gardła wydaje się czasochłonne.
Cytuję: "Często jestem na nie,jestem uparty jak osioł, potrafię wykłócać się o najmniejszą głupotę" itd. Musiałaby ci babka kompletnie zawrócić w głowie, żebyś zaczął się starać. Tak to sobie wyobrażam, co nie znaczy, że tak na pewno będzie. To jedynie przypuszczenia, spokojnie.
Może to był jakiś specjalnie dedykowany dla super-żołnierzy specyfik, kto ich tam wie.
Być może nie każda jest szczęśliwa, ale pozostaje pytanie, dlaczego miałaby to robić, skoro nie przynosi to jej w zasadzie nic. Po co ktoś miałby się szkolić w zakresie opieki nad niepełnosprawnymi, by później robić coś, co prędzej czy później stanie się obiektem nienawiści? Strata czasu, pieniędzy, cierpliwości, więc po jaką cholerę? Bo nie mówię o rodzinach, które są do tego zmuszone, ale o osobach, które świadomie podejmują trud opieki.
17 i 18 się łączą? Przepraszam, ale jak? Wszelkie badania są według ciebie kontaktem seksualnym? Już raczej powiedziałabym, że 1 może się łączyć z 17 i 18, i to oddzielnie.
Ach, tak. I jeszcze o Bucky'm Bear. Tak czy siak - trochę tego jest.
Wystarczy dobrze chwycić szczękę i zrobić to pewnym ruchem. Wszystkiego da się nauczyć. W kwestii podrzynania gardła kartką papieru ci nie pomogę, bo nie sprawdzałem. Ale mogło by się udać, choć potrzeba by więcej niż jedną kartkę i sporo czasu.
Może i musiałoby mi wręcz odbić na czyimś punkcie, a może wystarczyłaby lekka sympatia. Nie wiem, na razie można tylko gdybać. Okaże się, gdy zdarzy się taka sytuacja.
Nigdy nie wiesz co może zdarzyć się za rok, za dwa, za dziesięć lat. Możesz pójść na szkolenie z optymistycznym nastawieniem, pełna entuzjazmu i przekonania, że wszystko pójdzie świetnie, bo czemu miałoby być inaczej? Jednak za jakiś czas, za kilka, a nawet kilkanaście lat okazać się może okazać się, że się myliłaś. Że przeceniłaś samą siebie, że masz mniej zrozumienia i cierpliwości, niż sądziłaś. Możesz związać się z chorą osobą, a potem będziesz tkwić w takim związku, oszukując siebie i ją. Ale mogę się mylić, nie przeczę.
Łączą się, wynikają z siebie, nieważne. Koniec tematu.
A już myślałam, że naprawdę wszystko potrafisz. Ale to chyba dobrze, że jednak nie.
OdpowiedzUsuńPochwalisz się, kiedy już taka sytuacja się zdarzy?
Jak się tak chwilę dłużej zastanowić to tak, masz sporo racji, ale wtedy, kiedy mówimy o relacji, w której występuje miłość. Jednak łatwiej zrezygnować, i ludzie rezygnują, kiedy jest to tylko i wyłącznie zawód zmieszany z nutą sympatii do danej sympatii. Wydaje mi się, że mało kto w sytuacji wypalenia zawodowego, będzie dalej w tym tkwił, bo sam zauważy, że to nie ma sensu. A jeśli jest miłość - zrezygnować jest cholernie ciężko. Tak mi się wydaje, choć także mogę się mylić. Każdy przypadek jest inny.
Nie chodziło mi o nazewnictwo, a o wspólny mianownik, którego na dobrą sprawę nie dostrzegam. Jeśli cię to uraziło, przepraszam.