18 maja 2016

Astrid Löfgren

N, i jak tu się dziwić Samowi, że nie lubi Buckysia? Okej, nie zarejestrowałam tego w ten sposób i chyba zacznę inaczej patrzeć na film. To samo było przy sutkach i depilacji… Och, nieeee
Nie ma maski, ale za to jak włosy się rozrzucają na wszystkie strony podczas trenowania! Coś za coś. I mamy motor. Dwa motory właściwie.
O nie, nie pozwolę mu robić ludziom na złość. Nie ma mowy. Znajdę niepodważalne argumenty i wyciągnę choćby z piekieł.
Oni są tak bardzo tragiczni w swoich życiorysach, że aż chce się, żeby tu, teraz, natychmiast było już dobrze. 
/Cóż, przepraszam za zniszczenie kolejnej sceny w kolejnym filmie. Ale to i tak lepsze niż sutek, co ^^?
/Och tak, Bucky's hairography is A+++, tylko spójrz na to! Choć maska sprawiłaby, że byłoby to jeszcze lepsze. Zwłaszcza jeśli chodzi o scenę na motorze. Ale jakoś to przeboleję. Kiedyś.
/To jest pan zrzęda. Nawet jeśli rzucisz mu prosto w twarz niepodważalnym argumentem, to i tak będzie się zapierał i próbował go podważyć. Odważysz się sprawdzić :P?
/Nawet jeśli byłoby dobrze tu, teraz, natychmiast to za chwilę i tak przestałoby już tak być. Mają to wpisane w życiorysy. 
Sam, no właśnie, więc jest to jednak coś na kształt aresztu domowego. Szlabanem na wychodzenie raczej tego nie da się nazwać, zważywszy na okoliczności.
Ma wielkie szczęście, tylko jeśli wszystko będzie się kręcić wokół Steve’a, może zadziać się katastrofa.
Nie miałam na myśli, że to źle. Z dwojga złego lepsza hiena. Bo to dupek na wieki jest, tylko jeszcze o tym nie wie.
/Dobra, nie da się ukryć, to areszt domowy. Ale chodziło tylko i wyłącznie o jej bezpieczeństwo. Nikt nie mógł być pewny, że ktoś jej nie zaatakuje albo nie spróbuje sprowokować, gdy tylko postawi stopę poza murami bazy. Sytuacja była tak napięta, że nie można było ryzykować.
/Tutaj nie chodzi tylko o Steve'a i nikt nie zrzuci wszystkiego na jego barki. Po prostu wiem, ile Barnes dla niego znaczy, i dlatego powołałem się właśnie na niego.
/Ocho, coś mi się zdaję, że on doskonale o tym wie.
Steve, czyli nieistniejące SHIELD obeszło te wymogi, stając się ACTU? Dobrze rozumiem? Kilka razy już coś się dowiadywałam o tych drugich, ale wciąż wydaje mi się to tak skomplikowane, że nawet nie staram się zapamiętać, o co chodzi. 
/Kiedy SHIELD oficjalnie przestało istnieć, rząd powołał w jego miejsce ACTU, które miało zająć się sprawą uzdolnionych. Z czasem jednak SHIELD połączyło się z ACTU, a niedługo później, za zgodą i wręcz prośbą prezydenta Ellisa, całkowicie przejęło jego miejsce. Teraz SHIELD wciąć oficjalnie nie istnieje, działając pod przykrywką ACTU.
Bucky, ja powiedziałam, bo to był przykład, nie żadna pewna informacja, że tak jest.
Kibicowałabym ci z pomponami, gdybym tam była. Rozrywka pierwsza klasa. Ale serio – skoro tak cię łamali to jakim cholernym cudem udawało ci się nad nimi zapanować?
Znaczy przewietrzyć piachem? Dlaczego akurat nad jezioro poszedłeś? Trochę nie rozumiem tej sytuacji. Niby nie możesz wyjść, ale kiedy poszedłeś na wycieczkę, to się okazało, że nikt wcale cię nie więzi i możesz robić co chcesz, o ile o swoich planach poinformujesz. Zmieniły się zasady?
Teraz się zastanowiłam, dlaczego zazwyczaj mówisz o innych po ich nazwiskach. Ale mniejsza. Czyli nie zamierzasz się z nią zaprzyjaźnić? Szkoda. Jest miła. Przydałby ci się ktoś miły do towarzystwa.
/Udawało mi się to, ponieważ rozkaz brzmiał "Powstrzymać za wszelką cenę". Choćby mieli mnie tam rozerwać na strzępy, nie zatrzymałbym się, póki rozkaz nie zostałby wypełniony. Byłem najlepszym, co udało im się stworzyć. Nigdy nie udało im się już stworzyć kogoś takiego, jak pierwszy Zimowy Żołnierz. Ślepo posłusznej broni, która bez mrugnięcia okiem robiła wszystko, co było zawarte w programowaniu.
/Rogers stwierdził, że mogę robić sobie co chce, o ile go o tym poinformuję, bo doskonale wie, że nawet bez jego aprobaty i tak bym to zrobił. Pantera już nie był taki szczęśliwy z tego powodu i teraz ciągle ma mnie na oku jedna z tych jego cholernych Amazonek. Przerażające babki, tak swoją drogą. A dlaczego nad jezioro? Bo cóż, bo było przysłowiowy rzut kapeluszem od tego pieprzonego pałacyku? I tak, pooddychałem sobie piachem, bo pełno było go w powietrzu. Nie było fajnie.
/Mam nawyk mówienia do ludzi po nazwiskach, co poradzę? Nie widzę jakiejś wielkiej potrzeby zmieniania tego. I dlaczego niby miałbym się z nią zaprzyjaźniać? Nie mam najmniejszej ochoty na zaprzyjaźnianie się z kimkolwiek. Po co mi to?

1 komentarz:

  1. N, lepsze, tak. Przynajmniej ciekawsze. Jeszcze jakieś smaczki, o których powinnam wiedzieć?
    Co za wysoki rating, może być z siebie dumny! Maska zakryłaby tylko te przeurocze minki. No wyobrażasz sobie Winniego bez dziobków i innych mimicznych wygibasów? To nie byłoby już to samo. Mimo wszystko rozumiem twój ból, bo sama maskę bardzo lubię. Bardziej niż bardzo.
    Pytanie czy on się odważy podważyć.

    Sam, to jest jasne. Też uważam, że Steve trochę zbyt pochopnie i jednotorowo to wszystko odebrał.
    Tak, tak, tylko chodzi mi o to, że może stać się tak, że Bucky tylko w Steve’ie i tylko dzięki niemu zobaczy i dotknie tego, czego przez lata nie doświadczał, może chłonąć wszystko jak gąbka, a to niebezpieczna fala dla młodego faceta. Właściwie to emeryta.
    Wie, że na wieki? On wszystko, skubany, wie. Świat nie ma tajemnic.

    Steve, no i właśnie to trudno mi zapamiętać, dzięki za wyjaśnienie. Są jakieś sygnały, że Ross coś podejrzewa odnośnie uzdolnionych w ACTU?

    Bucky, rozkaz, serio? Nie wpadałabym na to. O sposób mi chodzi.
    Więc w zasadzie to bez różnicy, czy go informujesz czy nie, skoro każdy wie, że pójdziesz swoją ścieżką. Teraz „Kotek” nabiera innego sensu niż pieszczotliwy zwrot, widzisz? A ty się od razu denerwowałeś. Co cię w tych uroczych damach przeraża?
    Nie przeszkadza mi to, żeby nie było, że się pierdół czepiam. Po prostu się zastanawiam. A po co ludzie się przyjaźnią?

    OdpowiedzUsuń