N, żaden Sam nie stanie między Bucky’m a Steve’m, nigdy! Weź i nie szipuj, kiedy oni są tak genialni <3
Wszystkie opcje wydają się być tak samo prawdopodobne, chociaż na przód oczywiście wysuwa się rycerz…
Co do maski – też się nad tym zastanawiałam. Doszłam do wniosku, że być może nie było większej potrzeby, żeby w tamtych czasach ją nosił. Monitoring był chyba jeszcze mało powszechny – chociaż nie mam pewności - mogli się więc tym jeszcze nie przejmować i dopiero później zaopatrzyć go w maskę, kiedy kamery były już co dwa metry. Winnie kamerę popsuł – chyba, bo w końcu do niej celował, więc musiał o tym zameldować. Hydra mogła jakoś sfabrykować nagranie i podmienić. Albo – co wydaje mi się całkiem prawdopodobne – to zagranie na emocjach widzów. W poprzedniej części upadek maski miał być ciosem i odkryciem tożsamości WS, a w CW jej brak ma podnosić poziom dramaturgii. Czyż to nie straszne, kiedy tak obojętnie paczy z poziomą kreską zamiast ust?
Tak myślę, że jednak mógł coś ze sobą wziąć. Kotki lubią zabawki. Zamiast w broń mógł zaopatrzyć się we włóczkę.
Chyba zacznę kibicować, żeby się przekonał.
Oni są dla siebie stworzeni. Jednemu nic nie wychodzi, drugiemu nic nie wychodzi, a skoro dwa minusy dają plus, to… Powinno być stabilnie?
Miód na oczy i uszy!
/Buckyś to wie i chełpi się tą wiedzą. Dlatego skubany tak wolno biegł do tego Jeta - chciał, żeby Sam wyraźnie widział, że to właśnie on zostanie sam na sam ze Steve'm! A patrząc na to, że najbardziej niedorzeczną rzeczą w tym filmie jest Zemo, który lecąc komercyjnymi liniami i pokonując pół Rosji pługiem, wyprzedził lecących Jetem kochasiów o tyle godzin, nasza parka musiała zrobić sobie gdzieś dłuugiii przystanek.
/Chodziło to zapewne tylko o to, by zagrać na emocjach i o to, by Stark łatwo mógł rozpoznać Bucky'ego na nagraniu, ale co poradzę, że nie mogę im wybaczyć braku maski? Dawny mundur wrócił, więc maska też by mogła. Bark mejkapu mi nie przeszkada, ale maski nie odżałuję. Zbyt piękna była. Co z tego, że nie można było w niej oddychać. Piękno boli!
/Woreczek kocimiętki by mu spokojnie wystarczył :P
/Tylko mu tego nie mów, bo postanowi zrobić wszystkim na złość i będzie się jeszcze bardziej zapierał.
/Albo będzie stabilnie, albo skończy się to jeszcze większym chaosem i załamaniem obu panów, bo ich pierdołowatość się zsumuje i nie będzie wychodzić im już kompletnie nic. A tak czasem zdarzają się jeszcze jakieś wyjątki.
Sam, skoro nie areszt domowy to czym to twoim zdaniem było?
Oj tam, wybacz mu. Chłopak chciał dobrze. Na pewno tak było. Mam nieodparte wrażenie, że odtrącanie to jego wyraz rozpaczliwej potrzeby, by ktoś był mimo wszystko obok. Potrzebuje uwagi i zainteresowania, choć tego nie przyzna. Jeszcze nie.
Już wolałabym hienę niż przestraszonego psa. Chociaż wiesz, chyba masz rację, że się da.
/Wanda nie miała wizy, więc wystarczyłby choć jeden, nawet najmniejszy incydent z jej udziałem i skończyłoby się to bezpowrotną deportacją do miejsca, w którym ludzie jej nienawidzą. Jak całej reszty Avengers, zresztą. Stark chciał temu zapobiec... w dość nieudolny sposób, ale miał jednak dobre chęci.
/Zapewne odtrąca innych, żeby oni nie mogli odtrącić jego. Taki strach to przecież niemal typowe zachowanie osoby, która pozbawiona została poczucia bezpieczeństwa, i która cechuje się niezbyt wysokim poczuciem własnej wartości. Wypisz, wymaluj. Dlatego ma szczęście, że trafił akurat na Steve'a, który jest tak uparty, że nie odpuści. A na pewno nie w tym stuleciu.
/Nie mówię, że to źle. Facet zrobił ogromny krok w przód, ale nie zmienia to jednak tego, że i tak dupkiem.
Steve, a jakie są te stanowiska? Problemy ze względu na obecność uzdolnionych w organizacji? Tak bardzo tego wszystkiego nie pojmuję.
/Problemy ze względu na ukrywanie uzdolnionych, nie zgłaszanie obecności każdego przechwyconego rządowi, nie rejestrowanie ich. Fury odmówił, Coulson odmówił, ponieważ wiedzą jaki może mieć to skutek. Spisywanie ludzi na listach, dzięki którym znalezienie ich będzie wręcz dziecinnie proste, nie przyniesie niczego dobrego. Ułatwi tylko sprawę tym, którzy będą chcieli wykorzystać taki spis do własnych celów. Na przykład Hydrze.
Bucky, zadowolenie, że umiesz się powstrzymać; złość, że nie możesz powiedzieć tego, co ciśnie ci się na usta? Dyskomfort, frustrację, dumę, nic?/A kto powiedział, że nie mogę powiedzieć? Nie chcę tego powiedzieć, a to wielka różnica. I nie, nie czuję z tego powodu niczego specjalnego, bo nie ma ku temu powodu.
Jeden na pięciu? Fajnie. Niezapomniane wrażenia.
Zapomniałam zapytać: lepiej trochę, jak się przeszedłeś po plaży? Oprócz tego, co myślisz o Wandzie? Słyszałeś o niej wcześniej?
/A żebyś wiedziała, że było super. Nigdy nie wybawiłem się tak, jak w tamtym okresie. Miałem połamaną chyba każdą część ciała, którą da się połamać - i te, których się nie da, chyba także - i to po kilka razy. O reszcie obrażeń nawet nie wspomnę. Ale przeżyłem. Przeżywałem za każdym razem, więc moje górą.
/Cóż, na pewno wyrwanie się z czterech ścian - dobra, jest ich zdecydowanie więcej niż cztery, ale to niczego nie zmienia - dobrze mi zrobiło. Nie lubię być byt długo w zamknięciu, bo zaczynam wariować. A tak mogłem się chociaż przewietrzyć. I nawdychać piachu.
/I tak, słyszałem o Maximoff. Czasem zerkałem na jakieś wiadomości i nie sposób było przeoczyć newsów o Sokovii czy o Lagos. A co myślę? Cóż, a co miałbym myśleć? Wolę unikać każdego, kto w jakiś sposób może wleźć mi do głowy. Tyle.
N, i jak tu się dziwić Samowi, że nie lubi Buckysia? Okej, nie zarejestrowałam tego w ten sposób i chyba zacznę inaczej patrzeć na film. To samo było przy sutkach i depilacji… Och, nieeee
OdpowiedzUsuńNie ma maski, ale za to jak włosy się rozrzucają na wszystkie strony podczas trenowania! Coś za coś. I mamy motor. Dwa motory właściwie.
O nie, nie pozwolę mu robić ludziom na złość. Nie ma mowy. Znajdę niepodważalne argumenty i wyciągnę choćby z piekieł.
Oni są tak bardzo tragiczni w swoich życiorysach, że aż chce się, żeby tu, teraz, natychmiast było już dobrze.
Sam, no właśnie, więc jest to jednak coś na kształt aresztu domowego. Szlabanem na wychodzenie raczej tego nie da się nazwać, zważywszy na okoliczności.
Ma wielkie szczęście, tylko jeśli wszystko będzie się kręcić wokół Steve’a, może zadziać się katastrofa.
Nie miałam na myśli, że to źle. Z dwojga złego lepsza hiena. Bo to dupek na wieki jest, tylko jeszcze o tym nie wie.
Steve, czyli nieistniejące SHIELD obeszło te wymogi, stając się ACTU? Dobrze rozumiem? Kilka razy już coś się dowiadywałam o tych drugich, ale wciąż wydaje mi się to tak skomplikowane, że nawet nie staram się zapamiętać, o co chodzi.
Bucky, ja powiedziałam, bo to był przykład, nie żadna pewna informacja, że tak jest.
Kibicowałabym ci z pomponami, gdybym tam była. Rozrywka pierwsza klasa. Ale serio – skoro tak cię łamali to jakim cholernym cudem udawało ci się nad nimi zapanować?
Znaczy przewietrzyć piachem? Dlaczego akurat nad jezioro poszedłeś? Trochę nie rozumiem tej sytuacji. Niby nie możesz wyjść, ale kiedy poszedłeś na wycieczkę, to się okazało, że nikt wcale cię nie więzi i możesz robić co chcesz, o ile o swoich planach poinformujesz. Zmieniły się zasady?
Teraz się zastanowiłam, dlaczego zazwyczaj mówisz o innych po ich nazwiskach. Ale mniejsza. Czyli nie zamierzasz się z nią zaprzyjaźnić? Szkoda. Jest miła. Przydałby ci się ktoś miły do towarzystwa.