14 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, naprawdę?! N perfekcjonistka! :D
Kurczę, jak już mam długość włosów podobną, to może się farbnę na ten kolor. Byłabym prawdziwą fangirl!
No tak, tu masz rację. Według mnie brakowało "tego czegoś", co ciężko określić, chociaż nie powiem, w niektórych momentach coś ruszało. 
Nope, ale szukałam ostatnio farby do włosów i zapamiętałam nazwy kilku brązów o podobnym odcieniu :P Ręki uciąć sobie nie dam, ale na 90% Winnie ma włosy w kolorze ciemno daktylowego brązu.
Pamiętaj też o pełnym makijażu. Ile męskich (i nie tylko) spojrzeń przyciągałabyś w nim na ulicy!
Steve, zgadzam się z każdym słowem dot. definicji bohatera, chociaż wiesz... Taki strażak jest dla mnie bohaterem, kiedy ratuje życie i mało obchodzi mnie, co robi po godzinach. U was sytuacja jest jeszcze inna, bo tym "złym bohaterem" może być każdy, a bohaterstwo tylko przykrywką. W konsekwencji jesteście myleni z tymi prawdziwymi złymi, chociaż oczywiście, nie można zaprzeczać, że sami trochę złego też wyrządzacie, tylko pozostaje pytanie, kto jest winny bardziej: wy czy wrogowie, bo to nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać.
Gdyby spojrzeć na to jak na strukturę departamentu obrony na przykład, to wygląda to trochę jak armia pod zwierzchnictwem swojego dowódcy, który z kolei jest pod zwierzchnictwem odpowiedniego ministerstwa i nie wydaje się to takie całkiem beznadziejne i niewłaściwe, ale wszędzie są szuje i chyba tego bałabym się najbardziej, że doprowadziłoby to do zbyt daleko idących działań z ograniczeniem wolności włącznie. Gdybym była taką superbohaterką to nie chciałabym być czyjaś. Trochę mi się to kojarzy z sytuacją Zimowego Żołnierza. Nie wiem, czy to dobre porównanie. Bliźniacy M. to może lepszy przykład, bo oni z własnej woli komuś się poddali. Masz rację, to to samo, co robiła Hydra. Strasznie to skomplikowana sytuacja, bo z jednej strony dobrze by było mieć nad tym wszystkim jakąś kontrolę, ale z drugiej ograniczenia są druzgocące, choć do końca nie wiem, na czym polegać miałaby ta wasza "współpraca" z rządem, ale wyobrażam to sobie jak coś związanego z departamentem obrony właśnie.
Oj, przydałoby ci się trochę rozrywki. Powód zawsze by się znalazł ;)
Powinienem więc powiedzieć "superbohater", prawda? Bohaterów możemy spotkać każdego na ulicy i nie zamierzam umniejszać tym ludziom, bo robią naprawdę wiele dobrego i nie daleko byśmy bez nich zaszli. Świat radził sobie bez Avengers, ale czy bez nich dałby sobie radę?
Odbieranie ludziom ich wolnej woli nigdy nie będzie służyło czemuś dobremu. To dokładnie to, co osiągnąć chciała Hydra i nigdy nie będziemy mogli być pewni, że uzdolnieni nie trafią właśnie w ich ręce. Nie wszyscy przecież chcą walczyć, nie wszyscy chcą w tym uczestniczyć, a rząd chce wyrwać tych ludzi z ich domów, z ich rodzin, z ich żyć i zmusić do walki w imię własnych ideałów. Nie mówią tego wprost, ale tak właśnie będzie. Historia zatacza koło i znów pewna grupa ludzi zostanie poddana represją przy cichym pozwoleniu reszty społeczeństwa. I na to nie możemy pozwolić.
Widziałem czym... kim został mój przyjaciel przez takie właśnie działania i nie można dopuścić do tego, by ktoś inny podzielił ten los. Bucky jest silnym człowiekiem, dał sobie radę, ale jest masa ludzi, która nie da rady tego przezwyciężyć. 
James, lubię się czasem zafiksować na jakimś przedmiocie. Nie, nie miało takie być.
O tak, viagra by ci pomogła na pewno. Jeśli nie muszę to nie wchodzę za bardzo na grunt tak intymnej sfery, więc czy na pewno chcemy o tym rozmawiać? Myślałam, że "twoja sprawa" to wystarczający zwrot, by urwać temat.
Z tymi od Hydry to inna sprawa. Jak ich rozpoznajesz?
Mam po prostu wrażenie, że bardzo chcesz być postrzegany jako ktoś, kto na nic kompletnie nie zasługuje.
Skoro używasz jakiegoś pojęcia to zakładam, że je znasz, a nie, że chcesz popisać się nowym słowem.
A zwykłych zachowań społecznych jesteś w stanie się nauczyć, jedynie obserwując? Bo nie wydaje mi się, żebyś się jakoś specjalnie uspołeczniał. Pomijając fakt, że lepiej zostać w cieniu. Nie pytam złośliwie, bo ciekawi mnie, czy ta umiejętność sprawdza się w każdej sytuacji.
Całkiem to chyba normalne, że chcesz zrobić to samodzielnie, ale obawiam się, że samemu nie podołasz, choć trzymam kciuki, żeby ci się udało.
Dobrze, nie miało takie być, znowu widocznie nie wiem, co mówię. Teraz dobrze?
Raczej powinnaś zauważyć, że mam problemy z oceną tego, co jest przekroczeniem jakiejś granicy i że raczej jestem... no mało subtelnym człowiekiem. Zresztą, jaką sferę intymną? Nie przypominam sobie, bym taką miał. I miałem ponoć nie przejmować się tym, że rozmawiam z kobietą. 
Często po mundurze. Nie żartuje, ci idioci naprawdę paradują w mundurach Hydry, ale czego oczekiwać po zwykłym mięsie armatnim? Potrafię rozpoznać ich styl działania, ich strategię czy uzbrojenie. Spędziłem pomiędzy nimi tyle czasu, że rozróżnienie ich nie jest zbyt trudne.
Znowu ciężko mi odpowiedzieć, bo czy skopiowanie czyich zachowań jest uczeniem się ich? Nie wydaje mi się, więc chyba nie zawsze się sprawdza. Jednak obserwacja trochę mi dane zachowanie przybliża i łatwiej jest je zrozumieć.
Wolę nie poddawać się na samym starcie. Porażka może będzie bolesna i w końcu będę musiał szukać pomocy, ale będę mieć chociaż satysfakcję z tego, że próbowałem. A to już całkiem sporo.

2 komentarze:

  1. Astrid a co do pełnego podobieństwa, proponuję owinąć rękę sreberkiem i już nikt cię nie rozpozna :P
    A co do włosów, to po ostatniej wizycie u fryzjera mam nawet podobnie "powyszczerbiane" ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. I jeszcze muszę skombinować seksowny mundur i atrapy broni. Tylko kurczę, nie wiem jak wyhodować brodę, a boję się kleju :/
    Ach tak, myślę, że ten makijaż będzie najistotniejszy. Jest strasznie trudny do wykonania, nie wiem, czy sobie poradzę. Cholercia, aż się boję, że za dużo tych spojrzeń przyciągnę!
    Ana, bądź fangirlką razem ze mną! :D

    Steve, tak, myślę, że określenie "superbohater" jest właściwsze i bardziej precyzyjne. Sądzę, że kiedyś dawał sobie radę, bo niebezpieczeństwa były bardziej... ludzkie, choć te nie-ludzkie pewnie gdzieś istniały. W obecnych czasach nie mam pojęcia, czy społeczeństwo by podołało.
    Czyli rządowi faktycznie chodzi o to, by sprowadzić was do funkcji jakby jednostki specjalnej, odwalającej "brudną robotę" w imię czego...? Wolność nie na tym polega, a rządy wolność powinny zapewniać. Tak, zgadzam się jednak w całości, choć nie słyszałam jeszcze argumentów strony przeciwnej.
    Cóż, Bucky... On jest specyficzny.

    James, ach, przepraszam. Myślałam, że pijesz do tego, że uczepiłam się gara. Było zabawne, wiesz, co mówisz. To ja źle zrozumiałam.
    Tak, wiem, że masz z subtelnością problem. Jak cię ktoś przytuli, przypadkowy ktoś na ulicy i ty nie będziesz tego chciał, albo cię szturchnie nie przypadkiem, to jest to już naruszenie twojej intymności. Jest taki podział na odległości poszczególnych stref. Nie musisz się przejmować tym, że rozmawiasz z kobietą, bo nie o to tu chodzi. Nie chcę wchodzić na takie tematy, które byłyby w jakiś sposób dla ciebie nieprzyjemne, naruszające tę intymność, którą masz, ale jej nie masz (no niech ci będzie), o których być może nie chcesz rozmawiać, ale jeśli chcesz, proszę bardzo, możemy pogawędzić o życiu seksualnym. Skoro prostytucja nam nie straszna, to jakoś twój brak życia seksualnego też przeboleję.
    A teraz właśnie parsknęłam śmiechem, czytając "mundur". Hydra to zgraja idiotów. Wszyscy, naukowcy i ci inni inteligenci to debile do entej potęgi. Kto ich wypuszcza w miasto? W mundurach? Ślepi kretyni.
    Obserwacja nie jest dosłownym kopiowaniem. Można podciągnąć to pod poznawanie zachowań, dostrzeganie jakichś właściwości, specyficznych cech, które przypisać można danemu elementowi, by później, wyciągając wniosek, móc w jakiś sposób nauczyć się czegoś, łącząc zdobytą wiedzę i być może jakieś nowe umiejętności. Prosta sytuacja: obserwujesz babcię, karmiącą gołębie, ale one są tak wkurwiające, że myślisz sobie "po co je karmić, i tak zdechną". Babcia dalej je karmi. Poddajesz to ocenie i za którymś razem, kiedy gapisz się na tę samą babcię, wciąż karmiącą wkurwiające gołębie, możesz dostrzec, że to jednak ma sens i tym samym uczysz się czegoś w rodzaju współczucia innemu gatunkowi, bo już wiesz, że są po prostu głodne, tak jak mogłeś być głodny kiedyś ty. I to nie oznacza, że jak już krzykniesz "Eureka!" to biegniesz do najbliższego sklepu po bułkę, żeby nakarmić wkurwiające gołębie. A zatem nie jest to kopiowanie dosłowne. Zapamiętujesz jednak, że jeśli kiedyś będziesz miał coś do żarcia, co lubią także wkurwiające gołębie, to mógłbyś się z nimi podzielić, czego oczywiście wcale nie musisz robić.
    Na najprostszych przykładach najlepiej wyjaśnić, o co mi chodzi. Mam nadzieję, że zakapowałeś.
    Ło matko, tak na koniec: dumna jestem z ostatniej części twojej wypowiedzi. Jak ja się cieszę, że to widzisz i tak to pojmujesz.

    OdpowiedzUsuń