N, tylko dzięki tym paczałkom ludzie poszli tłumnie do kin. Wszyscy się łudzą, że to dzięki fabule i świetnej realizacji, ale nie... prawda jest inna! :D Stąd też ta wielka miłość. Tak myślę.Jaka ekranizacja, jaka fabuła? To przez włosy, mówię ci.
Wydaje mi się, że nieszczególnie by zapadł. Moim zdaniem trochę słabo został przedstawiony. Relacje ze Stevem też nie były dostatecznie zobrazowane. Ot, kilka przyjacielskich słów i trwanie u boku.
Mam identyczne zdanie. Bucky pojawił się, porobił trochę za element komiczny (chociaż jak bliżej się przyjrzy to nie jest to już takie zabawne, np. "Ty takiej nie masz, prawda?") i za damę w opałach i tyle.
Steve, cześć :)
Czym obecnie się zajmujesz? Oprócz uganiania się za missing person, bo to już wiem. A może nie robisz nic więcej?
Jak się masz ogólnie? No i w ogóle, co słychać, no? :D I muszę zapytać, co teraz sądzisz o Starku? Namieszał, skurczybyk.
Nie mogę pozwolić sobie na nie robienie niczego innego, bo atmosfera zrobiła się niesamowicie napięta. Opinia publiczna za nami nie przepada, delikatnie mówiąc, są tacy, którzy domagają się rozwiązania inicjatywy Avengers lub przekazania dowództwa nad nią rządowi. Do tego znowu odbudowując się Hydra i sprawa z uzdolnionymi. Jest wiele do zrobienia, a my ciągle nie potrafimy wystarczająco się zgrać.
Wiem, że nie powinienem zrzucać na niego całej winy za obecną sytuację, ale coraz trudniej przychodzi mi powstrzymywanie się przed tym. Zaufanie jest najważniejsze, bo musisz mieć pewność, że możesz odwrócić się do kogoś plecami podczas bitwy. Tony zrobił coś, co sprawiło, że to zaufanie stracił i nie wiem, czy kiedyś uda się je dostatecznie odbudować.
James, jak ja bym chciała zdefiniować to "pomiędzy". Ale tak, logiczne wyjaśnienie, choć zdawkowe.
Bo "chętny" mi do ciebie nie pasuje. Ale jak tobie pasuje, to w porządeczku. Żadna różnica.
Nie chcesz narażać ludzi, więc tak, to już jest coś więcej. Nawet jeśli kiedyś narażenie innych może okazać się konieczne. Równie dobrze mógłbyś sobie hasać po świecie, zabijając tu i tam, bo tak, bo to fajne, bo to taka trochę władza nad życiem. Do tego w końcu byłeś przyzwyczajony.
Tak myślałam, że się z tym nie zgodzisz, ale pozwól mi mieć swoje zdanie na ten temat. Nie neguję przy tym tego, co sam czujesz.
Kukły nie mają uczuć. Od tego można zacząć. Jesteś człowiekiem - no trochę ulepszonym, ale człowiekiem - a skoro człowiekiem, to masz godność. W takim sensie każdy ją ma. Więc już jakiś plus. A ten drugi rodzaj związany z tym, co się w życiu osiąga... Cóż. Skoro jesteś zdecydowany na wypełnienie tej konkretnej misji to pozostaje mi życzyć ci powodzenia. Pytanie tylko, czy sam zdołasz ją wykonać i osiągnąć cel.
Ciężko mi to odpowiedzieć na to samymi konkretami, bo zwyczajnie sam tej odpowiedzi jeszcze nie znam. Kiedyś; za tydzień, za miesiąc, czy za dziesięć lat pewnie będę to wiedział. Teraz wiem tylko, że jest to właśnie to "pomiędzy".
Dla mnie żadna różnica. Ani to, ani to nie wywołuje u mnie żadnych... odruchów? Aktualnie czuję się zupełnie aseksualny- i tak, wiem, co to znaczy, i dobrze mi z tym. Jeden problem z głowy.
Raczej nie byłem przyzwyczajony do władzy nad czyimś życiem, bo niewiele miałem przy tym do gadania. Ja tylko pociągałem za spust, w pana życia i śmierci bawił się kto inny. Dopiero teraz takie decyzje zaczęły należeć do mnie i stąd moje zawahania. Zima miał rozkaz i miał cel, jeśli napatoczyli się jacyś przypadkowi lub mniej przypadkowi ludzie, to były to po porostu straty wliczone, które często nawet nie były dokumentowane.
Najpierw muszę odzyskać szacunek do samego siebie, by zacząć martwić się o to, czy inni go do mnie czują. Tak przynajmniej mi się wydaje i tego będę się trzymać. Jeżeli po raz kolejny ktoś będzie musiał mi pomagać i wspierać, to tylko utwierdzi mnie w przekonaniu, że niczego nie potrafię zrobić dobrze, że sam niczego nie osiągnę i potrzebuję niańki, która będzie za mną biegać i podcierać nosek.
N, ciekawe jaki to odcień farby. Chyba mi nie zdradzi nikt, co nie? Zbyt tajna informacja, a tytuł top modela to nie byle co :D
OdpowiedzUsuńOtóż to. Byłam trochę zawiedziona, bo wiedziałam, że w komiksach wszystko jest przedstawione bardziej szczegółowo i tak no... inaczej. I szczerze powiedziawszy podanie klucza w WS wydało mi się lepiej obrazujące ich przyjaźń niż zabranie Steve'a na Expo w TFA.
Steve, a masz jakiś pomysł na opanowanie całego tego zgiełku? Chyba jesteś najrozsądniejszym człowiekiem w tej grupie. No może na równi z Samem.
Tym bardziej boli fakt, że zrobił to pod pretekstem ochrony świata. Może i widział w tym jakiś wyższy cel, bezbłędną inicjatywę, ale nie wiem, czy faktycznie nie wiedział, że sprawy mogą się zwrócić na naprawdę złe tory. Jak dla mnie to było coś jak praca nad sztuczną inteligencją, która wymknęła się spod i tak słabej kontroli.
Tak z innej beczki: poszedłeś już na kawę z Sharon?
James, nie wymagam definicji. Wystarczy "pomiędzy", wiadomo o co chodzi.
Z jednej strony dobrze, z drugiej nie bardzo, bo to jednak ważna sfera życia. Tak czy siak ciężko mi wyobrazić sobie ciebie z garnkiem, trzepoczącego do jakiegoś miłego pana. No ciężko. Ale tak czy siak nikt ci do łóżka mam nadzieję nie będzie zaglądać, ja też nie zamierzam tego robić, twoja sprawa.
Mówiąc o przyzwyczajeniu miałam na myśli samo zabijanie, ale fakt, źle to ujęłam i moje słowa brzmią dwuznacznie. Wiem, że to nie ty się w to bawiłeś. Ale chyba przyznasz, że właściwie to mógłbyś postępować teraz tak, jak wymieniłam, prawda? Gdybyś chciał. Nie chcesz, przynajmniej to deklarujesz, więc jest dobrze.
Trzymaj się tego, ale jednak twoja postawa nie wyklucza moich odczuć jakiegoś szacunku wobec ciebie, czyż nie? Więc mogę chyba jakiś mieć?
Ludzie w normalnych sytuacjach często sięgają po pomoc a wsparcie czasem okazuje się nieocenione. A ty jesteś w sytuacji wyjątkowej, więc pomoc z czyjejś strony nie musiałaby być żadną ujmą dla twoich umiejętności i możliwości, niemniej rozumiem twoje stanowisko. Jesteś chyba jednak świadom, że trochę ciężko jest ci normalnie funkcjonować, jak inni ludzie. Nie wiem jak u ciebie z obserwacją, bo przez obserwację mógłbyś wiele się nauczyć, tylko że tak naprawdę nie masz nikogo, kto mógłby pokazać ci, jak powinno się postępować, żebyś mógł wyciągnąć odpowiednie wnioski. Nie chodzi tu o bieganie za tobą i podcieranie noska (dobrze, że nie tyłka), tylko dawanie jakichś wskazówek. Nikt życia za ciebie nie przeżyje, to chyba oczywiste, a musisz się jeszcze wiele nauczyć.