14 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, ciekawe jaki to odcień farby. Chyba mi nie zdradzi nikt, co nie? Zbyt tajna informacja, a tytuł top modela to nie byle co :D
Otóż to. Byłam trochę zawiedziona, bo wiedziałam, że w komiksach wszystko jest przedstawione bardziej szczegółowo i tak no... inaczej. I szczerze powiedziawszy podanie klucza w WS wydało mi się lepiej obrazujące ich przyjaźń niż zabranie Steve'a na Expo w TFA. 
To ciemno kasztanowo-popielaty brąz lub ciemno daktylowy brąz, ciężko stwierdzić. Może to być również ciemno czekoladowy brąz. To też N sprawdzała :P!
Muszę jednak przyznać, że bardziej przejawia do mnie relacja dwóch przyjaciół, którzy znają się od dziecka, niż opiekuna i dzieciaka, który użył na na nim szantażu pt. "Albo bierzesz mnie ze sobą, ale powiem wszystkim, że jesteś Kapitanem Ameryką". To trochę bardziej emocjonalne.
Steve, a masz jakiś pomysł na opanowanie całego tego zgiełku? Chyba jesteś najrozsądniejszym człowiekiem w tej grupie. No może na równi z Samem.
Tym bardziej boli fakt, że zrobił to pod pretekstem ochrony świata. Może i widział w tym jakiś wyższy cel, bezbłędną inicjatywę, ale nie wiem, czy faktycznie nie wiedział, że sprawy mogą się zwrócić na naprawdę złe tory. Jak dla mnie to było coś jak praca nad sztuczną inteligencją, która wymknęła się spod i tak słabej kontroli.
Tak z innej beczki: poszedłeś już na kawę z Sharon? 
Przyznaję, że pierwszy raz od dawna nie wiem, co mógłbym zrobić, by naprawić sytuację. Kiedyś wszystko było prostsze. Byli bohaterowie i przestępcy. Bohaterem miał być ktoś, kto broni niewinnych, często ryzykując własnym życiem w imię słabszych i bezbronnych.. Prawy obywatel, altruista, wzór do naśladowania. Tak było kiedyś, ale teraz ta granica coraz bardziej się zaciera. Mieliśmy chronić ludzi, a sprowadzamy na nich coraz większe zagrożenia i zniszczenia. Odbieramy poczucie bezpieczeństwa, które przecież mieliśmy im dawać.
Jednak to, co planuje rząd jest złe. Chcieliby mieć nad nami pełne zwierzchnictwo, władze i pełną kontrole. To jest złe, bo jest to dokładnie to samo, co zrobiła Hydra.
Człowiek nigdy nie powinien chcieć bawić się w Boga i nie powinien próbować stworzyć czego ś subiektywnie doskonałego. To zawsze kończy się źle i giną niewinni ludzie. Za każdym razem.
Nie, nie poszedłem. Jakoś nie było okazji czy powodu.
James, nie wymagam definicji. Wystarczy "pomiędzy", wiadomo o co chodzi.
Z jednej strony dobrze, z drugiej nie bardzo, bo to jednak ważna sfera życia. Tak czy siak ciężko mi wyobrazić sobie ciebie z garnkiem, trzepoczącego do jakiegoś miłego pana. No ciężko. Ale tak czy siak nikt ci do łóżka mam nadzieję nie będzie zaglądać, ja też nie zamierzam tego robić, twoja sprawa.
Mówiąc o przyzwyczajeniu miałam na myśli samo zabijanie, ale fakt, źle to ujęłam i moje słowa brzmią dwuznacznie. Wiem, że to nie ty się w to bawiłeś. Ale chyba przyznasz, że właściwie to mógłbyś postępować teraz tak, jak wymieniłam, prawda? Gdybyś chciał. Nie chcesz, przynajmniej to deklarujesz, więc jest dobrze.
Trzymaj się tego, ale jednak twoja postawa nie wyklucza moich odczuć jakiegoś szacunku wobec ciebie, czyż nie? Więc mogę chyba jakiś mieć?
Ludzie w normalnych sytuacjach często sięgają po pomoc a wsparcie czasem okazuje się nieocenione. A ty jesteś w sytuacji wyjątkowej, więc pomoc z czyjejś strony nie musiałaby być żadną ujmą dla twoich umiejętności i możliwości, niemniej rozumiem twoje stanowisko. Jesteś chyba jednak świadom, że trochę ciężko jest ci normalnie funkcjonować, jak inni ludzie. Nie wiem jak u ciebie z obserwacją, bo przez obserwację mógłbyś wiele się nauczyć, tylko że tak naprawdę nie masz nikogo, kto mógłby pokazać ci, jak powinno się postępować, żebyś mógł wyciągnąć odpowiednie wnioski. Nie chodzi tu o bieganie za tobą i podcieranie noska (dobrze, że nie tyłka), tylko dawanie jakichś wskazówek. Nikt życia za ciebie nie przeżyje, to chyba oczywiste, a musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Naprawdę znowu będziemy dyskutować o garnku? To miało być humorystyczne wtrącenie, ale nie wyszło i wcale się temu nie dziwię.
Ważna, nie ważna- i tak ledwo co pamiętam, a jak już to coś niezbyt miłego, więc niezbyt mi tego żal i nawet nie mam za czym tęsknić. Co zresztą miałbym niby zrobić? Próbować się przymuszać? Szpilować się kolejną chemią?
Czasem mam ochotę poskręcać kark każdemu napotkanemu na drodze chłopcu na posyłki Hydry, ale coraz bardziej staram się ograniczać i zostawiać ich żywych dla Capa i spółki. Nie mój problem, co sobie z nimi zrobią.
A darz sobie mnie czymkolwiek sobie zechcesz. Miałbym ci tego zabronić?
Teraz to już wszystko idzie niemal gładko. Pierwsze dni były najgorsze, bo nie miałem o niczym pojęcia i nie potrafiłem niczego przy sobie zrobić. Miałem problemy z najprostszymi czynnościami i gdyby nie obserwacja przypadkowych ludzi czy reklam, sam nie wiem, jakbym skończył. W ten sposób nauczyłem się tyle, że udało mi się jakoś przetrwać kilka miesięcy, aż trafiłem do Wilsona. Tam nauczyłem się o wiele więcej, ale nadal wiem, że mam ogromne braki, które znów się pogłębiają. Wiem, że to regres i wiem też, czym on jest, więc nie musisz tłumaczyć. Chodziło mi o to, że jestem naprawdę dobrym obserwatorem i potrafię wykorzystywać wysunięte wnioski.
Zwyczajnie chcę sam siebie znaleźć. Bez niczyjej pomocy, bo chcę wreszcie osiągnąć coś samemu i mieć świadomość, że udało mi się poskładać.

1 komentarz:

  1. N, naprawdę?! N perfekcjonistka! :D
    Kurczę, jak już mam długość włosów podobną, to może się farbnę na ten kolor. Byłabym prawdziwą fangirl!
    No tak, tu masz rację. Według mnie brakowało "tego czegoś", co ciężko określić, chociaż nie powiem, w niektórych momentach coś ruszało.

    Steve, zgadzam się z każdym słowem dot. definicji bohatera, chociaż wiesz... Taki strażak jest dla mnie bohaterem, kiedy ratuje życie i mało obchodzi mnie, co robi po godzinach. U was sytuacja jest jeszcze inna, bo tym "złym bohaterem" może być każdy, a bohaterstwo tylko przykrywką. W konsekwencji jesteście myleni z tymi prawdziwymi złymi, chociaż oczywiście, nie można zaprzeczać, że sami trochę złego też wyrządzacie, tylko pozostaje pytanie, kto jest winny bardziej: wy czy wrogowie, bo to nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać.
    Gdyby spojrzeć na to jak na strukturę departamentu obrony na przykład, to wygląda to trochę jak armia pod zwierzchnictwem swojego dowódcy, który z kolei jest pod zwierzchnictwem odpowiedniego ministerstwa i nie wydaje się to takie całkiem beznadziejne i niewłaściwe, ale wszędzie są szuje i chyba tego bałabym się najbardziej, że doprowadziłoby to do zbyt daleko idących działań z ograniczeniem wolności włącznie. Gdybym była taką superbohaterką to nie chciałabym być czyjaś. Trochę mi się to kojarzy z sytuacją Zimowego Żołnierza. Nie wiem, czy to dobre porównanie. Bliźniacy M. to może lepszy przykład, bo oni z własnej woli komuś się poddali. Masz rację, to to samo, co robiła Hydra. Strasznie to skomplikowana sytuacja, bo z jednej strony dobrze by było mieć nad tym wszystkim jakąś kontrolę, ale z drugiej ograniczenia są druzgocące, choć do końca nie wiem, na czym polegać miałaby ta wasza "współpraca" z rządem, ale wyobrażam to sobie jak coś związanego z departamentem obrony właśnie.
    Oj, przydałoby ci się trochę rozrywki. Powód zawsze by się znalazł ;)

    James, lubię się czasem zafiksować na jakimś przedmiocie. Nie, nie miało takie być.
    O tak, viagra by ci pomogła na pewno. Jeśli nie muszę to nie wchodzę za bardzo na grunt tak intymnej sfery, więc czy na pewno chcemy o tym rozmawiać? Myślałam, że "twoja sprawa" to wystarczający zwrot, by urwać temat.
    Z tymi od Hydry to inna sprawa. Jak ich rozpoznajesz?
    Mam po prostu wrażenie, że bardzo chcesz być postrzegany jako ktoś, kto na nic kompletnie nie zasługuje.
    Skoro używasz jakiegoś pojęcia to zakładam, że je znasz, a nie, że chcesz popisać się nowym słowem.
    A zwykłych zachowań społecznych jesteś w stanie się nauczyć, jedynie obserwując? Bo nie wydaje mi się, żebyś się jakoś specjalnie uspołeczniał. Pomijając fakt, że lepiej zostać w cieniu. Nie pytam złośliwie, bo ciekawi mnie, czy ta umiejętność sprawdza się w każdej sytuacji.
    Całkiem to chyba normalne, że chcesz zrobić to samodzielnie, ale obawiam się, że samemu nie podołasz, choć trzymam kciuki, żeby ci się udało.

    OdpowiedzUsuń