***
20 czerwca
2016
/Jeszcze rok temu liczbę
Nieludzi można na świecie można by określić w dziesiątkach.
/Z
czasem – przez niekompetencję SHIELD, jak się okazało – zaczęło się to
zmieniać. Były ich setki, później tysiące. A teraz? Setki tysięcy rozsiane po świecie. Może to niewiele, jeśli
przyrówna się do siedmiu miliardów ludzki na Ziemi, ale… I tak liczba jest
ogromna. Zwłaszcza, że wciąż się zwiększa.
— Mutacja, której
doświadczają Nieludzie, zmieniała się na przestrzeni wieków, to pewne — mówi
Swann, zmieniając slajdy na zajmującym niemal całą ścianę ekranie. Robi to
tylko za pomocą ruchu oczu, co można łatwo zaobserwować, gdy przyjrzy się jej
twarzy. Jest widocznie skupiona, nieco niepewna w swoich słowach, jakby… nie do
końca wiedziała na co tak naprawdę patrzy. — Nie jestem genetykiem — stwierdza,
jakby na potwierdzenie moich myśli. — Nie z wykształcenia — zaznacza. — Więc
obawiam się, że nie jestem osobą, której potrzebujesz, Kapitanie. — Uśmiecha
się przepraszająco do Rogersa opierającego się o jeden z laboratoryjnych
stołów. — Ale z informacji, które przesłali nam twoi przyjaciele z SHIELD,
można jednak sporo wyczytać i zauważyć kilka zależności.
— To księgi, które udało im
się zabrać z Zaświatów — wyjaśnia Steve, rozprostowując dotąd skrzyżowane na
piersi ramiona. — Prowadziła je… — Ściąga brwi, najpewniej starając się
przypomnieć sobie tę informację, więc go wyręczam:
— Jiaying. Pochrzanione
imię, dlatego je zapamiętałem. — Wzruszam ramionami na widok jego zdziwionego
spojrzenia, a potem wracam do skubania paznokciem jednej z łusek ramienia.
Przypuszczał pewnie, że nie słucham niczego, co do mnie mówi. Cóż, nie będę
ukrywał, w większości przypadków tak jest. Ale czasem aż tak bardzo nie mam
czego ze sobą zrobić, że zaczynam go słuchać.
/Steve
potakuje jeszcze głową, po czym kontynuuje:
— Od dziesięcioleci. Przed
nią archiwum zajmował się ktoś inny. Spisywano wszystkich potencjalnych Nieludzi oraz tych,
których dopuszczono do przemiany. — Swann kiwa głową na jego słowa,
przyglądając się kolejnym slajdom ze zdjęciami pożółkyłch stron zapisanych
pochyłym, drobnym pismem. A raczej chińskimi szlaczkami, które na całe
szczęście zostały częściowo przetłumaczone przez SHIELD w przypisach. —
Większość jednak już nie żyje.
— Hydra? — pytam, ponieważ to pierwsze, co przychodzi mi na
myśl.
— Między innymi — potakuje Steve. —
Za część zgonów odpowiedzialne jest także SHIELD. Swoje na sumieniu ma także
dawne szefostwo ACTU...
— Czyli także Hydra — dopowiadam,
podważając łuskę paznokciem. Teraz jest to trudniejsze niż przedtem.
— Część zginęła w starciu z innymi Nieludźmi.
Część… to sprawka doktora Garnera. A raczej Lasha — dodaje, zawieszając lekko
głowę. — Część to po prostu sprawka rządu.
— Widzę, że SHIELD prowadziło o
wiele obszerniejszy spis. — Swann wyświetla długą listę numerów na boku ekranu.
/Steve
porusza się nieco niespokojnie, przyglądając się temu ze zdziwieniem.
— Nie… Naprawdę nie wiedziałem, że
to także przysłali. Nawet nie sądziłem, że lista wciąż istnieje — mówi, a ja
mam ochotę przewrócić oczami, bo Bóg mi świadkiem, że nie znam gorszego kłamcy.
/Swann
uśmiecha się półgębkiem.
— Odpowiadając na twoje pytania, kapitanie
Rogers – nie, nie przysłali. SHIELD nie ma już dostępu do uaktualnionej bazy
danych, przejęło ją nowe ACTU. Ale zabezpieczenia nowego dyrektora nie stanowią dla mnie żadnego problemu. Po
Anthonym Starku spodziewałam się nieco więcej — dodaje, przerzucając kolejne
slajdy. — Nie spoglądaj na mnie w ten sposób, Kapitanie. To nie kradzież, to
tylko… użyczenie danych.
— Jeśli wykryją kradzież, będą
mogli nas namierzyć? — pytam, a po spojrzeniu Steve’a łatwo wnioskuję, że
chciał spytać o to samo.
/Swann
uśmiecha się niemal pobłażliwie.
— Powinnam poczuć się urażona, panie
Barnes. Wyraźnie mnie nie doceniasz.
— Więc oznacza to nie, pani Swann?
— Panno. I tak, właśnie to oznacza. Możecie być spokojni, nie wykryją
mojej drobnej pożyczki. Jestem tego pewna — dodaje, widząc, że chcę spytać o
coś jeszcze. — Gdyby było inaczej, nawet
nie próbowałabym tego zrobić. Zbyt duże ryzyko — dopowiada, otwierając kolejne
pozycje na liście. Nie znam żadnej z tych osób, ale nawet mimo tego – a może
zwłaszcza? – liczba zarejestrowanych jest nieco… porażająca.
— Wznowiono pomysł "azylu" dla Nieludzi —
mówi Steve, a ja z zaciekawieniem zerkam mu przez ramię. Azyl? Nie słyszałem o
tym.
/Steve
przejeżdża palcem po jednym z zamontowanych w blacie ekranów, zmieniając slajd
na poprzedni. Pobieżnie przejeżdżam wzrokiem po tekście, wyłapując co
ważniejsze informacje, a potem nie próbuję nawet powstrzymać prychnięcia.
— Serio? Ktokolwiek uwierzy w to,
że dobroduszna Mateczka Rosja chce stworzyć azyl
dla mutantów? Przecież to śmierdzi kantem na milę. Poza tym… — dodaję,
wskazując palcem jedną z linijek tekstu. — Azyl we wschodniej Syberii? To
jakieś delikatniejsze, bardziej poprawne politycznie określenie gułagu?
— Bucky…
— Ma trochę racji. — Swann wchodzi
Steve’owi w słowo, a ten spogląda na nią nieco zdziwiony. — Po głębszym
poznaniu, sprawa wygląda dość podejrzanie. W deklaracjach jest wiele
nieścisłości, w większości zdają się wyglądać na obietnice bez pokrycia. Do
tego Rosja wciąż odwleka podpisanie Protokołu.
— Zrozumiałe. Dzięki temu nikt nie
będzie mógł legalnie wtargnąć na ich teren. Jeśli ktoś spróbuje, Matula się
wkurzy.
— Z jakiego powodu chcą zgromadzić
taką liczbę uzdolnionych na swoim terenie? — Steve marszczy brwi, przeglądając
kolejne strony raportu. — To bardzo ryzykowne posunięcie.
— Wchodzimy w erę nowego wyścigu
zbrojeń, Kapitanie — mówi Swann, pstryknięcie palców włączając ekrany na
wschodniej ścianie, na których momentalnie zaczynają się przewijać kolejne
listy. — Bezpieczeństwo cywilów nie jest najistotniejsze.
— To akurat się nie zmieniło —
wtrącam.
— Ostatnio odbyło się posiedzenie,
na którym rosyjski premier Dimitri Olshenko, Anton Petrov, Ellen King, generał
Thaddeus Ross, oraz wysłanniczka ACTU - Erica Holstein, starali się wznowić
dyskusje dotyczące utworzenia "azylu" na terenie Syberyjskiego Okręgu
Federalnego — niemal recytuje Swann, a ja blednę na widok wyświetlonego przez
nią zdjęcia.
/Znam tę
kobietę.
/Mimo czarnych
bez problemu rozpoznaję czerwonowłosą wiedźmę, na którą natknąłem się
kilkukrotnie. Zdecydowanie nie były to miłe wspomnienia i nie powracam do
tamtych chwil z radością, ale jej twarz utkwiła mi w pamięci niczym cierń. Niemal
pewne jest też to, że maca palce w sprawach
Hydry. Niemal, ponieważ wciąż nie bardzo wiem, na ile można zaufać
słowom Leo. Jednak nawet gdyby łgał, jest w niej coś takiego – znajomego – co nie pozwala mi wierzyć,
by nie była zamieszana to bagno.
— Buck, wszystko dobrze?
/Steve
zarówno brzmi, jaki i wygląda na nieco zaniepokojonego, ale zupełnie mu się nie
dziwię. Zazwyczaj nie wyglądam i nie zachowują się jakbym miał zaraz zacząć
trząść portkami na widok zdjęcia.
— Jak nazywa się ta kobieta? —
zwracam się do Swann. — Ta w białej garsonce. — Kiwam głową w stronę zdjęcia.
— Erica Holstein. To agentka…
— Hydry — wchodzę jej w słowo. —
Dam sobie urżnąć prawą rękę, że jest w Hydrze.
— Znasz ją? — pyta Steve,
przyglądając mi się uważnie.
— Natknąłem się na nią raz lub dwa
— odpowiadam nieco wymijająco. — Ale jestem pewien, że nie jest człowiekiem. Nie
wiem, czy jest jednym z tych całych Nieludzi, ale pewne jest to, że ma moce.
— Wiesz jakie? — Wzrok Swann
przeskakuje pomiędzy kolejnymi ekranami.
— Tak. Znaczy nie… Znaczy… nie do
końca. Wiem, że potrafi… Namieszać ludziom w głowie. Skutecznie, ponoć dość
trwale i na odległość. Lewitować różne przedmioty —wymieniam, przypominając
sobie unoszącą się broń. — Chyba także teleportować.
— Czyli telepatia, telekineza,
teleportacja, operowanie neuroelektrycznością — dopowiada Swann.
— Ta, coś w tym stylu. — Skinam
głową, odwracając się w stronę Steve’a. — To trochę jak ta wasza…
— Jak Wanda? Mniej więcej. Ciężko
dokładnie stwierdzić, jeśli nie można samemu tego porównać.
— Jak mogłam tego nie zauważyć? —
mruczy do siebie Swann, wpatrując się w powiększone zdjęcie "Ericii
Holstein", które wrzuciła do programu wykrywającego twarze. — Do diabła,
jak ACTU mogło tego nie wykryć? SHIELD? Stark?
Wszystkie fałszywki są doskonale podrobione, ale da się do tego dojść.
— Dojść do czego? — dopytuję, nie bardzo wiedząc, do czego konkretnie dąży.
— Erica Holstein to jedna z jej
fałszywych tożsamości. Kolejna na przełomie ponad sześćdziesięciu lat.
— Sześćdziesięciu lat? — Steve
krzyżuje ramiona na piersi, przyglądając się zdjęciu z rosnącym niedowierzeniem.
— Czyli jest także nieśmiertelna?
— To zbyt duże słowo — odpowiada Swann. — Najpewniej po prostu
wolniej się starzeje, jak wy. — Spogląda na nas. — W danych Hydry, które
zostały przesłane do sieci, oraz w tych, do których udało mi się dotrzeć przez
serwery SHIELD, nie udało mi się znaleźć wiele, ale udało mi się dotrzeć także
do kliku – do tej pory –
zaszyfrowanych dokumentów. W pewnym sensie miałeś sporo racji. — Zerka na mnie.
— Jest w Hydrze. Nie jest jednak agentką.
— To wolontariuszka? — pytam, ale
Swann chyba nie do końca wie o co mi chodzi.
— To jedna z nowych głów Hydry.
Choć określenie "nowa" nie do końca tutaj pasuje. Działa w niej od
dekad.
— Pewnie zwerbował ją jeszcze sam
Zola — wtrąca Steve.
— Mylisz się, Kapitanie.
Teoretycznie zwerbował ją sam Red Skull. Jeśli można to tak nazwać.
— Coraz mniej mi się to wszystko
podoba —kwituję, zaczesując włosy do tyłu. — Jeszcze jakieś wieści, które
popsują nam dzień?
— To jego córka.
/Marszczę
brwi.
— Kogo? Zoli? Powiedz, że Zoli —
dodaję, widząc jej spojrzenie.
— Schmidta. To Sinthea Shmidt.
/Spoglądam na Steve’a,
ciekawy jego reakcji.
/Zaciśnięta
szczęka, zbielałe kłykcie przyciśniętej do brody pięści, napięte mięśnie.
Wyraźnie zdenerwowanie.
— Cóż, wszystkiego najlepszego
Steve. Musisz przyznać, tego się nie spodziewałeś.
/Dźgam go
łokciem w bok, ale spojrzenie, które mi posyła, sprawia, że odechciewa mi się
żartów.
— Racja, Cap, mamy przejebane.
***
Przejebane? To do tej pory nie mieli? Oh coś czuję, że teraz będzie nerwówka xD
OdpowiedzUsuńOdkryłam nowy talent naszego milusińskiego. Pieprzy czasami jak potłuczony, ale podsumować sytuację potrafi idealnie. Będzie źle, już to czuję w kościach. No ale drużyna w rajtuzach da radę. Wierzę w nich całym serduszkiem.
OdpowiedzUsuńI tylko czekam, aż Bucky zniszczy sobie w końcu te paznokcie.