Może nie było to powiedziane wprost, ale potrafię odczytać to z kontekstu.
#1 Dobrze, ale ja jednak się do czegoś doczepię. Kto Cię nazwał seksistą, drogi Jamie? O ile pamiętam sam użyłeś tego stwierdzenia i już tak się przyjęło :P
#2 James, 10 punktów dla ciebie. Wybrnąłeś wprost dyplomatycznie. Ale jednak mów proszę to, co myślisz naprawdę, nie sugerując się tym, co ktoś mógłby o tobie powiedzieć lub o co mógłby cię posądzić. Jeśli rzeczywiście sądzisz tak, jak napisałeś, to tak, dobrze.
Już dawno zorientowałem się, że lepiej dostosowywać się do tego, czego ludzie ode mnie wymagają. To tak, jak z Samem; wiem, że chce słyszeć o tym, że czuję się dobrze i wszystko jest okej, więc to mówię. Z autopsji wiem, że to mniej bolesne.
Uważam, że to błędne koło. Skoro robisz coś i mówisz wbrew temu, co myślisz i czujesz, to tak naprawdę wciąż jesteś marionetką i więźniem jakichkolwiek relacji. Udawać przed innymi jest dość łatwo, oszukiwać również, ale czy naprawdę myślisz, że chociażby Sam ci wierzy? Nie sądzę.
OdpowiedzUsuńDostosowywanie się do innych może cię pozbawić własnej indywidualności i wkrótce może stać się tak, że będziesz powielał to, co ktoś mówi, przestaniesz mieć swoje zdanie i będziesz jeszcze bardziej podporządkowany, mimo że będziesz zapewne uważał, że przecież masz swoje zdanie, tylko o nim nie mówisz, bo po co ktoś ma wiedzieć, skoro i tak mnie zmiesza z błotem. Więc naprawdę zachęcam do mówienia wprost tego, co naprawdę myślisz, bo tłumienie tego nie ma sensu, a wręcz jest niebezpieczne. Potraktuj to jak radę, nie jakieś zarzuty.