21 sierpnia 2015

#9 Bucky

***
22 sierpnia 2015

 Wspominałem już kiedyś o tym, że jestem kompletnym idiotą i mam całkowicie przesrane? Tak, wspominałem i to zapewne nie raz. Teraz zapewne powinienem was zabawić, opowiadając o frajdzie, która po raz kolejny pozwoliła mi dojść do tego wniosku. Ale tego nie zrobię.

 Dlaczego? Wystarczy chyba to, że powiem, że pierwszy raz od bardzo dawna- od dekad- czułem tak intensywnie ból fizyczny. Miałem wrażenie, że znalazłem się w samym środku piekła, a nonsensy w stylu "spokojnie" i "wszystko będzie dobrze" wcale mi nie pomagały. Biorąc pod uwagę to, że nigdy nie słynęła ze zbytniego rozczulania się, a przynajmniej ze zbytniego rozczulania się nade mną, wręcz pogarszały sprawę i sprawiały, że przed oczami stawały mi najgorsze obrazy. Zdawałem sobie sprawę z tego, że moje plecy aktualnie bardziej przypominały krwawe kawły zoranego mięsa i zwisającej skóry.

 Jak do tego doszło? Jak już mówiłem, jest to ostatnia rzecz o której mam ochotę w tej chwili rozmawiać. Łatwo będzie jednak dodać do siebie zagonienie mnie w ślepy kąt i kilku bandziorów Hydry. Wiedziałem, że jeśli udało im się mnie namierzyć, nie zrezygnują i spróbują mnie dorwać prędzej lub później. Okazało się, że wybrali pierwszą opcję.

 - Chyba nadszedł czas, by spytać o to, jak mnie znalazłaś, prawda?- rzuciłem, gdy zaczęła obmywać mój kark, stając się wypłukać nadmiar krwi z ran.

 - Chyba nadszedł czas, by powiedzieć ci, że nie musiałam cię znajdować, bo nigdy cię nie zgubiłam. Dziwię się, że tego nie zauważyłeś. Czasem mam wrażenie, że naprawdę mnie nie doceniasz- powiedziała, odkładając zbrązowiałą od krwi gąbkę na brzeg wanny. 

 - Mylisz się. Doceniam. I niech zgadnę, prawdziwa zabawa zaraz się zacznie?

 Odwróciłem głowę, patrząc jak zręcznie kończy nawlekanie igły i próbowałem udawać, że wcale nie czuję rwącego bólu pleców. Dość nieskutecznie. Chyba zacząłem wychodzić z wprawy. 

 - Powiedzmy, że będzie to kara za zakrwawienie mojej tapicerki- mówi bez krzty humoru.- Zszyję tylko najgłębsze rany, reszta powinna zagoić się sama w przeciągu góra kliku godzin. W twojej sytuacji lepiej jednak nie ryzykować zakażeniem- dodała lakonicznie, lekko dotykając skóry obok jednego z nacięć.

 - Dlaczego to robisz?

 - Dlaczego robię co?- pyta, po raz pierwszy podnosząc wzrok na moją twarz. Dość mocno poobijaną twarz, należałoby dodać. Czuję igłę dociskaną do mojej skóry.

 - Dlaczego raz za razem dajesz mi kolejną szansę? Dlaczego nie każesz mi pójść w diabły, choć to jedyne na co po tym wszystkim zasłużyłem?  

 Pokręciła głową i uśmiechnęła się do mnie. Dziwnie, tak jak tylko ona potrafi się uśmiechać. Skrycie, niemal gorzko.

- Ty chyba naprawdę lubisz dramatyzować. Nie wykopałam cię za drzwi za pierwszym razem, za drugim, trzecim i nie zrobię tego zapewne też za dziesiątym, bo doskonale wiem, jak możesz się czuć. Nawet lepiej niż myślisz. Dlatego lepiej się przymknij i zagryź zęby, bo zaraz trochę poboli- mówi, ucinając temat. Czuję jak kładzie dłoń na moim barku, w miejscu, w którym skóra łączy się z metalem i lekko muska opuszkiem palca jedną z blizn. Gest jest dziwnie kojący.

 Syczę, gdy czuję pierwsze, szybkie ukłucie. Tak, zdecydowanie wychodzę z wprawy.

***

1 komentarz: