***
20 listopada 2015
/Od dobrych kilku godzin lało jak z cebra, a mocny wiatr sprawiał, że zadaszenie nie dawało zbyt wielkiej ochrony przed smugami zimnego deszczu.
— Jakby co, wiesz, jak mnie znaleźć — mówi Yelena, oglądając się przez ramię na stojący kilkanaście stóp dalej autobus. Mruczę cicho na potwierdzenie i niemal odruchowo ściskam mocniej schowany w kieszeni kurtki telefon. — Muszę się już zbierać. — Na krótki moment ucieka wzrokiem w bok, marszcząc lekko czoło, jakby zastanawiała się nad czymś ważnym, potem jednak patrzy mi prosto w oczy i uśmiecha się lekko. — Trzymaj się, Jimmy.
— Jakby co, wiesz, jak mnie znaleźć — mówi Yelena, oglądając się przez ramię na stojący kilkanaście stóp dalej autobus. Mruczę cicho na potwierdzenie i niemal odruchowo ściskam mocniej schowany w kieszeni kurtki telefon. — Muszę się już zbierać. — Na krótki moment ucieka wzrokiem w bok, marszcząc lekko czoło, jakby zastanawiała się nad czymś ważnym, potem jednak patrzy mi prosto w oczy i uśmiecha się lekko. — Trzymaj się, Jimmy.
/Zamieram zaskoczony, gdy Yelena zaciska palce na kołnierzu mojej kurtki i przyciska wargi do kącika moich ust. Po krótkiej chwili, nie więcej niż po kilku sekundach, odsuwa się, klepiąc jeszcze przelotnie dłonią mój policzek.
— Spróbuj nie wpakować się w żadne szambo, paniał? — Stawia mój kołnierz, zasłaniając twarz przed zimnym, mokrym wiatrem i spogląda na mnie po raz kolejny z tym samym uśmiechem, którym potrafi uśmiechać się tylko ona. — Naprawdę dobrze w niej wyglądasz — dodaje, a ja nie potrafię opanować dziwnego, duszącego uczucia, ściskającego mnie za gardło. Coś było nie tak, było bardzo nie tak. — Wszystko ok, Jimmy? Zbladłeś.
/Przygląda się badawczo mojej twarzy i kładzie dłoń na moim ramieniu. Mam wrażenie, że jej dotyk przepala się przez wszystkie warstwy materiału ubrań, które mam na sobie i dociera do miejsca, w którym skóra łączy się z metalem, zostawiając tam trwały ślad. Ściskam jej nadgarstek, nim zdąży dodać coś jeszcze i odsuwam go od siebie szybkim ruchem.
— Chyba powinnaś już iść. — Rozluźniam uścisk i silę się na uśmiech.
/Kiwa potakująco głową i odsuwa się, chowając dłonie do kieszeni płaszcza. Wychodzi spod zadaszenia, a wiatr rozwiewa jej mokre włosy. Widzę, jak po zaciśniętych ustach spływają krople wody.
— Odezwij się niedługo, sierżancie — mówi jeszcze, salutując krzywo na pożegnanie, i rusza szybkim krokiem w stronę autobusu, kuląc ramiona przed zimnym deszczem.
/Stoję, przyglądając się jej jeszcze przez chwilę, a potem odwracam się, rozpinam zamek skórzanej kurtki, i ściągawszy ją z ramion, wrzucam do pobliskiego kosza z całą jej zawartością.
***
Przechodząc do ogłoszenia: Yelena Belova przestaje być postacią stałą na blogu
jeejku... cóż spodziewałam się wielu rzeczy. Że Yelena zginie (tak, tak zaświtało mi to przez chwilę), że Bucky dostanie się w łapska złych panów, że Cap kopnie w kalendarz, ale rozejście dróg James'a i Yeleny? Zaskoczenie. Czyli co teraz będzie, i co będzie z Yeleną? Jaaa, N wytłumacz tak trochę co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńBucky, dobrze się czujesz? Tak w środku?
To idiotyczne myśleć o tym po tylu smutnych słowach, ale zastanowiłam się, a wręcz miałam ochotę się modlić, żebyś pod tą kurtką miał długi rękaw i rękawiczki.
OdpowiedzUsuńNie mam słów, więc oszczędzę tobie i sobie zbędnego biadolenia, bo i tak z pewnością czujesz się, lekko mówiąc, niefajnie. Powiem tylko, żebyś się faktycznie do niej niedługo odezwał.
Nie wiem, czy dobrze to odebrałam, ale wydał mi się istotny fakt, że tę kurtkę wywaliłeś z całą jej zawartością. Czyli czymś prócz telefonu? Być może to jakaś nadinterpretacja, ale może z drugiej strony ta czynność była czymś symbolicznym? Się uczepiłam tej kurtki, przepraszam.
Biedny człowieku, obyś nie był długo sam.
Fiu, fiu, to się porobiło. Czy ja mam dobre wrażenie, czy to zwidy, że nasz Buckyś jednak zaczął żywić pewne uczucia wobec pani Belovej i dlatego wyrzucił tę kurtkę, w strachu przed tym? Tak oględnie mówiąc, "strachu". I dlaczego czuję, że jeszcze wyrzucenia tej kurtki pożałuje? N, Ty coś kombinujesz, co nas zaboli, ja to czuję... Swoją drogą, teraz mnie to ciekawi, idziesz tutaj na blogu według własnej, wymyślonej dla Bucka historii, czy prowadzisz ją według tego, co dzieje się w komiksach? Możliwe że już pytałam, ale nie zaszkodzi jeszcze raz, bo teraz pewna nie jestem ;p
OdpowiedzUsuńI kruczki małe, jak zwykle ;p
„— Jakby co, wiesz jak mnie znaleźć” – przecinek przed „jak” trzeba wstawić.
„Wszystko ok., Jimmy?” – co ta kropka tutaj… Sio! ;p
„wszystkie warstwy materiału ubrań” – po prostu ubrań, to materiału niepotrzebne.
„Wychodzi z pod zadaszenia” – „spod”
„— Odezwij się niedługo, sierżancie. — Mówi jeszcze, salutując krzywo na pożegnanie i rusza” – bez kropki i małą literą „mówi”, plus potrzebny przecinek przed „i”.
„rozpinam zamek skórzanej kurtki i ściągając ją z ramion, wrzucam do pobliskiego kosza z całą jej zawartością.” – brakuje przecinka przed „ściągając”, przy czym ja tam bym napisała „ściągnąwszy”, bo ten współczesny jakoś tak średnio tu brzmi, jakby wyrzucał, jeszcze ściągając tę kurtkę. I to „jej” też takie zbędne.