19 listopada 2015

Astrid Löfgren

N, naprawdę zaczynam się bać, jak to wszystko będzie wyglądać w przyszłych filmach.
Aż nie wiem, czy ta mina to zażenowanie czy złość... :D Marvel daje radę.
/Jeśli chodzi o relacje Steve'a i Bucky'ego to Marvel nie raz się potknął i coś wychodziło mu nie tak, jak trzeba. Ale trzeba im przyznać, że dobre momenty też mieli. Gdy Steve był w lodzie, Bucky robił za kogoś w rodzaju jego anioła stróża, że tak to ujmę. Może i były to tylko senne marzenia, czy jakkolwiek inaczej można by to nazwać, ale to właśnie myśli o Bucky'm nie pozwalały mu się poddać i odejść. 
Steve, moim zdaniem całkiem racjonalne podejście. Wasza grupa w kwestii podejścia do obdarzonych jest mocno podzielona? Pojawiają się na tym tle jakieś sprzeczki?
"Nieludzie" brzmi strasznie. Kojarzy mi się ta nazwa przede wszystkim z jednym panem. 
/Zdarzają się między nami drobne spięcia na tym tle, to raczej naturalne w tak zróżnicowanej grupie. Nasze podejścia są różne, nie raz już zdarzyło się też, że zarzucano mi przez to ślepą wiarę w ludzi, czy nawet naiwność. Poważniejsze sprzeczki i konflikty jednak się nie pojawiają. 
/Chyba kojarzę owego pana. Uderzyłem go nawet z jakieś dwieście razy. Nie rozwijajmy jednak tego tematu.
James, domyślam się, że nie żartowałeś. Życie bez użalania to nie życie. No tak narzekasz, że zaczynam cię podejrzewać o bycie stereotypowym Polakiem, a to jest już dziwne. Z jednej strony fajnie by było mieć kogoś, kto podejmie za nas decyzje i najlepiej, żeby zawsze były słuszne, a z drugiej... to trochę jak ubezwłasnowolnienie na lżejszych zasadach. Na błędach przynajmniej można się czegoś nauczyć wyciągając wnioski.
Odpływaj, odpływaj, Buck. Chwila. Buck? Czy ty nazwałeś siebie Buck? Klękajcie narody.
Podręczę cię. Co miałeś wtedy przed oczami? Pamiętasz to?
/Nie jestem ani lichwiarzem, ani skąpcem albo kanciarzem. To znaczy, że jednak nie jestem żydem, bo nie wpisuję się w stereotyp? A przynajmniej w większości się nie wpisuję, bo fakt, kantować mi się zdarzało, ale my teraz nie o mojej moralności, więc wracając do głównej myśli, którą jednak nie jest to, że stereotypy są be i fu. Naprawdę nie mogę sobie nawet narzekać? Chcę to robić, więc to robię i tyle. Jeśli będę miał powód do płaczu z radości, też to zrobię. Ale nie mam.
/Ubezwłasnowolnienie na lżejszych zasadach wcale nie byłoby aż takie złe. Niektórzy nie uczą się na błędach. Jak ja, bo moje wybory zawsze są łagodnie mówiąc, do dupy. Ale cóż, ponoć od każdego wyjątku są reguły, nie? Nie, czekaj, chwila... 
/Tak często to słyszę, tam, w mojej głowię, że czasem zapominam o tym, jak bardzo tego nienawidzę. Choć tak naprawdę nie wiem dlaczego. To tylko imię, nic więcej. 
/To było jak... jak pęknięcie tamy. Obrazy migały jak w kalejdoskopie, dźwięki rozsadzały mi czaszkę od środka, a ja nie wiedziałem, co się, do cholery, dzieje. Wszystko się zlewało, było obce, nie moje, a ja wiedziałem tylko, że o mój Boże, co ja zrobiłem, przecież to Steve.

1 komentarz:

  1. N, i właśnie tutaj najlepiej pokazana jest ta zależność ściągania z zaświatów przez bliską osobę. Dosłownie ściągania. Nawet jeśli to tylko marzenia, nierealne wizje, sny, to zdarza się przecież, że to jedyna motywacja do pozostania wśród żywych.

    James, a jednak trochę się wpisujesz. Możesz, oczywiście, że możesz. Nikt ci nie zabrania. Chyba jednak rozumiesz, że czasem trudno mieć z kimś przynajmniej poprawny kontakt, gdy ta druga strona ma postawę roszczeniową, albo wszystko jest według niej złe i nie tak. To jednak przykład mojej uwagi, która nic nie wnosi i można spokojnie puścić ją mimo uszu.
    Na odwrót. Wydaje mi się, że to byłoby trochę pójście na łatwiznę. Ale co człowiek to opinia, może faktycznie nie byłoby to takie złe.
    Słyszysz - to znaczy? To jakiś głos czy wspomnienia?
    A to, że go tam zostawiłeś, to była jakaś obawa przed tym, że za chwilę znów się "przełączysz", zapomnisz, i będziesz chciał zabić?

    OdpowiedzUsuń