29 grudnia 2015

#19 Bucky

***
/Wszystko toczy się zdecydowanie zbyt szybko. 

/Steve odpycha mnie za siebie, zasłaniając przed strumieniem błękitnej energii, który uderza w tarczę, wytrącając mu ją z rąk. Cały przedział trzęsie się, gdy eksplozja przebiega przez niego, powalając nas na ziemię i zabierając ze sobą połowę wschodniej ściany. 

— Jeszcze raz! Zabij go! 

/Trzeszczący w głośnikach głos Zoli niknie w dźwiękach sunącego po torach pociągu i wyciu wpadającego do wagonu, lodowatego wiatru. Mrugam szybko, starając powstrzymać się od łzawienia i spoglądam na podnoszącego się Steve'a. Nie ma czasu. Nie ma czasu na wahanie. Nie ma czasu na myślenie. Instynktownie chwytam tarczę i oddaję serię strzałów w stronę stojącego w drzwiach przedziału żołnierza. Dlaczego nie trafiam? Zawsze trafiam. Dlaczego nie...

/Siła kolejnego strzału odrzuca mnie kilka stóp do tyłu, bezwładnie wyrzucając przez wyrwę w ścianie. W ostatniej chwili, łutem cholernego szczęścia udaje mi się chwycić wystającej ze ściany poręczy. Próbuję podciągnąć się w górę, zaprzeć się o coś stopami, ale dłonie za bardzo ślizgają się po oblodzonym metalu, by mogło się to udać. 


Bucky! — Steve chwyta się krawędzi wyrwy i zaczyna przesuwać się w moją stronę. — Trzymaj się! 

/Chcę krzyknąć, żeby przestał, żeby spieprzał, żeby, na miłość boską, wrócił do środka, ale głos zamiera mi w gardle. Zaciskam mocniej dłonie na coraz bardziej luzującej się poręczy i staram się przypomnieć sobie słowa jakiejkolwiek modlitwy. Byleby nie patrzeć w dół, byle oderwać myśli od ześlizgujących się z poręczy dłoni.

— Podaj mi rękę! —  Steve wrzeszczy i wychyla się bardziej. Puszczam poręcz prawą dłonią i staram się dosięgnąć jego wyciągniętej ręki. Przez chwilę niemal mogę poczuć, jak jego palce dotykają moich, jestem niemal przekonany, że za chwilę zaciśnie dłoń wokół mojego nadgarstka, wciągając mnie w górę.

/Choć wszystko trwa zaledwie kilka sekund, mam wrażenie, że czas zwalnia.

/Widzę przerażenie w oczach Steve'a, gdy poręcz odrywa się od ściany. Jego usta poruszają się, ale jego głos ginie w dźwięku mojego krzyku.

/W następnej sekundzie...

/Budzę się, gwałtownie podrywając do pozycji siedzącej. Staram się wyrównać oddech i zagłuszyć warkot pociągu wciąż odbijający się echem w mojej głowie, ale nie jestem w stanie.

***
/W 

1 komentarz:

  1. jejkuuu... opisałaś to tak że wydawało mi się jakbyś odtwarzała film. bardzo dobre! jak ja lubię te wspomnienia! ^^ nie to że akurat te złe. ale ogółem pomysł ze wspomnieniami był genialny.

    OdpowiedzUsuń