1 grudnia 2015

Astrid Löfgren

James, no to jestem większą grzesznicą niż ty. Chyba bardzo na poważnie bierzesz kwestię wiary. Jest tak ze względu na to, że kiedyś byłeś żydem, czy przez to, że obecnie wiara coś dla ciebie znaczy? Tak szczerze.
To brzmi strasznie skomplikowanie.
Ale chyba musi zostać przeprowadzony jakiś "proces", prawda? Czy można sobie tak po prostu zabić kogoś, o kim się wie, że jest mordercą? Chyba się w to zagłębię w wolnej chwili. Wciągający temat.
Zakładasz ewentualność, że to się zmieni i poczujesz, że masz przy sobie w końcu coś naprawdę swojego? A może właśnie to chcesz spróbować osiągnąć?
Po czym to wnioskujesz?
/Kiedyś raczej nie byłem jakoś szczególnie religijny. Może nawet wręcz przeciwnie. Łamałem przykazania, nie przestrzegałem postów, w pełni świadomie grzeszyłem, robiłem wszystko na przekór, Jednak zmieniło się to, gdy poszedłem na wojnę. Wielu ludzi pytało wtedy "Gdzie jest Bóg?", a ja... ja po prostu chciałem wierzyć, że to wszystko ma jakiś sens, że nie dzieje się bez powodu. I nadal tak jest. Chcę wierzyć, że to, że wtedy przeżyłem, że nadal żyję, ma jakiś sens i do czegoś prowadzi, a nie jest tylko jakimś okrutnym żartem. To po prostu mi pomaga.
/Nie tylko brzmi skomplikowanie, ale też takie jest. Micwot, przykazań jest dobrze ponad sześćset. Sama koszerność jest problemowa.
/To też nie jest takie proste. Morderca sam zasługuje tylko na śmierć, ale skazać można go na nią tylko po spełnieniu określonych warunków. Po pierwsze: musiał istnieć niepodważalny dowód na to, że morderca był w pełni świadomy popełnianej zbrodni oraz tego, że za jego czyn grozi mu kara śmierci. Po drugie: musiały istnieć niepodważalne dowody, a najlepiej świadkowie, potwierdzający dokonanie zbrodni. Było jeszcze po trzecie, coś o tym, że wyrok nie mógł zapadać tendencyjnie. Wygląda to więc tak: Bóg powiedział "Kto rozlewa krew człowieka - tego krew będzie rozlana przez człowieka.", a ludzie bali się tego, że będzie to wykorzystywane w chęci dokonania na kimś odwetu, że będą padać fałszywe oskarżenia, więc zaostrzyli przepisy. 
/Można powiedzieć, że o to mi chodzi. Jedyne co teraz mam z tamtego... życia to dwa stare zdjęcia. Nawet nie całe. Dlatego mam nadzieję, a umiera ona ponoć ostatnia, że jeśli uda znaleźć mi się coś więcej, może to wszystko przestanie być tak obce.
/Tak mi się wydaje. Mam fragmenty wspomnień, ale niewiele to jednak daje, gdy nie wie się z jakiego okresu pochodzą. Albo czy w ogóle są prawdziwe. Dlatego wiele rzeczy po prostu mi się wydaje.

1 komentarz:

  1. Podoba mi się takie podejście. Szkoda tylko, że wiara w sens nie pomaga w uspokajaniu się, skoro sięgasz po ostrzejsze środki.
    I trzeba te wszystkie sześćset micwot przestrzegać? Tak ściśle?
    Cóż, jak dla mnie to takie trochę masło maślane. "Usprawiedliwione" zabójstwo to wciąż zabójstwo, nieważne czy ofiarą jest szary człowiek czy zbrodniarz. Fakt, może inne zasady, pewnie zostałoby wybaczone, ale jakim trzeba by było być człowiekiem, by się tego podjąć? To tak jak z tą kradzieżą: potępiasz morderców, ale sam się nim stajesz w chwili dokonania "wyroku" w imię szeroko pojętej sprawiedliwości. Dość kontrowersyjna zasada.
    No to nie wiem dlaczego uważasz tę próbę za głupią. To wcale nie jest głupie. Co tam możesz znaleźć? Liczysz na coś konkretnego, albo pamiętasz, co miałeś ze sobą tamtego dnia?

    OdpowiedzUsuń