4 marca 2016

#29 Bucky

N: Notka pojawia się ze względu na datę - 4 marca. Jest dla Bucky'ego jednak dość... istotna.

***

/Wypuszczam ciężko powietrze, pocierając o siebie skostniałe dłonie, i przysuwam się bliżej ogniska.
/Jest tak piekielnie zimno.

/Pierwsze, drobne płatki śniegu zaczynają spadać z nieba.
/Jest szaro, zimno i śnieżnie, i wygląda to jak koniec świata.

/Unoszę głowę, przyglądając się dymowi unoszącemu się ku niebu gdzieś w oddali, nad zrujnowanym miastem, w którym zatrzymaliśmy się zaledwie kilka dni temu. Dwa? Trzy? Tak, trzy.
/Przez krótką chwilę zastanawiam się nad tym, czy dym pochodzi ze zgliszczy – pozostałości po niedawnych bombardowaniach. Pub Bronstejna zmienił się pewnie w kupę gruzu. Tak jak większość zabudowań.

/Spinam mięśnie, słysząc za sobą ciężkie kroki.
/Steve opada ciężko na miejsce obok mnie i wystawia dłonie w stronę ogniska.

— Szukałem cię wcześniej. Gdzie zniknąłeś?

/Wzruszam ramionami, wpatrując się ogień.

— Musiałem trochę pomyśleć. Pooddychać, przejść się. — Rozprostowuję nogi. — Wiesz, oczyścić umysł.

/Kątem oka spoglądam na potakującego kiwnięciem głowy Steve’a.

— Postrzelałem trochę, poćwiczyłem celność — dodaję po chwili. — Chyba zestrzeliłem jakiegoś ptaka. — Krzywię się.

— Jak to możliwe, że to ty jesteś naszym najlepszym snajperem? —  Steve prycha i kręci głową. — Za każdym razem, gdy bierzesz broń w ręce, modlę się o to, żebyś nie odstrzelił sobie twarzy.

— To był tylko jeden raz — mówię jękliwie. —A kula przeleciała obok, więc to się nie liczy.

/Steve śmieje się cicho i kopie lekko moją łydkę.
/Gówniarz.
/Gówniarz bez krzty wyobraźni. Biegający po polu bitwy z tarczą strzelniczą na plecach, nieuzbrojony, tak prosty do zabicia. Pieprzony palant zginąłby, gdyby nikt nie chronił jego pleców, nie robił tego, czego on sam, do diabła, nie potrafi robić, nie zabijał tych, którzy chcą zabić jego.
/Będę pokutował za to do końca świata.

— Buck?

— Hym? — mruczę, chowając twarz w kołnierzu kurtki.

— Widzę, że coś jest z tobą nie tak. Jeśli nie czujesz się na siłach, wolałbym, żebyś odpuścił sobie tę akcję. — Przygląda mi się uważnie. — Mówię ci to jako twój dowódca i proszę o to jako przyjaciel.

— Rogers. — Przekrzywiam głowę, spoglądając na niego pobłażliwie. — Masz złe przeczucia przed prawie każdą misją. I co? Patrz, jakoś wciąż oddychamy. — Rozkładam lekko drżące z zimna ramiona i staram się wszystko zbagatelizować.
/Dziś żyjemy, ale jutro może się to zmienić. Możemy być martwi, możemy zniknąć, możemy skończyć jak pub Bronstejna. Możemy mieć na tyle szczęścia – pecha? – że wrócimy do domów tylko bez rąk czy nóg i z dziurami w poharatanej psychice.  
/Ale wrócimy.

— Ale fart zawsze kiedyś się kończy, prawda?

/Z trudem powstrzymuję się przed wspomnieniem, że odbyliśmy już dziesiątki takich rozmów, a ich przebieg zawsze jest taki sam.

— Powiedział facet biegający z tarczą strzelniczą na plecach. Jesteś albo tak głupi, ośle, albo wierzysz w to, że ten tam nad nami czuwa. — Wskazuję w górę. — Albo nie cierpi nas tak bardzo, że będzie chronił nasze tyłki, byśmy nie dołączyli do Niego tam, na górze. A poza tym — kontynuuję, wstając — to tylko przejęcie głupiego pociągu. Co niby może pójść nie tak?

— Buck, możesz być poważny?

— Nie. Z nas dwóch to ty jesteś tym, który zachowuje się, jakby połknął kij.

/Wzdycha ciężko, patrząc na mnie karcącym wzrokiem.

— Porozmawiamy kiedyś o tym?

/Pocieram o siebie poranione dłonie.

— Pogadamy, kiedy wrócimy do obozu, dobrze? Kiedy Zola wreszcie wyląduje w areszcie, będę najszczęśliwszym człowiekiem na tym kontynencie. Szczególnie jeśli dadzą mi popatrzeć na przesłuchania. Wiesz, mam nawet kilka pomysłów. Mogę im je podrzucić i…

— Bucky. 

— Wszystko jest w porządku, Steve. Naprawdę.

/Nic nie jest w porządku.

***

/Następną rzeczą, jaką pamiętam, jest spadanie i pęd lodowatego powietrza.
/Próbowałem się modlić, ale słowa modlitwy –  Sh'ma Yis'ra'eil Adonai Eloheinu Adonai echad… –zostały wyrwane z moich ust przez podmuchy lodowatego wiatru, i zastąpione krzykiem strachu.

***
/Odbezpieczam broń i przyciskam lufę do grdyki.

/To powinno się skończyć.
/Powinno się skończyć już dawno temu.

/Dawaj, zrób to wreszcie. Nie bądź tchórzem.
/Zrób to.

/Wypuszczam broń z dłoni. Upada z głuchym łoskotem na popękane kafelki.

/Nawet tego nie potrafisz zrobić dobrze.

***

1 komentarz:

  1. "Powiedział facet biegający z tarczą strzelnicą na plecach." - "strzelnicZą".
    Więcej zastrzeżeń nie mam.
    Smutno, no. Smutno.

    James, widocznie pragnienie życia jest w tobie silniejsze niż pragnienie śmierci. "Nawet tego nie potrafisz zrobić dobrze", czyli co, samobójstwo jest czymś banalnym?

    OdpowiedzUsuń