Bucky: Mam do ciebie pewne pytanie. Gdybyś (tak całkiem hipotetycznie) musiał zatrzymać odlatujący śmigłowiec przy pomocy samej siły mięśni, dałbyś radę to zrobić? Albo czy Steve dałby radę? Tak całkiem hipotetycznie. Drobna pomoc wizualna [link].
Przyznaję, że jeszcze nie zdarzyło mi się rzucać śmigłowcem, ale dobra, pomyślmy. Nie znam dokładnego progu swojej siły, ale wiem, że jestem w stanie unieść około dwóch ton, a gdyby było to konieczne, dałbym radę nawet z ponad trzema. Wiem też, że moje mięśnie, ścięgna i kości są znacznie bardziej wytrzymałe, a więzadła są niemal nierozerwalne. To ważne. Patrząc na pomoc wizualną, ten śmigłowiec to bodajże Bell 429. Waży około tony, jego maksymalne obciążenie wewnętrzne to jakieś dwie tony, zewnętrzne jest kilkukrotnie większe, a jego maksymalna prędkość to jakieś 250 km/h. Jego średnie przyśpieszenie podczas pionowego startu to jakieś 1,5 do 2,5 m/s, nie jestem teraz pewny. To wszystko też jest ważne.
Ponownie odniosę się do pomocy wizualnej. W tym przypadku obciążenie zewnętrzne jest nieważne, liczy się tylko waga śmigłowca i obciążenie wewnętrzne, które zależne jest od załadunku i ilości przebywających w nim osób. Temperatura powietrza wydaje się być dodatnia, wiatr słaby, czyli warunki są sprzyjające. Ale to nadal nabierający prędkości, kilkutonowy, cholerny śmigłowiec. Nie będę czarował, nie miałbym szans przyciągnąć go do siebie, a tym bardziej ściągnąć w dół. Ale trzymając śmigłowiec tylko z jednej strony przez odpowiednio długi czas, co już byłbym wstanie zrobić, mógłbym utrudnić prace pilotowi na tyle, że nie utrzymanie pionu byłoby niemożliwe i mogłoby to doprowadzić do rozbicia maszyny. Więc hipotetycznie tak, dałbym radę to zrobić. A skoro ja dałbym radę, Rogers także.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz