13 lutego 2016

Astrid Löfgren

N, i nie zabiłaś go ani razu! Dobra, zwracam honor :D
Nie taki znowu najgorszy, ale jeśli miał być podobny do pana Stana, to gruuubo przesadzili. Kocham te włosy <3 
/Wiesz, korciło mnie, ale jednak dość ciężko byłoby prowadzić blog "Ask Bucky Barnes" bez Bucky'ego Barnesa. A poza tym, skoro po numerze z Yeleną dostaję wyznania nienawiści w komentarzach i groźby na maila, więc boję się, co byłoby, gdybym wywinęła coś takiego z panem B.
/Patrząc na to, że te komiksy nawiązują do wydarzeń filmowych, Bucky powinien być podobny do pana Stana. Tylko, że coś nie wyszło. Ze Steve'm także. Ale za to Sam i Rumlow są już całkiem całkiem.
James, a już myślałam, że powiesz, że wylanie kubła zimnej wody na łeb. No ale tak, masz rację.
Wcale się nie dziwię, tym bardziej, że to cholernie niejednoznaczne i też dyskryminujące. A jeśli nie pomogą zrozumieć to co, przestaniesz się ich trzymać?
/Byłoby to raczej aż nazbyt infantylne. Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc darowałem sobie przykłady, żeby nie wyjść na idiotę. 
/Teoretycznie rzecz biorąc, za Żyda uznaje się tego, kto ma matkę Żydówkę. To jest jeszcze proste. Ale z czasem różne odłamy zaczęły wprowadzać różne poprawki i wszystko zaczęło się komplikować. Przyznaję, że nie znam ich wszystkich, sporo zmieniło się przez te wszystkie lata, więc jest to dla mnie równie niejasne jak dla ciebie. Ale nie bardzo obchodzi mnie to, czy dla rabina jestem wystarczająco żydowski na Żyda, czy jednak nie. Ważne jest tylko to, co będzie sądził Bóg. Jeśli uzna mnie za wartego wybaczenia win, powinien przebaczyć mi także - przykładowo - odnalezienie się w chrześcijaństwie, jeśli ma mi to pomóc w lepszym zrozumieniu Go. W końcu chrześcijanie także mogą znaleźć się w Olam Haba.

1 komentarz:

  1. N, oj tam. Gdybyś zabiła, to przecież następnego dnia już by żył, żaden problem. A ileż nowych doświadczeń! Masz za swoje, niedobra kobieto :P
    Będę musiała się do tego dokopać i przyjrzeć. Bardziej przemawiał do mnie Bucky od Ventolin. Przynajmniej miał jakąś mimikę, a ten wydaje się lekko nijaki, choć może w innych fragmentach jest lepiej.

    James, a co, zaczynasz dbać o swój wizerunek?
    Kwestie wybaczania i karania są chyba najbardziej problematyczne. Bóg swoje, ludzie swoje, zasady swoje, a w końcu i tak nie wiadomo o co tak naprawdę chodzi, kto ma rację i czego można się spodziewać. Niby wydaje się to dość klarowne, jak się człowiek dobrze wczyta, ale po głębszym wsiąknięciu traci swoją prostotę. I to bardzo. Jesteś bliżej niż dalej pogawędki z jakimś duchownym, a może jednak już wolisz sam znaleźć sens?

    OdpowiedzUsuń