26 marca 2016

Ana Morgan

Dlaczego wszyscy na tym blogu rozumieją mnie na odwrót. Kiedy mówię prawdę, to niby żartuję, kiedy żartuję, każdy bierze to na poważnie. Mam jakieś problemy z komunikacją międzyludzką, czy co? To zaczyna być frustrujące.
Tak, była taka scena. I byli w niej wszyscy, Angie, Daniel, Jarvis, Dottie, nowy naukowiec, nawet pulchna sekretarka, która przywaliła Peggy w twarz. Tylko Howarda i Thompsona zabrakło. I nie tylko śpiewała, ale też tańczyła. Właściwie to wszyscy śpiewali i tańczyli. Scena była bodajże na samym początku 9 lub 10 odcinka, a jak takie WTF? Włączyłam zły serial, czy co. Gorzej chyba być nie mogło :/
Tylko, że w WS była scena, jak Sharon rozmawia z ciotką. Aż taki zbieg okoliczności? Ale jeśli mają połączyć Steve'a z Sharon to wolałabym jednak, żeby nie była ona w jakikolwiek sposób spokrewniona z Peggy. Chyba jestem jakaś staromodna, bo dla mnie taka sytuacja się wydaje dość dziwna i dziwi mnie, że Steve'owi to nie przeszkadzało.
Biedny Buck, on robi w tych filmach za jakieś popychadło? Każdy się nad nim znęca :( No i jak chłopak ma nie mieć kompleksów i zniżonej samooceny?
A widząc ten gif, to aż chce się krzyczeć "Wiej dziewczyno! To jak drażnienie wściekłego tygrysa (pantery :3)!" Haha! Fakt, mina genialna, ale ja jakoś nie mogę strawić tej aktorki. Jakoś nikt mi jeszcze tak bardzo nie przeszkadzał jak ona. Wszyscy wydają się spoko dobrani, a kiedy się na nią patrzy, to mam rażenie, że mogli dokonać lepszego wyboru, szczególnie widząc listę aktorek, które brały udział w castingu do tej roli :/
Gdyby zginął Stark... nawet trudno mi wyobrazić sobie moją reakcję na taki widok. Chyba przepłakałabym cały miesiąc. Tylko się zastanawiać, czy to dlatego że Stark zginął, czy dlatego, że Downey Jr odgrywa te rolę... Chwila! Może w końcu zacząłby grać w innych filmach :D
Ale jednak świadomość tego, że zmartwychwstanie zabiła by to dramatyczne zakończenie :/ Jakoś nie potrafiłabym się tym przejąć, mając świadomość, że i tak jakimś cudem go uratują. Szokiem to było dla mnie uśmiercenie Coulsona w Avengersach i co? Potem czytam, że dostał własny serial i jest cały i zdrowy. Tak było z drugim uśmierceniem Lokiego (chyba drugim), gdy myślałam, że to już na serio i takie wtf? A na końcu było większe WTF, że jednak żyje. Tak się nie pogrywa z uczuciami widza! Przynajmniej za Bucky'm nie rozpaczałam.
Troszkę im się pomyliło, co poradzisz. Ale to jest filmweb, tego nie zrozumiesz.
/Bucky to Bucky - jego tok myślenia czasem ciężko pojąć. A jeśli chodzi o mnie to ta scena po prostu brzmi tak absurdalnie, że naprawdę nie sądziłam, że Marvel wstawiłby coś takiego do swojego filmu czy serialu. Peggy tańczy i śpiewa o swoich dylematach miłosnych, a cała agencja partneruje jej w chórku? Naprawdę? A, o ja naiwna, sądziłam, że szczytem jest to, co ostatnio Marvel odwala w komiksach. Zniosłam czerwonego tyranozaura, zniosłam drugą (jeszcze bardziej bezsensowną od pierwszej) Wojnę Domową, zniosłam Bucky'ego w kolorowym fartuszku, z koczkiem gotującego śniadanko dla Steve'a i robiącego coś, co chyba miało uchodzić za flirt. Nie, Marvel. Po prostu nie. 
/W sumie naprawdę mógłby być to zbieg okoliczności, bo jednak wątpię, by osoby niekojarzące Agentki 13 (bo, jeśli się nie mylę, jej nazwisko nawet nie padło w filmie) z komiksów, czyli te, które stanowią jednak znacznie większą część widowni, połączyły Sharon z Peggy. A poza tym, w MCU Steve i Peggy nigdy nie byli razem, osobiście jakiejś wielkiej miłości też tam nie widziałam, więc osobiście zupełnie nie przeszkadza mi pokrewieństwo obu agentek Carter. Steve'owi i Sharon widocznie też nie, a jednak to ich zdanie jest tu chyba najważniejsze :P 
Póki co wyliczyłam, że Bucky oberwie od Pantery jakieś trzy razy, oberwie od Steve'e, oberwie od Hydry, oberwie od Sharon i pewnie jeszcze oberwie od Starka. Chociaż w tym ostatnim jest problem, bo w jednej wersji zwiastuna Bucky leży z oderwanym metalowym ramieniem, a w drugiej łapka jest już na miejscu - niedopracowane CGI czy specjalna zmyłka ze strony Marvela? 
Sharon powinna się cieszyć, że w odróżnieniu do Wintera Bucky jest dżentelmenem i nie uderzy kobiety. Jest więc pięćdziesiąt procent szans na to, że Barnes jej nie odda :P Zupełnie to samo mam z aktorką grającą Bobbi. Niby jej postać jest dobrze napisana, interesująca, ma potencjał, ale jednak przez obsadzenie jej taką, nie inną aktorką, jednak mnie drażni.
/Hej, RDJ gra w innych filmach! W kilku Sherlockach na przykład i... no, w jakiś innych pewnie czasem też. Ale co się dziwić, granie u Marvela jest dla niego najbardziej dochodowe i najmniej wyczerpujące aktorsko.
/Z Bucky'm był taki problem, że zwyczajnie było go za mało. Pałętał się gdzieś na drugim-trzecim planie i przyznaję, że gdybym prędzej go nie znała i nie wiedziała kim jest (i kim będzie), nie zwróciłabym na niego uwagi.
/Dlatego chodziło mi o śmierć, nie "śmierć" czyli synonim "zabili go, ale uciekł". Gdyby Steve zginął tak na śmierć i już nie pojawiał się w IW, to byłoby naprawdę mocne zakończenie dla trylogii Capa. A tak? Mogliby co najwyżej zamknąć go w więzieniu.
Tak, ale wzięcie moich słów na temat gwoździ wbitych w ramię to już lekka przesada, nie sądzisz?
Wiem o co ci chodziło. Gdyby cały plan Hydry by wypalił, to z Avengers zostałaby kupka piachu i nie miałby kto zbudować Ultrona, a skoro nikt by go nie zbudował, Sokovia nie pofrunęłaby wysoko w górę, a Europa zachowałaby się w jednym kawału, rozumiem. Obawiam się, że na świecie, poza tym, że populacja ludzi zmniejszyłaby się o kilka milionów, nie zaszłyby żadne inne zmiany, tym bardziej, że przeciwnicy Hydry byliby martwi. Ludzie, z natury ignoranci przeszliby nad tym do porządku dziennego, a Hydra robiłaby swoje... A właściwie co by robiła? A no tak, pokój na świecie. Ciekawe jakby to wyglądało.
Wiem, że kojarzysz Howarda. Pytałam się o jego (jak to sam określiłeś) szczeniak, który teraz jednak wygląda starzej od ciebie, więc to określenie jest troszkę... śmieszne?
Ja też tego nie chce i życzę ci, żeby nigdy więcej cię to nie spotkało. A tak w ogóle to jak z twoją pamięcią? Sprawa się umiarkowała, czy jednak nic się nie zmieniło. Więcej pamiętasz, czy jednak nie pamiętasz? Czy pamiętasz, a potem zapominasz i znowu sobie przypominasz? Hm?
Trafiłeś pod zły adres, bo sama jeszcze za bardzo tego nie ogarniam. Raczej nie korzystam z mediów społecznościach. Powiem ci tyle, że w powszechnie rozumiany Internecie istnieje strona o nazwie Twitter, gdzie wysyła się właśnie tweety (chyba dobrze napisałam, aż na myśl przychodzi mi kreskówka z dzieciństwa... zresztą nieważne). I jak mi się wydaje ludzie wysyłają w nich swoje zdjęcia, opisują jak się czują, co robią, do wiadomości publicznej. To bardzo popularne w dzisiejszych czasach. A snapchat to aplikacja na telefon. Ludzie cały dzień spędzają narobieniu zdjęć sobie, swojemu jedzeniu i innym różnym, dziwnym rzeczom, a potem wysyłają to do swoich znajomych... a przynajmniej tak mi się wydaje, bo z takimi nowinkami jestem jeszcze daleko w tyle. Może ktoś inny mógłby ci to wytłumaczyć lepiej :)
A jak wyobrażasz sobie takie małe paluszki przy takiej wielkiej łapie? Wyglądałbyś bardzo nieproporcjonalnie ;P Dobra, a teraz na poważnie. Co twoim zdaniem mogliby zrobić, żeby było ci wygodnie z tą ręką? Poza tym, kto miałby przejmować się twoją wygodą. Nie obraź się, ale dla niech byłeś właśnie obiektem, bronią, rzeczą, która po wykonaniu zadania, wracała na półkę. I tak, tak wiem, że doskonale o tym wiesz i tak wiem, że czasem możesz sobie ponarzekać.
Co poradzisz, takie życie. Czasami zmusza nas do podjęcia takich a nie innych decyzji i choć sami nie jesteśmy z nich zadowoleni, musimy to zrobić. I piszę to w 100% poważnie.
/Kazano mi wbijać sobie różne rzeczy w różne części ciała, więc nie dziw się, że nie do końca traktuję takie rzeczy jak żarty. Poza tym znasz chyba moją niechęć do tej rzeczy, więc propozycja uszkodzenia jej mogła być tak na poważnie. Czasem nie łapię takich rzeczy, nie będę udawać, że jest inaczej.
/Kilka milionów w skali światowej to wcale nie tak dużo. Zwłaszcza, że można by tym osiągnąć większą stabilizację, niż jest teraz. Może i Hydra nie jest najlepszą alternatywą, ale nie można odmówić im tego, że utrzymaliby w ryzach cały ten burdel. A przynajmniej by się starali, a to już przyniosłoby jakieś efekty. A jakie? To można już tylko gdybać. Może byłaby powtórka sprzed siedemdziesięciu lat, z czasów panowania takiego jednego gościa z wąsem i masą kompleksów, a może okazałoby się, że zapanowałoby jako taki spokój i nie toczyłaby się wojna za wojną.
/No i co z tego, że wygląda starzej ode mnie? To niczego nie zmienia, nadal jest dzieciakiem Howiego, młodszym ode mnie o jakieś czterdzieści-pięćdziesiąt lat. Co z tego, że większości swojego życia nie przeżyłem, nadal się to liczy.
/Wszystko tak naprawdę zależy od dnia. Czasem budzę się i wszystko jest dobrze, a czasem budzę się i nie wiem gdzie jestem, co tam robię, a czasem nawet kim jestem. Wtedy już wiem, że cały dzień zapowiada się cholernie źle, bo co chwilę będę czegoś zapomniał. Często drobiazgów, ale jednak nadal jest to irytujące jak diabli. Czasem bywa gorzej i nie pamiętam jak zawiązać buty, jak się ogolić, jak kieruje się samochodem. Czasem mieszam języki albo nie potrafię czegoś przeczytać. Znam ten język, czytam coś kilkanaście razy, ale i tak tego nie rozumiem. Czasem nie mogę przypomnieć sobie czegoś, co jeszcze wczoraj pamiętałem i to ze szczegółami. Ale przytrafia mi się to coraz rzadziej, więc chyba jest dobrze, nie?

/Dobra... mam takie jedno pytanie. Po jaką cholerę ludzie robią zdjęcia swojemu jedzeniu? I różnym dziwnym rzeczom? Ale dobra, robić zdjęcia mogą, tylko dlaczego kogoś innego ma to obchodzić? Serio, interesuje kogoś to, co ktoś inny jadł na śniadanie? Ta, chyba nie chcę tego rozumieć.

/I tak już wyglądam nieproporcjonalnie, bo jedno ramię jest większe. I metalowe. Stopy też mam nierówne, bo różnią się ilością palców. Aż dziwne, że ich to mi już nie dorobili. Taki trochę niesymetryczny człowiek ze mnie. 
/Wystarczyło by wpadli na to, że metal to jednak ma trochę słabą przyczepność i bez rękawiczki sporo rzeczy może mi lecieć z rąk. I tak właśnie jest. Mógłbym być bardziej wydajny, gdybym nie musiał przejmować się tym, że coś za chwilę wyślizgnie mi się z dłoni. Taki granat przykładowo, bo wtedy nie byłoby zbyt zabawnie. Wtedy mi to wisiało, bo nie było żadnego chcę albo nie, ale teraz mogę jednak prawić takie uwagi, nie? I dlaczego miałbym się obrażać? Mówisz przecież prawdę. 
Z tym odstawianiem na półkę to też nie zawsze tak było. Ruscy czasem trzymali mnie poza komorą nawet przez miesiące, szczególnie kiedy Lukin jeszcze żył. Nienawidzę chuja najbardziej z nich wszystkich, ale nie zmienia to jednak tego, że byłbym gotowy wracać do niego na kolanach, jeśli dano by mi wybór między nim i Hydrą. Czasem nie był aż taki zły, choć do teraz zbiera mi się na wymioty, gdy o nim myślę. Wiesz, gdy wreszcie zacząłem myśleć tak, jak tego chciał, zostałem jego ulubionym pupilem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz