N, ciekawe, czy dałby mi autograf. Podziwiam, że się nie gubisz. No ale, to po części wynik skrupulatności, bardzo przydatnej./Dać autograf, zapewne by dał. Boję się tylko tego, jak mogłaby wyglądać dedykacja :P
Przypominają sobie, by za chwilę zapomnieć. To tak, jak z nauką. Ludzie wciąż dążą do czegoś nowego, innowacyjnego, a potem przypominają sobie, że człowiek nie jest w stanie zrobić wszystkiego, bo ups, nie jest idealny. W sumie działalność Hydry to też taka nauka, choć może bardziej pseudonauka.
Pan Stan to oaza spokoju i cierpliwości, ale czekam tylko, aż porządnie puszczą mu nerwy. Problem tych dziewczyneczek to dobry materiał na doktorat. Cóż, to chyba siła projekcji.
Hm, z jednej strony nie jest dobrym przykładem, ale z drugiej: dlaczego nie? Dzieci raczej nie patrzą na Capa jak na zmutowanego człowieka, bo i nie wiedzą, a jeśli wiedzą, to nie do końca rozumieją, jak to się stało, że Cap jest jaki jest. Dla nich Cap to Cap, bohater, obrońca, wzór, i tak dalej. To chyba jakiś spot walki z otyłością wśród amerykańskich obywateli, każdy sposób jest dobry! :P
/Hydra i jej podobni nie tyle zapominają, co usilnie nie chcą pamiętać o porażkach, udają, że nic się nie wydarzyło i pragną, by to inni zapomnieli. A przez to często nie uczą się na błędach.
/A jak tylko cierpliwość mu się skończy i zacznie się dystansować od fanów, to posypią się hejty, że jak on tak mógł, że woda sodowa uderzyła do głowy... Często powtarzający się schemat. I tak źle, i tak niedobrze.
/Wiem, że Cap to wybór najlepszy, jeśli chodzi o PR, ale kontekst nieco mnie śmieszy. Do tego dochodzi cała ta sytuacja z bycia poszukiwanym zbiegiem, przestępcą, ze zniszczeniem Bukaresztu, z ratowaniem jeszcze bardziej poszukiwanego mordercy... Idealny wzór do naśladowania :P! Ciekawi mnie też, jak Marvel zmieni genezę bohaterów młodzieżowego serialu "Cloak and Dagger", bo jednak bohaterowie, którzy zyskują moce dzięki zażywaniu heroiny, to niezbyt dobry przykład.
Steve, a czy nie pozwalam? Wyrażam swoje okrojone zdanie, nie musisz nawet brać tego pod uwagę. Ale skoro coś ci w tym przeszkadza, to nie do końca jest ok i ten optymizm jest dla ciebie kłopotliwy. Zresztą jak widać po następnych zdaniach.
Masz na myśli to, że w takich miejscach może dojść do eksterminacji Nieludzi?
Nie mówię, że czegoś mi zabraniasz. Po prostu... Naprawdę chciałbym być optymistą, to ułatwiłoby wiele, ale... Czasem jest to naprawdę trudne, jeśli nie niemożliwe. Jak w przypadku "Azylu", "bezpiecznych dzielnic". Nieważne jak bardzo chciałbym wierzyć w to, że tworzone będą z troski, chęci zapewnienia bezpieczeństwa prześladowanym Nieludziom, to wiem, że tak nie jest. To nie "bezpieczna dzielnica", a getto. I to rodzaju tego z moich czasów, gdzie podstawowym wyróżnieniem tych dzielnic była dyskryminacja prawna, nie stratyfikacja ekonomiczna, jak współcześnie definiuje się to słowo. Najpierw zamknięcie w odizolowanej dzielnicy, a później?
Bucky, ale ty jesteś. Nic a nic nie współpracujesz. Porozmawiajmy więc o twojej przyszłej książce.
Jestem wybitnie upierdliwym i ciężkim do naprostowania przypadkiem, przykro mi. Ale podeślę ci za to kopie rękopisu dzieła mojego życia. Nie wiem jeszcze do końca, czym to dzieło będzie, ale po co wdawać się w szczegóły.
N, na pewno napisałby mi wiele miłych rzeczy, typu "Spalę cię na stosie".
OdpowiedzUsuńAlbo wyjątkowo inteligentnie podchodzą do tematu i pod płaszczem niepowodzeń kryją się sukcesy.
Już coś takiego było. Parę miesięcy temu jakaś grupka psychofanek natrętnie uprzykrzała życie jego dziewczynie. Wcisnął się do dyskusji, zachowując kulturę, ale mimo to posypały się negatywne komentarze. To nie była jakaś wielka fala hejtu na niego, ale jednak.
Dzieci zobaczą w tym przyjaźń, na pewno! Co to za serial?
Steve, w niektórych sytuacjach bardziej od optymizmu pożądany jest realizm. A w takich miejscach Nieludzie mieliby być pozbawiani mocy?
Bucky, albo usilnie chcesz za takiego uchodzić. Pewnie ten rękopis zapiszesz tak, że nie będę w stanie nic rozczytać. Dzięki.