12 maja 2015

Astrid Löfgren

N, no właśnie. Tym bardziej człowiek nie rozumie, o co innym człowiekom chodzi :D To jest szukanie pierdół na siłę, mam wrażenie.
Frank to po prostu marzenie. Im starszy tym przystojniejszy.
Z zakładką dobry pomysł. Człowiek przynajmniej trochę się wyedukuje w kwestii kanonicznych postaci :)
Jednego dnia ludzie głosili wszem i wobec jaki to Whedon wspaniały i w ogóle, bo pisze tak świetne, silne postacie kobiece, a Natasha jest wspaniale wykreowaną, silną postacią kobiecą błyszczącą wśród tętniącego testosteronem światka superboheterskiego.  itd., a teraz seksista, "gwałciciel-żartowniś" i co tam jeszcze komu na język przyjdzie, a Natasha to zła postać, bo jest zbyt silna i przez to zbyt męska (serio :P) i jeszcze śmie mieć uczucia! Aż człowiek nie wie, czy ma się śmiać czy płakać :P
Bo pan Frank jest jak wino, a ja nadal nie wierzę, że jest w wieku mojego ojca. Dla niego przecierpiałam nawet Noc oczyszczenia: Anarchia, a ten film to naprawdę... coś.
James, ha, nudne to, co? Ileż można czekać na śmierć. A może zwyczajnie boisz się śmierci, stąd mniejsza na nią chęć?
Serio przyszły ci do głowy rozmówki nad herbatką? Ty to jesteś jednak staroświecki. Kto ci w tych czasach będzie ślęczał nad herbatką, żeby coś dla siebie korzystnego ugrać? Raczej nikt oprócz "dyplomatów". Idziesz, mówisz co chcesz, dostajesz to albo nie. Jak nie dostajesz, idziesz do kogoś innego. Ot, cała filozofia. Ja wiem, nie chciałoby ci się szukać znowu i znowu, bo to czasochłonne, a ty nie masz czasu, ale serio: więcej ugrasz życzliwą postawą niż sianiem strachu na prawo i lewo. Przynajmniej u normalnych ludzi a ich ewentualna pomoc też byłaby bardziej efektywna.
Ciocia Astrid nauczy cię empatii i podejścia do drugiego człowieka, niech no tylko znajdzie na to sposób.
Nie boję się śmierci. Raz już miałem okazję poczuć jak to jest wiedzieć, że za chwilę się umrze, a pierwszy raz zawsze jest ponoć najgorszy. 
I dlaczego znów ze mnie drwisz? Często zdarza mi się palnąć coś nie do końca na miejscu, ale można skwitować to wymownym i pełnym politowania milczeniem. To wystarczy.

Mam podejście do drugiego człowieka- zimną obojętność. Póki co, wystarcza.

1 komentarz:

  1. N, a tak, przecież ona nie może mieć instynktu macierzyńskiego, bo to chyba o to chodziło. Nie trawię tej postaci, ale to już takie wymyślanie na siłę, byle tylko zgnoić.
    O, to mówisz, że polecasz? :D Zajebiście dobre wino.

    James, zależy czego pierwszy raz i jakie ma się obeznanie z tematem.
    Ojć, trafiłam w jakiś czuły punkt? Chyba nie powiedziałam nic niezgodnego z prawdą, ale jeśli w jakiś sposób poczułeś się poniżony, to wybacz. Taka już moja natura, że również coś czasem palnę. Albo po prostu lubię się z tobą droczyć.
    Zimna obojętność to maska, którą czasem warto zdjąć. To żadne podejście - to udawanie i mechanizm obronny przed ludźmi. Chyba że jesteś kompletnie pozbawiony wszelkich emocji, w co jednak wątpię.

    OdpowiedzUsuń