James, a cóż to takiego cię rozprasza, że aż masz trudności ze sklecaniem zdań?
Dlaczego nie zgłosiłeś? Podobało ci się bycie ślepym? I tak łaziłeś sobie po omacku i naprawdę nie zauważyli, że coś jest nie tak? Naprawdę?
Nie ty jesteś zły. Złe jest programowanie. Chyba przyznasz mi rację, że to głównie ono determinuje to, co robisz, chociaż z tym szajsem walczysz, prawda? Zakładam, że w tym przedziwnym programie nie ma żadnego algorytmu uczuć, więc będziesz musiał powalczyć jeszcze mocniej, jeśli chcesz je mieć.
Zawsze do usług, ale patrz, wymyśliłam jeszcze dwie! Clint - bo przecież zostawił cię przy życiu i raczej rozumie, dlaczego jesteś taki a nie inny, poza tym sporo musiał się o tobie nasłuchać, ale tego nie jestem pewna, i Yelena, która miała okazję bliżej cię poznać i widziała, w jakim stanie jesteś, a wydaje mi się dość wrażliwą jak na swoją profesję kobietą.
Zwyczajnie znowu mam drobne problemy z nastawieniem się na odpowiedni język. Nic wielkiego.
Nie wszystko, co wtedy robiłem, było racjonalne. Sądziłem, że to moja wina, a skoro to moja wina, to popełniłem błąd. A Amerykanie nie lubili, gdy popełniałem błędy, więc starali się... mnie ich oduczyć, że tak to ujmę. Myślałem, że przejdzie mi to raz dwa, tak jak inne urazy i nikt niczego nie zauważy, ale raczej łatwo się domyśleć, że nie miałem racji. Granat wybuchł blisko, miałem poharataną twarz, oberwałem też w bok, więc ktoś zaprowadził mnie do vana. Jeden problem był z głowy, ale potem zauważyli, że coś jest ze mną nie tak. Ale zajęło im to zadziwiająco dużo czasu.
Sama przyznałaś, że to głównie programowanie warunkuje to, jak się zachowuję, więc to trochę kulawy argument. Jasne, programowanie coraz bardziej pęka, więc mam na to coraz większy wpływ, ale ono i tak nadal jest. A skoro programowanie jest złe, to czemu ja miałbym taki nie być choć w jakimś stopniu?
Próbowałem zabić dwie albo nawet trzy- sam nie jestem do końca pewien, z czterech wymienionych osób. Oni to pamiętają i ja to pamiętam, a to nie bardzo mi pomoże, a raczej wpędzi w jeszcze większy dół. Bo uwierz, że tak to się skończy. Nie będę potrafił przestać się obwiniać, ani pozbyć się z głowy myśli "O Boże, co ja zrobiłem". Wiem, że tak będzie, bo już raz to przechodziłem. Taki widocznie już jestem.
Proces, któremu poddawano Czarne Wdowy był inny, sporo lżejszy, więc i łatwiejszy do zerwania. Nie próbuję niczego bagatelizować, bo to takie samo skuińsyństwo. Ona chciała być tancerką i choć w części jej się to udało, bo przez pewien czas nawet nią była. Nic dziwnego, że nie jest jak... typowe przedstawicielki tego zwodu.
Próbowałeś wtedy sprawiać wrażenie, że wszystko ok?
OdpowiedzUsuńJak już tak o boku wspomniałeś, to jak tam twój skamieniały boczek?
Bo programowanie to nie jest naturalna składowa część twojego organizmu. To jest coś, co ci wciśnięto; coś, co pęka, nie jest doskonałe i coraz bardziej poza nie wychodzisz. Na pewno w jakimś stopniu coś złego w sobie masz, jak niemal każdy - za czasów Bucky'ego też świętoszkiem nie byłeś, ale zabijanie na zlecenie to nie było raczej to, czym chciałeś od dzieciaka się zajmować, czyż nie? Więc wysuwam wniosek, że to całe zło z czasów Zimowego Żołnierza to programowanie, nie ty. Programowanie wcielane w życie twoimi rękami i wciąż to, na co się nie zgadzałeś, dopóty się nie poddałeś. A teraz? Teraz jesteś zły dla tych, którzy zrobili ci krzywdę. Chęć zemsty i opiewające ją zło wydaje się być wręcz naturalnym procesem. Tak mi się wydaje, może się mylę, a może po prostu chcę myśleć, że wcale nie jesteś takim skurwielem, jak cię wielu ludzi maluje.
Musiałbyś stawić temu czoła. Jestem coraz bardziej pewna tego, że po prostu sobie sam nie poradzisz i skończy się to tym, że albo wypróbujesz wysadzenie się w powietrze, albo radośnie wrócisz do Hydry i dalej będziesz hasał po świecie i zabijał, bo znów zrobią z ciebie idealną zabaweczkę, która nawet nie mrugnie bez rozkazu, o ile nie postanowią cię zdezaktywować, bo za bardzo oparłeś się ich metodom. Gdybyś stawił czoła poczuciu winy, które ewentualnie by się pojawiło, to w twoim przypadku byłby to niemały akt odwagi, zważając na tragizm twojego całego życia. Tragizm, bo serio, nie słyszałam nigdy o kim, kto by miał tak przewalone niemal od początku. No pomijając Rogersa, bo temu to też należy się trochę współczucia.
I bardzo dobrze, że nie jest, bo nie zniosłabym drugiej Natashy. A poza tym - Yelena jest jedną z nielicznych osób, pewnie dokładnie dwóch, które potrafią ci skutecznie przywalić, więc ona jest chyba najlepszą kandydatką, jeśli zechciałbyś się zwrócić do kogoś o pomoc.